Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Przemysław Ciszak
Przemysław Ciszak
|

Kryzys naftowy uderza w najbogatszy kraj Skandynawii. Norwegia musi sięgnąć do rezerw

0
Podziel się:

Dla norweskiej gospodarki rekordowo niskie ceny ropy naftowej to rzecz znacznie bardziej problematyczna niż globalny kryzys finansowy.

Kryzys naftowy uderza w najbogatszy kraj Skandynawii. Norwegia musi sięgnąć do rezerw
(Oyvind Hagen/Statoil ASA)

Norwegia przez globalny kryzys finansowy przeszła względnie nietknięta. Ale rekordowo niskie ceny ropy naftowej duszą jej gospodarkę. - Czekają nas poważne zmiany - zapowiadał pod koniec ubiegłego roku król Harald V. Wydawało się, że wieszczy odległą przyszłość. Trzeba było zaledwie 10 miesięcy, aby jego prognozy się ziściły. Skandynawski kraj stoi teraz przed historyczną decyzją.

Tempo wzrostu norweskiego PKB ewidentnie hamuje. Jeszcze w czwartym kwartale ubiegłego roku ta gospodarka rosła w tempie 3,2 proc., a już w I kw. tego roku tylko 1,5 proc. Jak wyjaśniają eksperci, ma to związek ze ścisłym powiązaniem gospodarki kraju z przemysłem naftowym i trwałym spadkiem cen ropy na światowych rynkach.

Skutki zaczyna odczuwać nie tylko branża wydobywcza, ale i związane z nią norweskie uczelnie, a także dostawcy usług i sprzętu. Do tego dochodzi rosnące bezrobocie, które w listopadzie 2014 roku wynosiło 3,7 proc., a w maju 2015 roku już 4,3 proc. Mimo że norweska stopa bezrobocia nadal należy do najniższych w Europie, rosnąca tendencja niepokoi analityków. Zwłaszcza że to najwyższy wskaźnik dla tego kraju od co najmniej 11 lat.

- Branża naftowa zareaguje redukcją kosztów, a pod tym należy rozumieć zwolnienia. Prognozuje się, że tylko w tym roku pracę może stracić około 10 tysięcy pracowników, a trzy razy tyle w kolejnym roku – dodaje Grzegorz Maziak, ekspert e-petrol.

W przemyśle naftowym i gazowym zatrudnionych jest około 250 tysięcy osób. Od 2013 roku do dziś zlikwidowano w nim około 15 tys. miejsc pracy – wyliczył Bank Norwegii. W sumie do 2016 roku pracę może stracić mniej więcej co szósty zatrudniony w tej branży – wynika z danych Centralnego Biura Statystycznego, na które powołuje się norweski dziennik The Norway Post.

Źródło: na podstawie danych Trading Economics

Problemy ma również krajowy Statoil, który już zapowiada kolejną rundę cięć. – Jeśli spojrzeć na wyniki finansowe, to faktycznie spółka odnotowała spadek, ale sytuacja nie jest dramatyczna. Mimo tego koncern będzie chciał ograniczyć straty, zwłaszcza na rodzimym gruncie, gdzie koszty pracownika są bardzo wysokie, a związki zawodowe były w stanie, nawet w trudnych dla firmy miesiącach, wynegocjować podwyżki – przypomina Maziak.

**Norwegia sięgnie do rezerw? To dla niej ratunek, ale...**

- Znacznego pogorszenia się sytuacji gospodarczej Norwegii nie należy się jednak spodziewać. Polska z pewnością chciałaby mieć takie problemy, jak Norwegia. Ten kraj od lat odkładał pieniądze z środków sektora naftowego i gazowego na specjalny fundusz inwestycyjny – zaznacza ekspert e-petrol. - To "miękka poduszka". Pytanie tylko, czy i jak głęboko rząd zdecyduje się sięgnąć do tej "kieszeni ratunkowej".

Przez lata oszczędzania na czarną godzinę w kasie państwowego funduszu majątkowego zebrało się około 875 miliardów dolarów – podaje Bloomberg. Jednak uruchomienie tych pieniędzy byłoby ruchem bezprecedensowym. Jak dotąd żaden minister finansów nie zdecydował się sięgnąć do rezerw.

Mimo tego, jak pisze Bloomberg, albo rząd w Oslo będzie musiał zrobić ten historyczny ruch, albo ograniczyć wydatki w momencie, w którym kraj ich najbardziej potrzebuje. Poziom oszczędzania może zacząć przewyższać dochody z ropy przekazywane do funduszu majątkowego z myślą o przyszłych pokoleniach. Rząd obawia się również cięć rozbudowanego i kosztownego systemu socjalnego.

Sprawdź, jak zmieniały się ceny ropy naftowej notowanej na giełdzie w Londynie

Problem okazał się na tyle istotny, że wywołał trudną debatę, w której stale padało pytanie o powody, dla których Norwegia doszła do tego punktu szybciej niż się spodziewano.

**Koniec epoki ropy? Idą zmiany**

- Czekają nas poważne zmiany – wieszczył pod koniec ubiegłego roku król Harald V. Wydawało się, że wieszczy odległą przyszłość. Trzeba było zaledwie 10 miesięcy, aby prognozy się ziściły.

- Tak zwany kryzys naftowy sprowokował w Norwegii dyskusję o zmianie ustawodawstwa. Poważnie myśli się o zmianie systemu podatkowego i wprowadzaniu ulg dla inwestorów – mówi Grzegorz Maziak. – Do tego od kilku lat Skandynawowie starają się zróżnicować swoją gospodarkę. Stawiają na innowacje i próbują odejść od ropy naftowej – dodaje.

Potwierdziła to jakiś czas temu również premier Królestwa Norwegii, zapowiadając, że przyszłoroczny budżet skupiać się będzie na walce z bezrobociem, transformacji ekonomii i zwiększaniu konkurencyjności norweskiej gospodarki.

Ceny ropy naftowej wpłynęły nie tylko na bezrobocie, ale i na kurs korony norweskiej. Od maja królewska waluta nieprzerwanie słabnie względem dolara i euro. Jeszcze trzy miesiące temu dolar kosztował 7,4 korony, a dziś już trzeba za niego zapłacić 8,2 korony. Podobnie w przypadku euro: w maju kosztowało 8,4 korony, dziś warte jest 9,1.

Jak tłumaczą analitycy DM mBanku, jest to związane zarówno z krótkoterminowym wpływem spadających cen ropy, jak i z pogorszeniem się warunków fundamentalnych dla gospodarki w długim okresie. Norwegia jest największym producentem ropy naftowej w Europie Zachodniej, dlatego coraz gorsze warunki na rynku tego surowca wywołują silną presję na walutę.

Dodatkowo norwescy producenci ropy muszą liczyć się z faktem, że na trudnym rynku pojawił się kolejny potężny konkurent. Perspektywa zniesienia sankcji z Iranu, który gotowy jest zalać rynek dodatkowymi baryłkami ropy - a co za tym idzie kolejny raz zainicjować spadki cen czarnego złota - powoduje, że prognozy dla norweskiej korony wyglądają raczej niekorzystnie.

Zobacz kurs norweskiej waluty w stosunku do dolara i euro

- Koniec z ropą i gazem – przekonywała już dwa lata temu cytowana przez Bloomberga premier Erna Solberg. - Potrzebujemy nowych wyznaczników naszego bogactwa. Dopiero zaczęliśmy naszą zmianę – mówiła. Wtórował jej również Tord Lien, minister odpowiedzialny za ropę i energetykę. – Boom na ropę prawdopodobnie dobiegł już końca – mówił w maju tego roku cytowany przez agencję Reutera.

- Chociaż Norwegia jakiś czas temu ogłosiła koniec epoki ropy naftowej, to trudno sobie wyobrazić obecnie alternatywę dla tego surowca. Stanowi ona drugi po węglu surowiec energetyczny i w perspektywie najbliższej dekady niewiele się zmieni – komentuje w rozmowie z Money.pl ekspert rynku paliw e-petrol. – W dalszej perspektywie spodziewam się raczej podwyżek cen ropy niż utrzymania na tak niskich poziomach, jakie mamy dzisiaj. Ropa znów wróci do łask - dodaje.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)