To byłby zwrot w polityce Unii Europejskiej. Według środowych doniesień "FT" Bruksela w najbliższych tygodniach wprowadzi wyższe cła na import z Ukrainy. Takiej sytuacji nie było od czerwca 2022 r., gdy zawieszono cła i kontyngenty na ukraińskie produkty rolne. UE chciała w ten sposób pomóc ukraińskim producentom, którzy znaleźli się w potrzasku w wyniku blokady portów na Morzu Czarnym, spowodowanej rozpoczęciem przez Rosję pełnoskalowej inwazji na Ukrainę.
Od tego momentu trzykrotnie przedłużano umowę o bezcłowym handlu z Ukrainą, wprowadzając jednocześnie ograniczenia ilościowe na część towarów. 7 maja rzecznik KE zapowiedział, że rozporządzenie nie zostanie przedłużone. "FT" dodaje, że będzie ono obowiązywać do 6 czerwca, a do października potrwają rozmowy o nowej umowie. W tym czasie wprowadzona zostanie propozycja przejściowa, która "drastycznie obniżyłaby kwoty wolne od cła na produkty rolne".
- To pierwsza dobra informacja, którą w tym roku usłyszałem na temat rolnictwa. Jestem wręcz tym zdziwiony - mówi money.pl prof. Arkadiusz Artyszak ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Duży wzrost importu z Ukrainy
Jak donosi "FT", powołując się na dwóch unijnych dyplomatów, środki przejściowe polegałyby na podzieleniu rocznego kontyngentu bezcłowego na 12 miesięcznych kontyngentów, co ograniczyłoby import podczas rozmów o nowej umowie. "FT" powołuje się na szacunki, zgodnie z którymi decyzja UE wpłynie przede wszystkim na import kukurydzy (prognozowany spadek z 4,7 mln ton do 650 tys. ton), cukru (prognozowany spadek ze 109 tys. ton do 40,7 tys. ton) i drobiu (prognozowany spadek z 57,1 tys. ton do 40 tys. ton).
Gdy wybuchła wojna i otwarto granice, te trzy produkty trafiły do UE na masową skalę. Przed wojną kontyngent na cukier z Ukrainy wynosił ok. 20 tys. ton, a w 2023 r. wjechało ponad 400 tys. ton. W zeszłym roku wynegocjowano z Kijowem ograniczenie kontyngentu cukru do 109 tys. ton - tłumaczy prof. Artyszak.
Według danych Eurostatu w 2021 r. do UE trafiło ok. 15 tys. ton cukru. Rok później, czyli w większej mierze już po wybuchu wojny - 148 tys. ton. Natomiast już w 2023 r., ta liczba skoczyła do blisko 0,5 mln ton. "Jest to wzrost o 2240 proc. względem średniej z lat 2016–2021" - zwracał w ubiegłym roku uwagę serwis wiescirolnicze.pl.
- Zmiany są szansą dla polskich rolników na normalne funkcjonowanie przed żniwami. Nasz rynek zdestabilizował m.in. zwiększony import kukurydzy, której i tak mamy za dużo w stosunku do naszych potrzeb. Dlatego ją eksportujemy. Nie boimy się konkurencji z Ukrainy pod warunkiem, że jest toczona na równych zasadach w kontekście stosowania środków ochrony roślin, nawozów czy troski o środowisko naturalne - uważa prof. Artyszak.
Nierówna konkurencja
Jego zdaniem kolejnym problemem jest walka z olbrzymimi kombinatami rolnymi w Ukrainie. - Niektóre mają po 600 tys. ha. Polskie gospodarstwo z kilkuset hektarami nie jest żadnym rywalem. Cała UE nie ma szans w takim starciu - podkreśla profesor.
Z importem z Ukrainy rywalizują też polscy producenci drobiu. Serwis agropolska.pl podawał, że tylko od stycznia do 14 sierpnia 2023 r. import mięsa drobiowego skoczył do ok. 155 tys. ton (wzrost o 75 proc. w porównaniu z tym samym okresem poprzedniego roku).
- Otwarty dostęp do unijnego rynku jest rujnujący dla sektora, gdyż nie mamy szansy konkurować z produktem, który jest wytworzony bez obowiązku spełnienia szeregu kosztownych unijnych norm - mówił w czerwcu 2023 r. w rozmowie z serwisem portalspozywczy.pl Dariusz Goszczyński, prezes Krajowej Rady Drobiarstwa (KRD).
Teraz Goszczyński przypomina, że branża w całej Europie alarmowała, iż otwarcie na drób z Ukrainy zakłóci rynek UE.
W 2021 r. do UE trafiło 90 tys. ton drobiu z Ukrainy. Już w 2023 r. było to 230 tys. ton, więc w 2024 r. UE wprowadziła limit na poziomie 137 tys. ton. Dziś na unijnym rynku 25 proc. mięsa z drobiowej piersi pochodzi z importu. Nalegamy, żeby utrzymać przedwojenny limit wynoszący 90 tys. ton - mówi money.pl Goszczyński.
Prezes KRD dodaje, że Polska jest samowystarczalna i import drobiu występuje w śladowych ilościach. Jednakże polskie firmy eksportują drób i muszą walczyć o rynek z ukraińskim agroholdingiem MHP. - MHP ma zakład w Holandii, gdzie trafia tańsze mięso z Ukrainy, które nie musi spełniać wszelkich norm dobrostanowych i środowiskowych. Następnie w Holandii jest poddawane dalszym procesom - opowiada Goszczyński.
Te same wymagania dla wszystkich?
Nasi rozmówcy są zgodni, że kwestia jakości ukraińskich produktów rolnych jest kluczowa dla unijnego rynku. I powinna zostać podniesiona podczas prac nad nową umową handlową.
- Trzeba ustalić dokładne limity dla ukraińskich produktów, które nie zdestabilizują naszego rynku. Ponadto należy wymusić na ukraińskich producentach dostosowanie się do obostrzeń związanych ze stosowaniem nawozów czy środków ochrony roślin. Kluczem jest także troska o środowisko naturalne, co jest ważne dla KE, a w Ukrainie tego nie ma. Hasło rolników z protestów na granicy: "pomagamy Ukraińcom, a nie oligarchom" jest ciągle aktualne - twierdzi prof. Artyszak.
Popiera go Radosław Iwański, redaktor naczelny serwisu farmer.pl. - Lustrzane warunki produkcyjne dla ukraińskich firm to kluczowy element, który powinien zostać wynegocjowany. Chodzi m.in. o stosowanie substancji czynnych w ochronie roślin, które stosują Ukraińcy. Mówiąc potocznie, chodzi o "chemię" - ocenia.
Wiesław Gryn ze stowarzyszenia "Oszukana Wieś", już w marcu 2023 r., mówił w kontekście protestów rolników, że trwa "chłopski bunt" w związku z napływem ukraińskiego zboża do Polski. Już wtedy podnoszono kwestie braku wystarczających obostrzeń w produkcji na Ukrainie.
- Nie mamy szans, żeby konkurować na rynku z Ukrainą, ponieważ nasza produkcja jest obarczona wieloma zakazami, które generują koszty. W Ukrainie panuje całkowity liberalizm, brak jakichkolwiek ograniczeń w produkcji, których od nas się wymaga, co przekłada się na dobrą jakość naszych produktów. Mamy bardzo dużo wycofanych substancji chemicznych, mamy droższe nawozy, paliwo. Za wschodnią granicą są olbrzymie przestrzenie i dofinansowanie zachodnich koncernów - oceniał Gryn.
W opinii Iwańskiego to rolnicy wywalczyli zmiany, które opisuje "Financial Times". - W całej UE były protesty. Komisja Europejska wsłuchała się w głos rolników. Bruksela nie będzie przypierać do muru rolników. To polityczny ruch, żeby zachować spokój w Europie. W powietrzu wisi umowa z krajami Mercosur, trwa jej tłumaczenie - przypomina redaktor farmer.pl.
25 lat trwały negocjacje między UE oraz Mercosur. - Dziś to prawdziwie historyczny kamień milowy - mówiła przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen w urugwajskim Montevideo, gdzie w grudniu 2024 r. ogłoszono zakończenie negocjacji.
Polska, Francja i Włochy sprzeciwiały się temu porozumieniu w związku z obawami dotyczącymi wpływu umowy na sektor rolny. Podkreślano niższe standardy produkcji w Ameryce Południowej. Umowa z Mercosur musi zostać jeszcze ratyfikowana.
Piotr Bera, dziennikarz money.pl