Oczywiście w praktyce musi go faktycznie posiadać. Gdy jest w zawinionym opóźnieniu, inwestor powinien jak najszybciej uzyskać tytuł wykonawczy z klauzulą wykonalności i skierować sprawę do komornika. Liczy się pośpiech, bo nieuczciwie działająca firma może zwyczajnie zniknąć.
Ponadto na sam nakaz zapłaty zwykle czeka się kilka miesięcy. Po ogłoszeniu upadłości przez dłużnika odzyskanie pełnej kwoty staje się niezmiernie trudne, bo zasoby upadłego są dzielone między wszystkich jego wierzycieli. Inwestorzy są pod koniec tej listy, o ile obligacje nie są zabezpieczone.
Roszczenia wobec emitenta są oparte na odpowiedzialności kontraktowej, czyli umownej, wynikającej z niedotrzymania warunków umowy. W tego typu sprawach problemem bywa niewykupienie obligacji i niewypłacanie odsetek. Wówczas zastosowanie ma art. 471 kodeksu cywilnego.
Zgodnie z tym przepisem, dłużnik jest zobowiązany do naprawienia szkody wynikłej z niewykonania lub nienależytego wykonania zobowiązania. Wyłączenie odpowiedzialności może dotyczyć spraw losowych, na które zadłużony nie ma wpływu.
Jeśli w trakcie emisji lub obsługi obligacji doszło do czynu niedozwolonego, roszczenie może być oparte również na art. 415 kodeksu cywilnego. Jeżeli sytuacja wygląda w ten sposób, że np. spółka nie reguluje zobowiązań i nie można się z nią skontaktować, to należy zawiadomić o tym fakcie prokuraturę.
Śledczy sprawdzą, czy zostało złamane prawo. Polega to m.in. na analizie dokumentów, w tym prawdziwości złożonych oświadczeń i zapewnień, a także na przesłuchiwaniu świadków. W tych pracach obligatariusz może uczestniczyć jako pokrzywdzony lub oskarżyciel posiłkowy. W przypadku postawienia zarzutów i sporządzenia aktu oskarżenia, ustalenia prokuratora potwierdza lub odrzuca sąd.
W praktyce nie ma znaczenia, na który przepis powoła się inwestor. Powinien on znać swoje prawa, aby podjąć odpowiednie działanie i złożyć pozew. Natomiast to sąd ocenia fakty i stosuje odpowiedni przepis, według swojego uznania. Obligatariusz może również dochodzić roszczeń w postępowaniu nakazowym, w trybie art. 485 par. 1 kodeksu postępowania cywilnego. Jest to na ogół szybsze niż zwykły proces.
Oprócz regulacji wynikających z kodeksu cywilnego zastosowanie mają oczywiście postanowienia ustawy o obligacjach. Określa ona zasady emisji, zmiany jej warunków, zbywania, nabywania i wykupu tego typu papierów wartościowych.
PGNiG wyemituje obligacje
Dla inwestorów walczących o swoje prawa znaczenie powinien mieć szczególnie art. 74 ust. 2. Wynika z niego, że obligatariusz może żądać wykupu obligacji również w przypadku niezawinionego przez emitenta opóźnienia, nie krótszego jednak niż 3 dni, chyba że warunki emisji wskażą krótszy okres.
Jedną z podstaw roszczenia są oczywiście warunki emisji. Określają one dokładnie indywidualne stosunki przyszłego dłużnika i obligatariusza. Powinny być przedstawione na piśmie przez emitenta. Art. 6 ustawy o obligacjach określa obowiązkowe elementy tego dokumentu. Warunki mogą być uzupełnione o inne postanowienia, o ile nie są one zabronione i sprzeczne z jakimikolwiek przepisami.
Zgodnie z art. 13 ustawy o obligacjach, emitent odpowiada całym swoim majątkiem za zobowiązania wynikające z obligacji. Jeśli posiada środki, by je regulować, a jedynie ze znanych mu powodów nie chce tego robić, to droga do odzyskania pieniędzy jest otwarta. Istnienie i wysokość roszczeń wynikających z obligacji rzadko kiedy same w sobie bywają przedmiotem sporu.
Problemy z emitentami
Niestety pełna odpowiedzialność emitenta nie rozwiązuje problemu, gdy nie ma on żadnego majątku. Odzyskanie jakiejkolwiek kwoty jest wtedy właściwie niewykonalne. Warto przy tym pamiętać, że termin przedawnienia roszczeń wynosi obecnie 6 lat.
W niektórych przypadkach może mieć jeszcze zastosowanie 10-letni okres, zaczynający się przed 2018 rokiem. Dotyczy to żądań, które powstały przed wejściem życie nowelizacji kodeksu cywilnego z dnia 13 kwietnia 2018 roku.
Najczęściej dochodzi właśnie do takich sytuacji, że emitent nie ma majątku, który pozwalałaby mu na spłacenie zadłużenia. Można z tego wnioskować, że obligatariusze nie sprawdzają zasobów finansowych przyszłych dłużników przed podejmowaniem decyzji inwestycyjnych. I w tym tkwi problem. Rzadko występują oszustwa polegające wprost na zatajeniu informacji dotyczących finansów emitenta. Większość inwestorów ma zatem szanse na to, aby uniknąć tego typu kłopotów.
Jeśli już dojdzie do tzw. defaultu, czyli niewykupienia obligacji, należy dążyć do jak najszybszego uzyskania tytułu wykonawczego i sprawnego przeprowadzenia egzekucji z istniejącego jeszcze majątku. Najpierw trzeba wysłać wezwanie do zapłaty. Można je również doręczyć osobiście. W przypadku braku reakcji lub odpowiedzi informującej o tym, że należność zostanie uiszczona w późniejszym terminie, np. za miesiąc, inwestor powinien złożyć pozew do sądu.
Dopełnienie formalności samo w sobie nie jest skomplikowane, ale trzeba działać szybko, żeby właściwe pismo zostało doręczone, zanim emitent zniknie lub przestanie być wypłacalny. W takich przypadkach zdarza się, że dłużnik zmienia siedzibę i trudno go znaleźć. Wówczas inwestor może zwrócić się do prokuratury. Miejsce pobytu poszukiwanych osób ustala policja. Nic nie stoi na przeszkodzie, by obligatariusz podjął się samodzielnych poszukiwań, ale to wymaga dodatkowych środków finansowych i czasu.
Należy dodać, że w praktyce wydanie nakazu zapłaty zajmuje przynajmniej kilka miesięcy. Jeżeli emitent wniesie sprzeciw lub zarzuty od nakazu, to oczekiwanie na zaległe pieniądze jeszcze bardziej się wydłuży. Jednak to akurat rzadko się zdarza, gdyż taki zabieg wymaga opłaty. Gdy spółka nie ma na nią środków, rezygnuje z tej możliwości.
Obligatariusz ma natomiast prawo do złożenia wniosku o zabezpieczenie roszczenia. Oznacza to, że zanim dostanie nakaz zapłaty, komornik zajmie środki na rachunku emitenta. Jednak nie w każdej sytuacji sąd wyraża na to zgodę. Może uznać, że nie jest to celowe, gdy dłużnik jest wypłacalny. Wówczas nie powinno być problemu z wyegzekwowaniem roszczenia po uprawomocnieniu się nakazu lub wyroku.
Gdzie są jeszcze pułapki?
Wszelkiego rodzaju propozycje dotyczące spłaty zobowiązań w późniejszym terminie czy wypłaty jedynie odsetek należy traktować z dużą ostrożnością. Trzeba szczególnie uważać na propozycje składane dopiero po zwróceniu się do emitenta o wypłatę środków, ponieważ tak właśnie na ogół postępują nieuczciwe spółki.
Niektóre podmioty same uprzedzają obligatariuszy o tym, że nie będą mogły wykupić obligacji, a także składają konkretne propozycje rozwiązania problemu. Takie działanie zwiększa zaufanie inwestorów. Emitent nie ucieka, lecz prosi, aby dać mu dodatkową szansę. Zapowiada uregulowanie należności, np. po sprzedaniu wskazanej nieruchomości. To świadczy o pewnej transparentności. Jednak wszelkie obietnice warto weryfikować, m.in. sprawdzając we własnym zakresie opinie o danej firmie.
Obligacje serii AP Atalu zadebiutowały na Catalyst
W toku zbierania informacji o dłużniku, może wyjść na jaw, że np. przedstawił on nieprawdziwe informacje o swoich finansach lub wykorzystał uzyskaną kwotę niezgodne z warunkami emisji. O takich oszustwach należy powiadomić prokuraturę. Jako podstawę zawiadomienia można wskazać art. 286 kodeksu karnego. Oczywiście organ ten może inaczej zakwalifikować dany czyn. Inwestor powinien jedynie dokładnie go opisać. Im szybciej do tego dojdzie, tym większe będą szanse na zabezpieczenie dokumentów i majątku, który może posłużyć do naprawienia szkody.
Gdy emitent ogłasza swoją upadłość, to oznacza, że nie jest już w stanie regulować swoich zobowiązań. Odzyskanie pełnej kwoty jest w takiej sytuacji bardzo trudne, gdyż majątek upadłego jest dzielony między wszystkich jego wierzycieli, nie tylko pomiędzy obligatariuszy. Kolejność zaspokajania wierzytelności reguluje art. 1025 kodeksu postępowania cywilnego. Pierwszeństwo mają należności publiczno-prawne, następnie pracownicze i ewentualnie alimentacyjne. Inwestorzy są dopiero pod końcu tej listy, o czym również warto pamiętać.
Inaczej jest w sytuacji, gdy obligacje są zabezpieczone, np. przez poręczenie prezesa spółki. Warunek jest tylko taki, żeby faktycznie posiadał on majątek. W takim przypadku przedmiot zabezpieczenia służy w pierwszej kolejności zaspokojeniu roszczeń z nich wynikających. To może być np. nieruchomość. Oczywiście musi ona przedstawiać konkretną wartość rynkową, aby stanowiła rzeczywistą a nie iluzoryczną gwarancję.
Autorem publikacji jest adwokat Jakub Bartosiak z Kancelarii Michrowski Bartosiak Family Office
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl