Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jakub Stasiak
Jakub Stasiak
|

Zapomoga na trudne czasy. "Pielęgniarki mogą liczyć tylko na wzajemną pomoc"

4
Podziel się:

Komputer dla dziecka czy dodatkowe środki, byle przeżyć "do pierwszego". Tam, gdzie nie wystarcza pomoc ministerstwa, pielęgniarki organizują się, by wspierać najbardziej potrzebujące koleżanki. Jaka jest w tym rola związków zawodowych?

Zapomoga na trudne czasy. "Pielęgniarki mogą liczyć tylko na wzajemną pomoc"
W Polsce pracuje blisko 230 tys. pielęgniarek (Michal Kosc / Forum, RM, Michal Kosc / Forum)

Pani Marzena (imię zmienione - red.) potrzebowała komputera dla dziecka. Jej syn, szóstoklasista, operował na starym sprzęcie, a na koniec nauki zdalnej w najbliższych miesiącach się nie zanosiło.

Pielęgniarka jako jedyna żywicielka rodziny nie mogła sobie pozwolić na wydatek rzędu kilku tysięcy złotych. Wtedy z pomocą zjawiły się koleżanki z pracy, które zrzuciły się na zakup nowego urządzenia.

Przypadek Marzeny nie jest jednak odosobniony. - Obciążony system zdrowia nie nadąża z wypłacaniem tzw. dodatków covidowych, a pielęgniarki z całego kraju ledwo wiążą koniec z końcem - mówi nam jedna z nich.

"Pomoc koleżeńska" - jak pielęgniarki nazywają wspieranie najbardziej potrzebujących dziewczyn - sprowadza się do wypłacania wsparcia w ramach funduszy związku zawodowego lub izby pielęgniarskiej. Taka forma zapomogi może wynieść od paruset do nawet kilku tysięcy złotych.

- Na początku pandemii w wielu izbach zrzeszających pielęgniarki przyznawano spore wsparcie, jednak z czasem budżety się wyczerpywały, a kwoty malały - tłumaczy w rozmowie z nami Zofia Małas, prezes Naczelnej Izby Pielęgniarek i Położnych.

Jak wskazuje, po parunastu miesiącach walki z pandemią dostępność do zapomogi ograniczała się do najcięższych przypadków zachorowań i innych losowych przypadków (np. w postaci pożaru mieszkania).

- Kiedy są pieniądze, wtedy na wniosek udzielamy również pomocy członkom rodzin pielęgniarek, które z powodu koronawirusa nie są w stanie wrócić do pracy. Ale nasze fundusze stały się bardzo ograniczone, więc poza jednorazowym wsparciem nie stać nas na wiele więcej - tłumaczy.

W podobnym tonie wypowiada się Iwona Borchulska z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych, która wskazuje, że w ciągu ostatnich parunastu miesięcy jej związek udzielał takiego wsparcia kilkukrotnie.

- My zrzeszamy jakieś 30 proc. wszystkich pielęgniarek i położnych w kraju. Każdy, kto potrzebuje pomocy, czy to w związku z zachorowaniem, czy ciężką sytuacją rodzinną, zgłasza się do nas z wnioskiem, a dalej to zarząd podejmuje decyzję odnośnie kwoty, jaką może przeznaczyć na wsparcie w danym przypadku - mówi dalej.

Jak podkreśla, każda z izb pielęgniarskich i związków zawodowych podejmuje odrębną decyzję co do wysokości wsparcia w ramach zapomogi dla chorych na COVID-19.

Te z kolei - zgodnie z interpretacją Krajowej Izby Skarbowej - są zwolnione z opodatkowania.

"Z nami i tak nikt się nie liczy"

Money.pl dotarł jednak do pielęgniarek i położnych, które wskazują, że choć o pomocy słyszały, nie uważają, by jednorazowe wsparcie pomogło im przetrwać w gorszym okresie.

- A ten w sumie trwa cały czas - mówi nam Iza, pielęgniarka szpitala zakaźnego w Łodzi. - Związki by padły, gdyby miały wspierać każdego, bo u nas dziewczyny chorują "stadami" - dodaje.

W jej ocenie zapomogi, choć potrzebne, stanowią kroplę w morzu potrzeb, a otrzymanie paruset złotych wsparcia i tak graniczy w tym przypadku "z cudem", bo problemy dotykają także ich organizacji.

- Nie oszukujmy się. Jesteśmy w tej walce same. To ministerstwo powinno zapewnić nam komfort pracy i godne uposażenie. Możemy się organizować, wzajemnie sobie pomagać, ale na samym końcu jest to wyzwanie, które nas przerasta. Z nami i tak nikt się nie liczy - puentuje.

Średnia pensja pielęgniarki w publicznej służbie zdrowia wynosi wg GUS ok. 4,5 tys. zł na rękę. I choć tzw. dodatki covidowe (w przypadku m.in. pracy na SOR-ach) z założenia powinny te kwotę podwajać, z wielu miejsc w kraju dochodzą głosy o trudnościach w wypłacie świadczeń.

W sumie w Polsce działa 45 izb pielęgniarskich, które zrzeszają blisko 230 tys. zawodowych pielęgniarek i pielęgniarzy. Resort zdrowia poinformował nas, że od początku pandemii do 29.03.2021 r. na COVID-19 zachorowało 59 012 z nich. W tym czasie zmarło 131 osób.

Pielęgniarki, do których dotarliśmy, wskazują jednak, że ich zdaniem statystyki te są mocno zaniżone.

Przypomnijmy, że już dzisiaj (7 kwietnia) pielęgniarki i położne protestują przed Ministerstwem Zdrowia w Warszawie. Domagają się one podwyżek i zwiększenia nakładów na opiekę zdrowotną, które w ich ocenie są niewystarczające.

Zobacz także: Elżbieta Piotrowska-Rutkowska: farmaceuci mogliby kwalifikować do szczepień
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(4)
antysol
3 lata temu
Nasi rządzący realizują polityką prozdrowotną i prorodzinną a pielęgniarki nie są Rydzykiem czy aktywem partyjnym więc nie trzeba im dawać kasy.
Jola
3 lata temu
Co za bzdura ! Kompa można mieć za 1500 ziko. Do zdalnej nauki spokojnie wystarczy. No chyba, że synuś jest chce sobie pograć w gierki. Tylko co mnie to obchodzi ?
Leon
3 lata temu
Pamiętajcie pielęgniarek w Polsce już nie ma. Pampersa staremu nie zmieni nie wymyje tosą pielęgniarki . Ale o podwyżkę to pierwsze mordę drą. Najpierw trzeba być człowiekiem. W karetka chce to powinni jeździć lekarze a nie jacyś ratownicy słabo wykształceni i olewa jacy chorych.
MaK
3 lata temu
I tak będzie dopóki nie dokona się reforma służby zdrowia, po której pielęgniarki będą wykonywać 50%, roboty którą teraz niepotrzebnie obciąża lekarzy. Poza tym ostatnio słyszałem, że w Szpitalu Południowym w Warszawie płacą 100PLN/godzinę, a chętnych pielęgniarek niema, więc jak to naprawdę jest?????