Doktora Mentzena zmagania z długiem. "Szkodzi, gdy jest szkodliwy" [OPINIA]
Nie istnieją twarde dowody na to, że wyższy dług publiczny prowadzi do niższego wzrostu gospodarczego, ani na to, że istnieje uniwersalny próg zadłużenia, którego przekroczenie grozi bankructwem kraju. Nie istniały też w 2015 r., gdy Sławomir Mentzen, kandydat Konfederacji na prezydenta, stawiał takie tezy w swojej rozprawie doktorskiej.
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Idziemy pełną parą na zderzenie ze ścianą – ostrzega w swoich wystąpieniach Mentzen, wskazując na wzrost zadłużenia polskiego rządu, które w tym roku sięgnie prawdopodobnie niemal 58 proc. PKB. Jego zwolennicy mają prawo sądzić, że kandydat Konfederacji wie, co mówi. Kwestii długu publicznego poświęcona była jego dysertacja doktorska, którą obronił w lutym 2015 r. na Wydziale Nauk Ekonomicznych i Zarządzania Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.
W rozprawie "Optymalizacja poziomu długu publicznego w świetle ekonomii matematycznej" przyszły doktor nauk ekonomicznych przekonuje, że "istnieje negatywny wpływ długu publicznego na wzrost gospodarczy" oraz pewien krytyczny poziom zadłużenia, którego przekroczenie "powoduje nieuchronne bankructwo". Obie tezy są jednak bardziej wyrazem przekonań autora niż wynikiem jego ustaleń. Nie potwierdza ich też literatura naukowa, w tym ta, która była dostępna w czasie, gdy Mentzen pracował nad swoim doktoratem.
Co ciekawe, był to akurat okres, gdy pod wpływem kryzysu zadłużeniowego w strefie euro, w środowisku ekonomistów toczyła się ożywiona dyskusja na temat tego, jak należy takim wstrząsom zapobiegać, jaki poziom długu publicznego jest rzeczywiście groźny i od czego to zależy. Mentzen tego fermentu nie odnotował. Przywołał jedynie badania, które potwierdzały jego tezy, w tym artykuł, który był przedmiotem głośnej kontrowersji z powodu błędów obliczeniowych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Polak buduje satelity i systemy kwantowe - wprowadza Polskę do kosmicznej elity - Grzegorz Brona
Więcej publicystyki niż nauki
Zgodnie z ustawą "Prawo o szkolnictwie wyższym" przedmiotem rozprawy doktorskiej "jest oryginalne rozwiązanie problemu naukowego, oryginalne rozwiązanie w zakresie zastosowania wyników własnych badań naukowych w sferze gospodarczej lub społecznej (...)". Sam przegląd istniejącej literatury nie byłby więc wystarczający, aby uzyskać stopień doktora. Mentzen zaproponował więc też własne wyliczenia, ale – co w kilku miejscach przyznaje – są one albo trywialne (np. taki, że bardziej zadłużyć mogą się kraje, które szybko się rozwijają lub mają niskie koszty obsługi długu) albo nie pozwalają na twarde wnioski.
"Przede wszystkim dopuszczalne jest zaciąganie długu, nie może on jedynie stać się zbyt wysoki, ponieważ staje się zbyt dużym obciążeniem dla gospodarki" – dowodzi. Jaki dług jest zbyt wysoki? Na to pytanie jednoznacznej odpowiedzi Mentzen nie udziela – a w każdym razie nie takiej, która wynikałaby z jego dociekań. W pewnym momencie ocenia - odnosząc się do danych, wedle których w latach 1995-2011 średni poziom długu publicznego w 27 krajach UE wynosił 52 proc. PKB – że nadmierne zadłużenie jest w UE problemem powszechnym. To ocena spójna z poglądu, z którego jest znany wyborcom, że szkodliwy dla gospodarki jest nawet niski jak na dzisiejsze standardy stosunek długu publicznego do PKB. To jednak pogląd, a nie fakt.
W innym miejscu Mentzen pisze, że przedstawił "wiele argumentów za szkodliwością nadmiernego zadłużenia". Kiedy zadłużenie jest nadmierne? Wtedy, gdy jest szkodliwe, czyli prowadzi do wzrostu kosztów obsługi długu publicznego i spowolnienia wzrostu gospodarczego. Problem w tym, że poziom zadłużenia, który idzie w parze z tymi negatywnymi zjawiskami, jest w każdym kraju inny – co również lider Konfederacji przyznaje. Zauważa nawet, że z tego powodu nie ma sensu narzucanie wszystkim krajom jednakowych kryteriów stabilności finansów publicznych, takich jak obowiązujący w UE limit długu na poziomie 60 proc. PKB. W jaki sposób od tego wniosku dochodzi do konkluzji, że "rządy powinny prowadzić politykę zmierzającą do zmniejszenia wysokości długu publicznego", pozostaje zagadką.
To stagnacja skutkuje wzrostem długu, a nie na odwrót
Jaki jest obecny stan wiedzy na temat związku długu publicznego z tempem wzrostu gospodarczego? Według metaanalizy (syntezy wielu badań empirycznych) przeprowadzonej kilka lat temu przez Philippa Heimbergera, ekonomistę z Wiedeńskiego Instytutu Międzynarodowych Badań Ekonomicznych (WIIW), 816 szacunków z 47 różnych badań średnio wskazało, że wzrost długu publicznego o 10 proc. PKB idzie w parze ze spadkiem tempa wzrostu gospodarczego o 0,14 pkt proc. Bardziej obrazowo: gdyby dług publiczny Polski sięgnął 80 proc. PKB, to nasza gospodarka rozwijałaby się w tempie o około 0,3 pkt proc. niższym niż obecnie.
Heimberger podkreśla jednak, że nawet ten niezbyt silny związek między zadłużeniem a kondycją gospodarki, który na pierwszy rzut oka widać w badaniach, znika, gdy weźmie się poprawkę na (niezamierzoną) stronniczość czasopism naukowych. Co to oznacza? Że częściej publikowane są wyniki, które są statystycznie istotne i spójne z dominującą teorią. Wyniki, które nie potwierdzają tezy, że wzrost długu publicznego ma negatywny wpływ na gospodarkę, częściej są pomijane.
Kluczowym wnioskiem z analizy austriackiego ekonomisty jest jednak ten, że te badania, które biorą pod uwagę współzależność długu publicznego i wzrostu gospodarczego, nie wskazują zwykle na silny związek przyczynowy między pierwszym a drugim z tych wskaźników. Inaczej mówiąc, w tych krajach, w których wysokie zadłużenie idzie w parze z niemrawym wzrostem gospodarczym, oba zjawiska mają często inną, wspólną przyczynę.
Heimberger od lat zwracał na to uwagę, np. w ramach swojej "Kampanii przeciwko nonsensowi na temat Włoch", którą prowadził na X (dawniej Twitter). Tłumaczył, że Włochy – jeden z najbardziej zadłużonych krajów UE - doświadczyły kilku szoków, które wpędziły je w stagnację (jednym z nich była konkurencja kosztowa krajów Europy Środkowo-Wschodniej). Rząd próbowały ograniczać wydatki publiczne, zgodnie z dominującym paradygmatem, co tylko pogłębiało spowolnienie. W rezultacie dług narastał.
MFW tłumaczy się z gorzkiego lekarstwa
Te wnioski nie będą zaskoczeniem dla nikogo, kto śledził debatę wokół artykułu Carmen Reinhart i Kennetha Rogoffa z początku 2010 r. To właśnie ta kontrowersyjna publikacja, której sporo miejsca poświęcił Mentzen. Reinhart i Rogoff na podstawie danych z 44 gospodarek z niemal 200 lat doszli do wniosku, że gdy dług publiczny kraju przekracza krytyczny próg – w okolicy 90 proc. PKB - tempo jego rozwoju wyraźnie spada (średnio o ponad 2 pkt proc. w stosunku do państw, których zadłużenie jest w przedziale od 60 do 90 proc. PKB). W dojrzałych gospodarkach taka zmiana często oznacza w praktyce recesję.
Reputacja Reinhart i Rogoffa, byłego głównego ekonomisty Międzynarodowego Funduszu Walutowego, sprawiła, że ich artykuł był często przywoływany przez zwolenników restrykcyjnej polityki fiskalnej, która miała doprowadzić do obniżenia długu narosłego w trakcie globalnego kryzysu finansowego. – Ten wniosek jest szczególnie istotny w momencie, gdy zadłużenie państw Europy zbliża się do progu 90 proc. PKB – mówił latem 2011 r. Olli Rehn, unijny komisarz ds. gospodarczych, odnosząc się do ustaleń amerykańskich ekonomistów.
Trzy lata później trzech ekonomistów z Uniwersytetu w Massachusetts powtórzyło wyliczenia Reinhart i Rogoff, uzyskując inne rezultaty. Owszem, kraje o zadłużeniu przewyższającym 90 proc. PKB rozwijały się zwykle wolniej niż te o mniejszych zobowiązaniach, ale różnica była niewielka. Jak się okazało, do oryginalnego artykułu wkradły się błędy obliczeniowe, spotęgowane złym doborem metod statystycznych.
Amerykański duet przyznał, że część zarzutów jest uzasadniona, choć podkreślił, że nie przekreśla to zasadniczej tezy, że wysoki poziom długu jest niebezpieczny. Reinhart i Rogoff zaczęli się jednak na ten temat wypowiadać ostrożniej. Zastrzegali, że nigdy nie mówili o istnieniu związku przyczynowego między wysokim zadłużeniem a niskim tempem wzrostu gospodarczego, tylko o współwystępowaniu tych zjawisk. Rzecz w tym, że taki wniosek jest mało interesujący dla rządów odpowiedzialnych za politykę budżetową. Nie pozwala na przykład obronić tezy, że można pobudzić gospodarkę, obniżając poziom długu publicznego, czyli prowadząc bardziej restrykcyjną politykę fiskalną. Albo, że niewskazane jest rozluźnianie polityki fiskalnej w reakcji na recesję, nawet gdy występuje przy wysokim zadłużeniu.
Mniej więcej w tym samym czasie, na początku 2013 r., Międzynarodowy Fundusz Walutowy przyznał, że nie doceniał negatywnego wpływu polityki zaciskania pasa (cięć wydatków publicznych i podwyżek podatków) na aktywność w gospodarce. W rezultacie jego zalecenia dla krajów z południa strefy euro, które doświadczyły kryzysu zadłużeniowego, były zbyt radykalne. Można argumentować, że te kraje nie miały wyboru: wyjście z kryzysu przez pobudzenie wzrostu gospodarczego, co pozwoliłoby "wyrosnąć z długu", nie było możliwe, bo inwestorzy nie byli skłonni rządom Grecji, Włoch i Hiszpanii pożyczać. W 2013 r. ten problem był już rozwiązany. Rok wcześniej ówczesny prezes EBC Mario Draghi w słynnym wystąpieniu udzielił bowiem tym państwom gwarancji, przywracając im wiarygodność w oczach inwestorów.
Zadłużenie sektora prywatnego jest groźniejsze
To jeden z "niuansów", którego w doktoracie Mentzena (liczącym zaledwie 90 stron) brakuje. Ustalenie, że istnieje jakiś – specyficzny dla każdego kraju – poziom długu publicznego, którego przekroczenie naraża gospodarkę na problemy, prowokuje pytanie, od czego ten poziom zależy. Literatura naukowa daje kilka odpowiedzi. Kluczowa jest struktura zadłużenia i kontekst.
Wiadomo na przykład, że bardziej ryzykowne jest zadłużenie wobec podmiotów zagranicznych, a w szczególności zadłużenie w walutach obcych – które uniemożliwia interwencję banku centralnego, która pozwala stabilizować koszty obsługi zobowiązań. To jedna z przyczyn tego, że gospodarki rozwijające się – o niskim poziomie oszczędności krajowych - mają niżej zawieszone limity bezpiecznego zadłużenia, niż kraje rozwinięte.
Kontekst to z kolei poziom zadłużenia sektora prywatnego. Z badań ekonomistów z MFW wynika na przykład, że dla stabilności gospodarczej kraju większe zagrożenie stanowi właśnie wysoki poziom zobowiązań prywatnych podmiotów niż rządu. Problem w tym, że dług publiczny jest często substytutem długu prywatnego: niski poziom wydatków publicznych (np. na usługi edukacyjne, ochronę zdrowia) bywa źródłem wysokich i finansowanych kredytem wydatków podmiotów prywatnych (to przykład Chin, gdzie dług publiczny jest ograniczony, ale sektor prywatny jest mocno zadłużony). Dlatego tezy Mentzena, że prawie zawsze optymalną polityką jest obniżanie długu publicznego, nie da się obronić.
Grzegorz Siemionczyk, główny analityk money.pl