Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Mateusz Ratajczak
Mateusz Ratajczak
|
aktualizacja

30 tys. ukrytych ofiar epidemii. Tak wielu Polaków w ostatniej dekadzie nie umierało nigdy

188
Podziel się:

Jak wynika z informacji money.pl, od stycznia do początku grudnia umarło o 45 tys. Polaków więcej niż w tych miesiącach w 2019 roku. Tylu mieszkańców ma Kołobrzeg i Tarnobrzeg. Tyle też osób zamieszkuje warszawską dzielnicę Wilanów. Liczba ukrytych ofiar wirusa przekracza już 30 tys. Wiele wskazuje na to, że szczyt tej fali epidemii mamy jednak za sobą.

30 tys. ukrytych ofiar epidemii. Tak wielu Polaków w ostatniej dekadzie nie umierało nigdy
Liczba zgonów w Polsce zaczęła - po wielu tygodniach - maleć. To może być oznaka końca drugiej fali epidemii (PAP, PAP)

Jak wynika z informacji money.pl, jeszcze w tym miesiącu Narodowy Instytut Zdrowia - Państwowy Zakład Higieny i Główny Urząd Statystyczny przedstawią pierwsze wnioski dot. ukrytych i nadmiarowych zgonów w Polsce. W ostatniej dekadzie tak wielu Polaków jeszcze nigdy nie umierało. Analizę danych o umieralności zleciło Ministerstwo Zdrowia w odpowiedzi m.in. na publikacje money.pl.

To właśnie statystyki zgonów najlepiej pokazują skalę epidemii w danym kraju. Powód jest prosty. W żadnym stopniu nie zależą od liczby przeprowadzonych testów.

W tym roku umarło już o 45 tys. osób więcej niż w analogicznym okresie rok temu. W 2019 roku - do końca listopada - urzędnicy wystawili 377 tys. aktów zgonu. Jak wynika z informacji money.pl, w tym roku (w tym samym czasie) liczba zgonów wyniosła ponad 422 tys.

Koronawirus zabija o wiele więcej Polaków niż nam się wydaje. I pośrednio (np. przez skupioną na jednym temacie służbę zdrowia, trudniejszy dostęp do lekarzy lub po prostu strach przed medykami), i bezpośrednio (przez wirusa i chorobę, którą wywołuje).

Poniżej prezentujemy dane dot. umieralności Polaków w poszczególnych tygodniach roku. Są tutaj dane dotyczące ostatniej dekady oraz średniej z tego okresu. Zwykle każdy tydzień przynosi od 7 do 8 tys. wystawionych aktów zgonu. Od 13 tygodni można zaobserwować silny wzrost wystawianych dokumentów.

Od 36. do 49. tygodnia tego roku (czyli od poniedziałku 31 sierpnia do 6 grudnia) umarło 154 tys. Polaków. Rok temu w analogicznym okresie umarło 106 tys. Polaków. Różnica to 48 tys. Tymczasem w tym okresie Ministerstwo Zdrowia zaraportowało dokładnie 18 tys. zgonów z powodu COVID-19 i chorób współistniejących. Nadwyżka wciąż jest znaczna.

Cała reszta to ukryte ofiary wirusa. Jak wynika z analizy money.pl, ukrytych ofiar epidemii jest już blisko 30 tys. 

Nie mieli testu, nie mieli potwierdzonego wirusa, w statystykach COVID-19 ich nie ma. I nie będzie. Dlatego są to ukryte ofiary epidemii.

Jak jednak wynika z analizy money.pl, od trzech tygodni liczba zgonów systematycznie spada. Wskazują na to dane w państwowym Rejestrze Stanu Cywilnego. A to może oznaczać, że szczyt drugiej fali epidemii mamy za sobą. I chodzi zarówno o szczyt liczby zakażeń, jak i rekordy liczby ofiar. W 49. tygodniu, czyli od 30 listopada do 6 grudnia, urzędy wystawiły 7,7 tys. aktów zgonu.

Zobacz także: Zobacz także: Prof. Simon: szczepionka nie zakończy epidemii (WIDEO)

Dane za wszystkie tygodnie tego roku, które prezentujemy na wykresie poniżej, udostępniło money.pl jeszcze pracujące Ministerstwo Cyfryzacji, a wygenerowane zostały z Rejestru Stanu Cywilnego. Arkusz kalkulacyjny podpisany jest jako stworzony przez Kancelarię Prezesa Rady Ministrów (obecnie MC jest włączony do KPRM). Do tego zebraliśmy informacje z ostatniej dekady - za Polskim Instytutem Ekonomicznym (również na podstawie tego samego rejestru).

- Statystyki opierają się na dacie zgonu, a nie na dacie sporządzenia aktu zgonu przez Urząd Stanu Cywilnego - zaznacza wydział komunikacji Ministerstwa Cyfryzacji, działające teraz pod Kancelarią Prezesa Rady Ministrów. Co to oznacza? Dane "zamykające" ubiegły tydzień są aktualizowane jeszcze przez 2-3 dni.

- Od daty zgonu do daty zgłoszenia tego zgonu w USC i sporządzenia aktu zgonu mija kilka dni. Dlatego zgony w Rejestrze Stanu Cywilnego pojawiają się z opóźnieniem - czytamy w odpowiedzi na pytania money.pl. Dane dla powyższych wykresów zostały wygenerowane w poniedziałek o godzinie 7.30.

Analizy trwają

W rozmowie z money.pl rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz wyjaśnia, że na pewno na wzrost liczby zgonów rzutuje epidemia.

- Jest przyczyną bezpośrednią i pośrednią wzrostów, które odnotowywaliśmy w ostatnich tygodniach. Bezpośrednia to zgony z potwierdzonym COVID-19, a pośrednia to zgony spowodowane rzadszymi wizytami u lekarza, czy nawet przez lęk przed wizytą u lekarza. Oczywiście nie bez wpływu jest ograniczony dostęp do służby zdrowia - dodaje.

- Jednak lepsze światło na te dane rzucą wspólne prace GUS i NIZP-PZH - podkreśla Wojciech Andrusiewicz. Jak przekonuje, eksperci sprawdzają dokładnie wszystkie dane o zgonach i opracowują specjalny raport.

Główny Urząd Statystyczny takie informacje pokazuje co dwa lata, jednak - jak podkreśla resort zdrowia - w tym wypadku takiego czasu oczywiście nie ma. W dokumencie ma znaleźć się odpowiedz na najważniejsze pytanie: co spowodowało nadwyżkę zgonów w Polsce.

- Każda śmierć to oczywiście tragedia, to ból najbliższych i trudne przeżycia emocjonalne. Od tego trzeba zacząć rozmowę o nadmiernej umieralności Polaków. Liczby oznaczają nadmierne i realne cierpienie. Z perspektywy populacji Polski te kilkadziesiąt tysięcy dodatkowych zgonów nie zmienia jednak drastycznie ani sytuacji demograficznej, ani społecznej, ani ewentualnej sytuacji ekonomicznej - mówi prof. Piotr Szukalski, ekspert demografii z Uniwersytetu Łódzkiego.

Dlaczego dodatkowe zgony nie wpływają na sytuację demograficzną? Gdyż głównie dotyczą tylko kilku grup wiekowych. - Epidemia koronawirusa spowodowała, że narażone na szybszą śmierć są osoby starsze. I to one najczęściej umierają. Zwykle przecież są to już ludzie mniej mobilni, mniej majętni, ale również ludzie, którzy już nie zakładają rodzin i nie płodzą potomstwa. Stąd ten wpływ jest siłą rzeczy mniejszy - dodaje.

Prof. Szukalski zwraca uwagę, że epidemia może mieć wpływ na demografię i społeczeństwo z innego powodu. Może sprawić, że urodzi się jeszcze mniej Polaków niż zwykle.

- W Polsce w czasie epidemii zawierane jest o wiele mniej małżeństw niż zwykle, a to małżeństwo jest zwykle pierwszym krokiem do rodzicielstwa. Może się zatem okazać w ciągu najbliższego roku, że urodzi się po prostu mniej osób. O tym przekonamy się dopiero w perspektywie najbliższego roku - tłumaczy.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(188)
Krakowianka
3 lata temu
MATEUSZ RATAJCZAK jest Pan świadectwem upadku dziennikarstwa w Polsce. Nierzetelny kłamliwy artykuł. Brak uczciwej analizy danych. Każdy wie, że lekarze są opłacani ekstra za pacjentów covidowych żywych i umarłych. Więc teraz wszyscy umierają na covid. W PRL Polacy takich jak Pan nazywali reżimowymi sługusami.
jawiem
3 lata temu
klamstwo klamstwo i jeszcze raz klamstwo !!!!!
marek40
3 lata temu
ta pandemia i nfz przypomina program Emila o fotoradarach i strazy miejskiej maszynka do zarabiania kasy
marek40
3 lata temu
jak zaczniecie sie zajmowac pacjentami a nie corona virusem to przynajmniej polowa z tej liczby by zyla
Robin
3 lata temu
Nie napisali tylko ze z tych 18tys zmarlych na Covida, faktycznie bez chorob wspolistenjacych zmarlo okolo 1/5. Czyli na samego Covida zmarlo jakies 5tys. A przez brak dostepu do opieki zdrowotnej zmralo ponad 30tys. Wiec na jakiego grzyba Covid i osoba cjora na Covid jest traktowany obecnie jako najwazniesza, a pozostale, cierpiace osoby sa juz nie wazne !!!
...
Następna strona