"Opcja atomowa" KNF po raz pierwszy. Bułgarska firma bez licencji. Inne pod presją
Komisja Nadzoru Finansowego zakazała zagranicznemu ubezpieczycielowi sprzedaży OC komunikacyjnego. Teraz przygląda się 600 innym firmom działającym na podobnych zasadach. To efekt bezprecedensowej decyzji w sprawie bułgarskiego DallBogga, który błyskawicznie zdobył klientów w Polsce, ale nie nadążał z likwidacją szkód.
DallBogg, bułgarski ubezpieczyciel, zaliczył skokowy wzrost na rynku OC komunikacyjnego, by wkrótce potem stracić prawo do zawierania nowych umów. Po tej decyzji Komisji Nadzoru Finansowego wzięła pod lupę wszystkie 600 firm działających – podobnie jak DallBogg – na podstawie zagranicznej licencji.
– Pokazaliśmy rynkowi, że mamy narzędzie ostateczne, po które wcześniej nie musieliśmy sięgać, i mamy nadzieję, że nie będzie więcej takiej potrzeby – mówi w rozmowie z money.pl Krystian Wiercioch, zastępca przewodniczącego KNF, odpowiedzialny za nadzór nad rynkiem ubezpieczeniowym.
I ostrzega:
Przyglądamy się wszystkim zakładom ubezpieczeniowym paszportującym zagraniczną licencję do Polski. Jeśli tylko dostrzeżemy nieprawidłowości, będziemy działać.
Błyskawiczna kariera i twarde lądowanie
Wybuch sprawy DallBogga pokazał, jak kruche może być bezpieczeństwo klientów, gdy za niską ceną polisy nie stoi sprawny system likwidacji szkód. To właśnie skargi poszkodowanych na problemy z wypłatą odszkodowań sprawiły, że KNF zdecydowała się na bezprecedensowy krok – zablokowała firmie możliwość zawierania nowych umów OC.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Odcinek 6 - Analizuj, nie zgaduj - wykorzystanie danych w strategii marketingowej.
Przypomnijmy: DallBogg zaczął sprzedawać OC w Polsce w 2023 roku i w krótkim czasie wyrósł z rynkowego marginesu na gracza z ponad 100 mln zł zebranej składki w 2024 roku. Jego polisy oferowali pośrednicy z całej Polski – łącznie 29 podmiotów. Szlak na tym polu przetarł Unilink.
Agent bez winy? Pytamy prawnika
– To zakład ubezpieczeń rozlicza swoich agentów, a nie odwrotnie, więc w zasadzie nie da się przypisać agentowi odpowiedzialności za działania ubezpieczyciela. Agent może ponosić odpowiedzialność za misselling, czyli sprzedaż produktu całkowicie nieadekwatnego do potrzeb klienta, ale w tym przypadku nie mamy z tym do czynienia – wskazuje Paweł Stykowski, radca prawny specjalizujący się w prawie ubezpieczeniowym, właściciel kancelarii i członek Stowarzyszenia Niezależnych Członków Rad Nadzorczych.
Kiedy likwidacja szkody zamienia się w maraton
Za wzrostem sprzedaży polis DallBogga nie poszła odpowiednia organizacja. DioDea - firma odpowiedzialna za likwidację szkód na zlecenie ubezpieczyciela - nie była w stanie sprawnie obsłużyć rosnącej liczby zgłoszeń. Sprawy grzęzły, kontakt z firmą był utrudniony, a wypłaty – opóźnione lub wstrzymywane. Firma nie odpowiedziała na naszą prośbę o komentarz w sprawie.
O problemach klientów zrobiło się głośno pod koniec stycznia tego roku – miesiąc przed wszczęciem postępowania administracyjnego przez KNF – za sprawą reportażu Małgorzaty Frydrych, reporterki "Interwencji" Polsatu. Jak zapewnia nas rzecznik KNF, Jacek Barszczewski, sprawa była znana polskiemu nadzorcy znacznie wcześniej. Analizowano skargi klientów DallBogg, podejmowano działania mające na celu poprawę sytuacji poszkodowanych oraz określenie możliwych kierunków działań nadzorczych.
"Opcja atomowa" w akcji
– Wprowadzenie zakazu prowadzenia działalności na terenie Polski to skorzystanie z "opcji atomowej" – zaznacza Krystian Wiercioch.
– W przypadku DallBogga była to decyzja bezprecedensowa w skali europejskiej, a samo postępowanie administracyjne – choć przeprowadzone w tempie ekspresowym – odbyło się z zachowaniem wszelkich standardów i przy zapewnieniu czynnego udziału towarzystwa ubezpieczeniowego – przekonuje.
Sytuacja była niestandardowa. Jak już wspomnieliśmy, poszło o likwidację szkód z OC sprawcy – procedurę znaną kierowcom i ubezpieczycielom od lat. Zgłoszenie, weryfikacja, oględziny, decyzja, wypłata – te etapy powinny następować po sobie bez zakłóceń.
– Sprawa wymagała od nas pilnych działań w celu ochrony interesów poszkodowanych. W przypadku każdego zakładu ubezpieczeń działającego na terenie RP w pierwszej kolejności dążymy do tego, by podmiot samodzielnie podjął działania naprawcze i dostosował swoją działalność do przepisów prawa oraz obowiązujących standardów. W tym przypadku liczne nieprawidłowości w procesie likwidacji szkód nie pozostawiły nam innego wyboru niż ograniczenie możliwości dalszego rozwoju poprzez wydanie zakazu zawierania umów na terenie Polski – wyjaśnia urzędnik.
16 kwietnia – po dwóch miesiącach postępowania administracyjnego, czyli ekspresowo jak na standardy polskiego urzędu nadzoru – DallBogg otrzymał zakaz prowadzenia działalności w zakresie OC komunikacyjnego na terenie Polski. Decyzji nadano rygor natychmiastowej wykonalności. Oznacza to, że od 17 kwietnia firma nie może zawierać nowych umów z klientami. Polisy zawarte przed tą datą pozostają w mocy do końca okresu ochrony, a ubezpieczyciel ma obowiązek likwidować objęte nimi szkody.
DallBogg odwołał się od decyzji KNF o zakazie sprzedaży OC komunikacyjnego w Polsce. W oficjalnym komunikacie firma uznała decyzję za "nieuzasadnioną, surową i pochopną", zarzucając nadzorowi działanie "protekcjonistyczne" i "tendencyjne".
Ubezpieczyciel odmówił nam komentarza na temat skarg klientów i podstaw oskarżeń wobec KNF.
Z polisy za grosze – problemy za tysiące
O tym, czyje OC kupimy, decyduje zazwyczaj jedno – cena. W ubiegłym roku Polacy płacili za obowiązkową polisę średnio 529 zł, podczas gdy średnia wartość szkody wynosiła około 12 tys. zł.
Choć statystycznie od 3 do 4 proc. zawartych umów generuje szkody po stronie ubezpieczyciela, OC komunikacyjne to jeden z najmniej rentownych segmentów ubezpieczeń. Na koniec 2023 roku licencjonowani w Polsce ubezpieczyciele byli łącznie 576 mln zł "pod kreską" z wynikiem technicznym – czyli różnicą między składkami zebranymi od klientów a kosztami poniesionymi na wypłatę odszkodowań i prowadzenie działalności ubezpieczeniowej.
Ujemny wynik techniczny w dłuższej perspektywie może oznaczać, że firma finansuje odszkodowania z innych źródeł, np. inwestycji, co jest rozwiązaniem ryzykownym.
Rzecz w tym, że dane te nie uwzględniają firm ubezpieczeniowych działających w Polsce na podstawie swobody świadczenia usług oraz licencji wydanej przez macierzysty organ nadzoru – takich jak DallBogg – lecz jedynie zakłady licencjonowane i nadzorowane przez KNF.
200 firm sprzedaje polisy, 600 może je sprzedawać
Ubezpieczyciele tacy jak DallBogg – obecnie polisy sprzedaje około 200 takich podmiotów, choć zgodę na działalność w Polsce otrzymało dotąd blisko 600 – nie mają obowiązku raportowania do KNF na takich samych zasadach jak towarzystwa posiadające polską licencję. Ich obowiązek informacyjny wobec krajowych instytucji nadzorczych jest marginalny. Na podstawie danych przekazywanych Ubezpieczeniowemu Funduszowi Gwarancyjnemu można oszacować co najwyżej ich udział w rynku OC komunikacyjnego.
– Informacje o nieprawidłowościach w takich firmach jak DallBogg otrzymujemy z opóźnieniem. Analizujemy każdą skargę klienta i wyjaśniamy sprawę z zagranicznym zakładem ubezpieczeń. Jeśli dochodzimy do wniosku, że firma nie przestrzega standardów i przepisów, kontaktujemy się z zagranicznym organem nadzoru – licencjodawcą – aby poinformować go o nieprawidłowościach w Polsce – tłumaczy wiceprzewodniczący KNF.
Od macierzystego organu nadzoru polski urząd oczekuje również podjęcia stosownych działań naprawczych wobec problematycznego podmiotu.
– Jeśli takie działania nie są podejmowane albo ich efekty są niewystarczające, możemy podjąć pewne kroki, ale nasze możliwości są bardzo ograniczone. W przypadku firm działających w Polsce na podstawie tzw. swobody świadczenia usług (model FoS), czyli bez fizycznego oddziału i pod nadzorem zagranicznego organu, nie mamy uprawnień do przeprowadzania inspekcji, wydawania zaleceń pokontrolnych ani monitorowania wdrażania działań naprawczych – tak jak ma to miejsce w przypadku oddziałów zagranicznych towarzystw ubezpieczeniowych lub firm licencjonowanych bezpośrednio w Polsce – dodaje.
KNF widzi czubek góry lodowej
Jak wskazuje Paweł Stykowski, problem nie dotyczy wyłącznie Polski i wiąże się ze swobodą świadczenia usług pomiędzy krajami Unii Europejskiej. Ułatwia ona rozwijanie działalności w ramach wspólnego rynku, ale niesie ze sobą istotne wyzwania. – Organ nadzoru w państwie siedziby ubezpieczyciela koncentruje się na jego działalności krajowej i nie ma ani kompetencji, ani możliwości, ani też szczególnej potrzeby, by nadzorować działalność prowadzoną przez ubezpieczyciela w innych państwach – tłumaczy prawnik.
Nie zna również przepisów obowiązujących we wszystkich krajach UE – precyzuje nasz rozmówca – a wiele obszarów rynku, takich jak np. likwidacja szkód, pozostaje niezharmonizowanych. I dodaje: – Organ państwa przyjmującego takiego zagranicznego "gościa" ma ograniczone możliwości nadzoru. Przepisy unijne przewidują w takich przypadkach ścisłą współpracę z nadzorem państwa macierzystego, co jest znacznie trudniejsze niż kontrola krajowych zakładów ubezpieczeń. W efekcie zdarza się, że działalność takiego ubezpieczyciela w Polsce umyka radarowi obu regulatorów.
Według prawnika przepisy wymagają uszczelnienia.
Bruksela też dostrzegła lukę. Rewizja przepisów już ruszyła
Problemy związane z ograniczonymi kompetencjami organów nadzoru zostały również dostrzeżone przez unijnego regulatora podczas niedawno zakończonej rewizji Dyrektywy Wypłacalność II - wskazuje Polska Izba Ubezpieczeń (PIU), poproszona przez money.pl o komentarz w sprawie.
"Znowelizowane przepisy mają na celu wzmocnienie i usprawnienie współpracy organów nadzorczych w przypadku transgranicznej działalności ubezpieczeniowej, a także zwiększenie roli EIOPA (European Insurance and Occupational Pensions Authority, czyli Europejski Urząd Nadzoru Ubezpieczeń i Pracowniczych Programów Emerytalnych. - przyp. red.) w tym zakresie. Przepisy te będą obowiązywać jednak dopiero za 2 lata i wymagają implementacji do ustawy o działalności ubezpieczeniowej" - informuje biura prasowe PIU.
Przypomnijmy przypadek Gefiona. Był duńskim ubezpieczycielem, który zdobył znaczący udział w polskim rynku komunikacyjnym, oferując tanie polisy OC w modelu transgranicznym – bez oddziału i bez pełnego nadzoru krajowego. Choć przyciągał klientów niskimi składkami, szybko stał się symbolem problemów związanych z lukami w unijnym systemie nadzoru. Skargi na opóźnienia w wypłacie odszkodowań, przewlekłość postępowań i brak kontaktu z ubezpieczycielem narastały, aż w 2020 roku duński regulator zakazał spółce zawierania nowych umów. Rok później Gefion ogłosił upadłość. Jego historia obnażyła słabości w ochronie konsumentów w przypadku działalności ubezpieczycieli z zagranicy i stała się ważnym ostrzeżeniem dla rynku.
W efekcie częściowo uszczelniono przepisy, ale – jak pokazuje przykład DallBoga – nie wystarczająco dobrze.
Gefion był pierwszy. DallBogg nie ostatni?
– W przypadku Gefiona polski nadzór zareagował z opóźnieniem – brakowało przepisów, które pozwalałyby działać szybko i skutecznie. Dopiero decyzja duńskiego regulatora, wymuszona fatalną kondycją finansową spółki, zatrzymała jej działalność. Z DallBogg było inaczej: KNF nie czekał, interweniował błyskawicznie i zdecydowanie. Widać, że lekcja z poprzedniej historii została odrobiona – mówi mec. Stykowski.
PIU z kolei wrzuca kamyczek do ogródka klientów.
"Kupując obowiązkowe ubezpieczenie OC, niestety większość kierowców kieruje się wyłącznie ceną – w końcu odszkodowanie i tak trafi do innego uczestnika zdarzenia. Gefion doskonale to rozumiał, dlatego zdobył znaczną część rynku, oferując wyjątkowo niskie składki. Problem w tym, że później zabrakło środków na wypłatę odszkodowań. A jeśli dołożymy do tego nienależyty nadzór ze strony kraju macierzystego, mamy gotowy przepis na poważne nieprawidłowości na rynku ubezpieczeń komunikacyjnych" –ocenia Izba.
Karolina Wysota, dziennikarka money.pl