Najnowsze dane NBP nie pozostawiają złudzeń. Polacy ruszyli po gotówkę w pierwszych miesiącach 2020 roku.
Jeszcze na koniec grudnia 2019 roku w portfelach, kieszeniach czy "skarpetach" Polaków było nieco ponad 238 miliardów złotych gotówki. 233 mld zł w banknotach i ledwie 5 mld zł w monetach. W ramach ciekawostki - najpopularniejszym banknotem był ten 10-złotowy (1,37 mld sztuk), a monetą - 1 grosz (ponad 7 mld sztuk).
Trzy miesiące później łączna kwota pieniędzy w obiegu wyniosła już 269 miliardów złotych. To znaczy, że w 3 miesiące pojawiło się dodatkowe 30 mld zł.
Jak zauważył na Twitterze dziennikarz ekonomiczny Rafał Hirsch, takiego przyrostu w najnowszej historii Polski jeszcze nie było. Nawet na koniec 2008 roku - przy rozpoczynającym się kryzysie finansowym - przybyło "zaledwie" 11 mld zł w gotówce.
W "normalnych" czasach co kwartał przybywa 5-6 mld zł, czasami nieco więcej. Ale już dwucyfrowy wzrost to coś niespotykanego.
Powód? Oczywiście kryzys związany z koronawirusem. - Podejrzewam, że ludzie obawiali się zamknięcia banków i zawieszenia operacji finansowych online - mówi money.pl prof. Marian Noga, ekonomista i były członek Rady Polityki Pieniężnej. Jego zdaniem to wyraz "małej paniki".
Jak dodaje, to również pokłosie wydarzeń sprzed lat. - Starsi ludzie pamiętają stan wojenny. Wtedy banki nie działały, a o operacjach przez internet nikt nie słyszał. Więc liczyła się tylko gotówka - przypomina prof. Noga. - Teraz pewnie te same osoby stwierdziły, że lepiej nie trzymać pieniędzy na koncie.
Ekonomista zwraca uwagę, że w ostatnim kwartale 2019 roku gospodarka działała na pełnych obrotach. - Skoro wtedy wystarczyło 238 mld zł w obiegu, to przy gospodarce działającej na pół gwizdka i kurczącej się o kilka procent tym bardziej - tłumaczy.
Ekspert wprost: "to bardzo zły pomysł"
Były członek Rady Polityki Pieniężnej nie ma wątpliwości: szturm na bankomaty i masowe wybieranie gotówki to bardzo zły pomysł. I przy tym kompletnie irracjonalny.
- Przypominam, że depozyty klientów są chronione do wysokości 100 tys. euro. Nawet jakby bank upadł albo się spalił, to te pieniądze odzyskamy - tłumaczy prof. Noga. Co więcej, wspomniane 100 tys. euro to tylko limit dla jednego banku. Jeśli więc ktoś ma konta w 3 bankach, to odzyska 300 tys. euro z Bankowego Funduszu Gwarancyjnego.
- I to w ciągu tygodnia, a nie po miesiącach batalii czy setkach złożonych wniosków - dodaje ekonomista.
A po co klientom gotówka, skoro większość sklepów jest pozamykanych? Jeśli zaś kupujemy w sieci, to i tak zazwyczaj wybieramy płatność internetową. Gotówka przy zakupach on-line jest nieprzydatna.
Zresztą nawet przy tradycyjnych zakupach w sklepie spożywczym sprzedawcy apelują, by korzystać z płatności bezgotówkowych. Sieci handlowe proszą klientów o płacenie kartą lub telefonem, a operatorzy kart podnoszą w tym celu limity transakcji bez kodu PIN. Właśnie po to, by unikać gotówki.
Okazja dla złodzieja
Jest jeszcze jeden powód, dla którego szturm na bankomaty nie ma sensu. Coś z tą gotówką trzeba przecież zrobić. Albo trzymać pod materacem, albo w "skarpecie". Ewentualnie zakopać w ogrodzie.
- Okazja czyni złodzieja - zwraca uwagę prof. Marian Noga. Duże kwoty pieniędzy trzymane w domu to olbrzymie ryzyko również dla naszego bezpieczeństwa.
Wystarczy że pochwalimy się nieodpowiedniej osobie i możemy zachęcić złodziei do włamania do naszego domu. - Sami sobie szkodzimy - mówi ekonomista.
- Jeśli już ktoś bardzo chce mieć w domu gotówkę, to niech będzie to drobna kwota na bieżące wydatki. W ramach dywersyfikacji. Ale na pewno nie wszystkie oszczędności, gromadzone przez lata - radzi prof. Noga. - Pytało mnie już o to prywatnie ze 100 osób. Wszystkim odpowiedziałem to samo.
Co ze stabilnością systemu? "Kropla w morzu"
Jak tłumaczy ekonomista, system bankowy na razie specjalnie nie odczuł wzmożonego ruchu przy bankomatach. Według danych KNF, na koniec lutego 2020 roku depozyty w bankach wynosiły prawie 1,3 bln zł, z czego ponad 930 mld zł należało do gospodarstw domowych.
Ale jeśli taki proces miałby potrwać dłużej lub - co gorsza - nasiliłby się, to mogłoby już zachwiać stabilnością sektora.
- Żaden bank na świecie nie ma w swoich skarbcach tyle gotówki, ile wynosi suma depozytów klientów - wyjaśnia prof. Noga.
- Tak działa współczynnik adekwatności kapitałowej - mówi ekonomista. W pewnym uproszczeniu mówi on, jaką część depozytów bank musi mieć zabezpieczone w gotówce. Zazwyczaj waha się on w okolicach 8 proc. To znaczy, że bank ze 100 miliardami złotych depozytów od klientów w skarbcu musi mieć przynajmniej 8 mld zł. Reszta to tylko wirtualne zapisy.
- Komitet Stabilności Finansowej może administracyjnie podnieść ten współczynnik. Ale gdyby to zrobił, to wysyła sygnał do rynku, że rzeczywiście pojawiło się ryzyko niewypłacalności banków. Dlatego taka decyzja nie zapadła - tłumaczy prof. Noga.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl