Co czeka złotego w 2026 roku? Ekonomiści pokazali prognozę
Rok 2026 na rynkach finansowych może upłynąć pod znakiem spokoju i kontynuacji trendów. Eksperci ING oraz PKO BP w rozmowach z PAP przewidują, że złoty pozostanie silny, a inflacja po chwilowym wzroście zacznie gwałtownie spadać, co otworzy drogę do obniżek stóp procentowych.
Polska waluta wchodzi w 2026 rok z perspektywą dużej stabilizacji, choć inwestorzy muszą przygotować się na okresy lekkich wahań. Według prognoz przygotowanych przez analityków dla Polskiej Agencji Prasowej, złoty ma szansę utrzymać swoją mocną pozycję względem euro, a kluczowymi czynnikami kształtującymi jego wycenę będą decyzje banków centralnych oraz tempo wzrostu gospodarczego. Strateg z banku PKO BP, Mirosław Budzicki, przewiduje, że średni kurs za cały rok będzie bliższy 4,2 zł za euro, co oznaczałoby niewielkie umocnienie względem średniej z 2025 roku, która wyniosła około 4,24 zł.
Rok 2026 jawi się jako rok kontynuacji nudnego trendu bocznego. Sądzę, że kurs złotego pozostanie stabilny i niewiele wskazuje, żeby sytuacja miała się zmienić – ocenił Mirosław Budzicki w rozmowie z PAP.
Ekspert zaznaczył jednocześnie, że rynek może doświadczać chwilowych odchyleń, przypominając sytuację z kwietnia 2025 roku, kiedy zapowiedzi wprowadzenia ceł przez USA wywołały większą zmienność. Fundamenty polskiej gospodarki pozostają jednak solidne, co powinno przyciągać kapitał inwestycyjny.
– Pozytywnie na wycenę złotego na pewno działa przyspieszenie wzrostu gospodarczego. W najbliższych kwartałach wzrost PKB może się zbliżyć do 4 proc., a to powinno prowadzić do napływu środków na inwestycje, a także rynek akcji czy obligacji – wskazał strateg PKO BP. Dodatkowym wsparciem dla złotego może być oczekiwany cykl obniżek stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych, który zazwyczaj poprawia sentyment do walut rynków wschodzących.
Milioner szczerze do bólu. "Czułem się debilem"
Inflacja pod presją spadkową
Równolegle do stabilizacji kursu walutowego, polska gospodarka ma zmierzyć się z nową dynamiką cenową. Choć szybki szacunek inflacji za grudzień 2025 roku może pokazać lekki wzrost do poziomu 2,6 proc., ekonomiści uspokajają, że jest to zjawisko o charakterze wyłącznie technicznym. Główny ekonomista ING Banku Śląskiego, Rafał Benecki, podkreśla, że początek 2026 roku przyniesie spadek inflacji poniżej celu banku centralnego, zbliżając się niemal do poziomu 2 proc.
Teraz ta niska baza podbija inflację lekko do góry, ale nie powinniśmy przykładać zbyt dużej wagi do tego wahnięcia. Ono ma charakter techniczny, a polityka cenowa przedsiębiorstw, w najważniejszych elementach koszyka inflacji, w ostatnich miesiącach pokazuje zupełnie odmienne podejście niż w ostatnich latach – wyjaśnił Rafał Benecki w rozmowie z PAP.
Ekspert wskazał, że barierą dla dalszych wzrostów cen jest słabnący popyt oraz mniejsza presja kosztowa, co było widoczne już w drugiej połowie 2025 roku.
Wśród czynników sprzyjających dezinflacji Benecki wymienił spowolnienie wzrostu wynagrodzeń, które w końcu zaczęło przekładać się na niższe ceny usług. Istotną rolę odegrają również surowce i żywność. – Mamy stosunkowo niskie prognozy cen ropy, ok. 57 dolarów za baryłkę. Do tego wszystkiego dochodzi mocny złoty – wyliczał ekonomista ING. Jego zdaniem na spadek dynamiki cen wpłynie również powrót do bardziej wyważonych decyzji w kwestii płacy minimalnej, której wcześniejsze, dwucyfrowe wzrosty obniżały konkurencyjność firm.
Decyzje RPP i geopolityka
Sytuacja makroekonomiczna wymusi reakcję Rady Polityki Pieniężnej, choć ekonomiści nie spodziewają się gwałtownych ruchów już w styczniu. Obecnie stopa referencyjna wynosi 4 proc., po tym jak w 2025 roku RPP obniżyła ją łącznie o 175 punktów bazowych. Rafał Benecki zakłada, że w 2026 roku dojdzie do trzech kolejnych obniżek o 25 punktów bazowych każda, co doprowadzi główną stopę NBP do poziomu 3,25 proc.
– Myślę, że Rada chce jeszcze trochę poanalizować sytuację, zobaczyć efekty tych dotychczasowych obniżek. Pamiętamy, że RPP ostatnio często zaskakuje i jej komunikacja jest mało przejrzysta, więc stycznia nie można wykluczyć – zaznaczył Benecki. Według jego prognoz, pierwsza obniżka nastąpi prawdopodobnie w marcu, kolejna w drugim kwartale, a ostatnia po wakacjach. Taki scenariusz jest zbieżny z oczekiwaniami rynkowymi, choć niektórzy gracze liczą na jeszcze głębsze cięcia, nawet do poziomu 3 proc.
Ważnym elementem układanki pozostaje sytuacja za wschodnią granicą. Ewentualne zakończenie konfliktu między Ukrainą a Rosją mogłoby stać się silnym impulsem dla polskiej waluty. – Gdyby doszło do zakończenia wojny, to złoty w pierwszym okresie mógłby się umocnić o 5-10 gr do euro, w okolice 4,15 zł za euro – ocenił Mirosław Budzicki z PKO BP. Z drugiej strony, rynkowym bezpiecznikiem pozostaje Ministerstwo Finansów. Ekspert zauważył, że przy ewentualnym osłabieniu złotego w okolice 4,35 zł za euro, resort prawdopodobnie zwiększy skalę wymiany walut na rynku, ograniczając dalszą deprecjację.