Oficjalnie na Wyspach mieszka 905 tys. Polaków. Mogą tam bez problemu przebywać i pracować, bo w końcu Wielka Brytania jest ciągle częścią Unii. Co jednak, gdy brexit wreszcie nastąpi? Teoretycznie powinno się stać to już pod koniec października. Wówczas prawo do mieszkania i pracy powinien zagwarantować Polakom status osoby osiedlonej.
Tyle że Polacy do wysyłania aplikacji, by zyskać ten status, wcale się nie palą. Na koniec sierpnia 2019 r. wysłało ją zaledwie 240 tys. Polaków, czyli nieco ponad 26 proc. wszystkich imigrantów. Jesteśmy więc pod tym względem na szarym końcu spośród wszystkich narodów unijnych.
Dla porównania - wnioski wypełniło już niemal 70 proc. Bułgarów, 60 proc. Austriaków oraz połowa Węgrów.
Ewa Suwara, rzeczniczka MSZ, przyznaje w rozmowie z money.pl, że jest tym zaniepokojona. Dlatego zapowiada dużą kampanię informacyjną dla Polaków na Wyspach, która ma ruszyć już niebawem. Informacje o tym, co trzeba zrobić, by legalnie pozostać na Wyspach po brexicie. Reklamy, ogłoszenia i specjalistyczne artykuły mają się pojawić w mediach społecznościowych, ale i tych tradycyjnych - również polonijnych.
"Trzy przyczyny"
Również Jakub Krupa, członek zarządu Polskiego Ośrodka Społeczno-Kulturalnego w Londynie, martwi się małą liczbą wniosków. Przypomina jednak, że ci, którzy mieszkają już na Wyspach, mają jeszcze czas na składanie aplikacji. Brytyjczycy wyznaczyli tu datę graniczną na koniec czerwca 2021 r. lub grudzień 2020 r. - o ile Wielka Brytania wyjedzie z UE bez umowy.
Zdaniem Krupy, to raczej nie powinno się zmienić, mimo że proces wychodzenia z UE na Wyspach jest bardzo chaotyczny, a politycy nie mogą się ze sobą dogadać nawet w podstawowych sprawach.
- Jednak oczywiście nie warto czekać na składanie wniosków do tego czasu. Mogą się bowiem pojawić komplikacje ze względu na to, że brytyjska Polonia jest naprawdę liczna. Potencjalnie jest więc ryzyko, że tak duża grupa nie przebije się przez system "na ostatnią chwilę" - dodaje członek zarządu POSK.
Kto może mieć problemy z uzyskaniem status? Są to na przykład ci, którzy pracują na czarno lub nie są w UK zameldowani. Aplikacja, przez którą składa się dokumenty, może żądać dokumentów poświadczających zatrudnienie. Wszystkie takie osoby powinny zainteresować się uregulowaniem swojego statusu jak najszybciej.
Krupa przypomina też, że do wyrobienia statusu niezbędny jest również paszport biometryczny. Nie każdy go posiada, a część Polaków w ogóle ma przeterminowane dokumenty.
Skąd właściwie wynika opieszałość przy składaniu wniosków? Jakub Krupa wymienia trzy główne przyczyny.
- Sporo Polaków ma poczucie, że jeszcze nie wiadomo, co się z tym brexitem naprawdę stanie. Więc na razie nie chcą poświęcać czasu na skomplikowaną procedurę, która wymaga wygenerowania wielu dokumentów. Drugą przyczyną moim zdaniem jest to, że aplikacja do składania dokumentów nie jest najprostsza, a dodatkowo rząd brytyjski sprawy nie ułatwia i nie informuje wystarczająco dobrze o wszystkich procedurach - uważa Krupa.
A co z trzecią przyczyną? - pytamy eksperta.
- Cóż, uważam, że to po prostu nasza cecha narodowa, że robimy wszystko na ostatnią chwilę - uśmiecha się Krupa.
Specjalista z POSK wymienia jeszcze jedną wielką zaletę składania wniosków o status osoby osiedlonej. - Po roku można już przyjąć brytyjskie obywatelstwo. To stosunkowo drogie, kosztuje ok. 1,4 tys. funtów, ale daje pełnię praw obywatelskich, w tym prawo do głosu. To mogłoby ponieść status Polaków w UK. Ciekawe, ile osób się na to zdecyduje - zastanawia się Jakub Krupa.
Niektórzy eksperci zastanawiają się jednak, czy niska liczba wniosków nie oznacza, że część Polaków chce jednak wrócić do swojej ojczyzny. Mogą to sugerować dane, które potwierdzają, że brytyjska Polonia jest coraz mniejsza. Jakub Krupa zauważa, że część Polaków na Wyspach o tym mówi. Zaznacza jednak, że dominują tu przede wszystkim kwestie rodzinne, a nie strach przed brexitem.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl