Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Damian Słomski
Damian Słomski
|

Prezes NBP miał rozwiać wątpliwości, a wyszło jak zawsze. Konfrontujemy jego słowa

1
Podziel się:

Ekonomiści narzekają na niejednoznaczny przekaz dotyczący polityki pieniężnej NBP. Tymczasem prezes Adam Glapiński z dumą mówi, że chciał wszystkich zaskoczyć podwyżką stóp procentowych. Co będzie dalej z oprocentowaniem kredytów? To zagadka.

Prezes NBP miał rozwiać wątpliwości, a wyszło jak zawsze. Konfrontujemy jego słowa
Prezes NBP Adam Glapiński podczas konferencji prasowej w centrali NBP w Warszawie. Konferencja dot. oceny bieżącej sytuacji ekonomicznej w Polsce (PAP, PAP/Rafał Guz)

Gdy pandemia dotarła do Polski i stało się jasne, że musimy stawić czoła koronakryzysowi, Rada Polityki Pieniężnej (RPP) przy NBP zdecydowała o drastycznych obniżkach stóp procentowych. W przypadku głównej stawki - z 1,5 proc. do 0,1 proc. Dla większości ekonomistów i obserwatorów taki ruch był zaskoczeniem. Po ponad roku historia się powtórzyła.

W środę bankierzy z RPP zrobili wszystkim niespodziankę, bo nie dość, że zdecydowali się na podwyżkę po ponad roku utrzymywania stóp procentowych bez zmian, to jeszcze oprocentowanie wzrosło nie o 0,15 pkt. proc., tylko o 0,4 proc.

Zaskakują nie tylko decyzje, ale i komunikacja banku centralnego jest bardzo niejasna. Począwszy od środowego komunikatu RPP, po czwartkową konferencję prezesa NBP Adama Glapińskiego. Tłumaczenia i wskazówki dotyczące przyszłych działań banku sprawiają, że jest tylko więcej znaków zapytania.

Zobacz także: Polski Ład. Posłanka PO: Chaotyczny, nieprzemyślany i skomplikowany system

Tuż po konferencji szefa NBP ekonomiści ING Banku Śląskiego i Pekao przyznają, że w zasadzie nie wiadomo, czy środowa podwyżka była jednorazowa, czy to początek serii. Jedni wierzą, że w listopadzie może dojść do powtórki, a drudzy te same słowa prezesa Glapińskiego interpretują tak, że w listopadzie nie dojdzie to żadnych zmian.

Prezes NBP już w pierwszych minutach trwającej blisko godzinę konferencji przyznał szczerze, że liczył na zaskoczenie środową decyzją w sprawie podwyżki stóp procentowych.

- Chcieliśmy, żeby to się w ten sposób odbyło. Rynek spodziewał się ewentualnej podwyżki o 0,15 pkt. proc., a my zrobiliśmy 0,4 pkt. proc. Chcieliśmy, żeby tak się stało - podkreślił kilkukrotnie.

Po co zaskakiwać rynek? - Po to, żeby inflacja nie utrwaliła się w średnim okresie - tłumaczył Glapiński. Trudno to jednak uznać za satysfakcjonującą odpowiedź.

Brak komunikacji grzechem NBP

- Komunikacja NBP jest nieprzejrzysta i nieczytelna - wskazywał jeszcze przed konferencją Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Banku Millennium. - To jest element, który czyni działania RPP mało przejrzystymi, a sam bank centralny mniej wiarygodnym.

W tekście "To jeden z największych grzechów NBP. Wyliczamy nietrafione prognozy Glapińskiego" wskazaliśmy na to, że wiele banków centralnych na świecie stosuje tzw. forward guidance. O co chodzi? To jasne komunikowanie zamiarów co do dalszego przebiegu polityki pieniężnej w horyzoncie znacznie dłuższym niż z miesiąca na miesiąc.

Jasne komunikaty stara się przekazywać niemiecki Bundesbank, Europejski Bank Centralny czy amerykański Fed. To samo trudno mówić o NBP i RPP.

Konfrontacja słów prezesa NBP

Przykład? Od miesięcy prezes NBP powtarzał, że za wzrost cen w Polsce odpowiadają czynniki, na które bank centralny nie ma wpływu. Mówił, że "na negatywne szoki podażowe bank centralny nie powinien reagować podwyższeniem stóp". W czwartek powtórzył, że inflacja wynika z czynników zewnętrznych, ale z przekonaniem wskazał, że liczy na jej wyhamowanie po podwyżce stóp procentowych w dłuższym horyzoncie czasu.

Co więcej, po majowych danych, wskazujących na wzrost cen w tempie 4,7 proc., prezes NBP wyrażał opinię, że szczyt inflacji mamy już za sobą. Tymczasem w czwartek ostrzegł, że do końca roku dobije do 6 proc.

Wcześniejsze przekonanie o braku potrzeby podwyżek stóp procentowych Adam Glapiński tłumaczył m.in. tym, że inflacja nie ma wpływu na portfele Polaków. Z kolei na ostatniej konferencji sporo czasu poświęcił m.in. omówieniu tematu cen prądu. Jak podkreślił, "wzrosty cen energii elektrycznej mają obecnie bezprecedensową skalę" i dotkną też gospodarstwa domowe.

Warto również zwrócić uwagę na podejście prezesa NBP do działań innych banków. Wcześniej za punkt odniesienia brał EBC czy Fed, które pozostają przy zerowym oprocentowaniu. Ignorował to, co robią banki Czech czy Węgier, które wyraźnie podniosły u siebie stopy procentowe. Gdy RPP uznała, że jednak trzeba działać, nie patrzyła już na inne instytucje.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(1)
Analityk
3 lata temu
"Warto również zwrócić uwagę na podejście prezesa NBP do działań innych banków. Wcześniej za punkt odniesienia brał EBC czy Fed, które pozostają przy zerowym oprocentowaniu. Ignorował to, co robią banki Czech czy Węgier, które wyraźnie podniosły u siebie stopy procentowe. Gdy RPP uznała, że jednak trzeba działać, nie patrzyła już na inne instytucje." Krótko: nie, nie warto. Dłużej: Nie można porównywać sytuacji EBC i FEDu do polskiej gospodarki z wielu powodów ale głównymi jest fakt, że w ramach EBC funkcjonuje kilkanaście państw zrzeszonych co powoduje znacząco dłuższy proces negocjowania ewentualnych zmian. Warto natomiast zaznaczyć, że sytuacja makroekonomiczna strefy euro jest silnie heterogeniczna, co nie pozwala traktować ewentualnego porównania w sposób adekwatny, tj. przenoszenie wniosków 1:1 na grunt polski. Co do FEDu - stany mają ogromny problem z zaspokojeniem bieżących wydatków budżetowych, co przekłada się na silne tendencje do zadłużania i pomimo wysokiej inflacji tamtejsze stopy będą się jeszcze przez bardzo długi okres utrzymywały na podobnym poziomie. Jest to również związane z konfliktem handlowym już nie tylko z Chinami, lecz również z innymi państwami (zarówno z Ameryką Południową jak i m. in. Francją). To, czy RPP ignorowało sytuację makroekonomiczną na tzw. "rynkach egzotycznych" też jest niejasne, ponieważ te egzotyczne, chyba wyłącznie w polskim rozumieniu, rynki mają również oddziaływanie na stan gospodarki - w związku z czym wątpliwe jest, że informacje, choćby medialne, nie były analizowane. I ostatnie - RPP raczej patrzyła na inne instytucje, bo nie podniosła ZNACZĄCO stóp (tj. o min. 1pkt%) a jedynie sygnalnie - jako ostrzeżenie, że rynek jest obserwowany i jeśli będą konieczne nagłe zmiany - Rada nie będzie miała kompleksu i zrobi co ma zrobić. I to tyle, nie trzeba dodawać od siebie, gdy materiał sam się broni. Dziękuję jednak za podpisanie się, również p. Annie przy poprzednim artykule - jeśli mają to być dobre jakościowo treści to warto pokazać kto jest autorem.