"Chory człowiek Europy" staje na nogi. Grecja przeszła długą drogę od kryzysu
Grecja nie jest już synonimem gospodarczej katastrofy. Kraj, który był symbolem kryzysu zadłużeniowego w Europie, obecnie wychodzi na prostą i zamierza spłacić kryzysowe długi wcześniej niż zakładano.
Przyzwyczailiśmy się przez lata, że gdy z Grecji napływają dane dotyczące deficytu budżetowego lub długu publicznego, to są to wiadomości złe lub fatalne. Hellada zrobiła jednak istotny krok naprzód, choć do końca "kryzysowej odysei" jeszcze daleko.
"Kryzys w Grecji trwa w najlepsze. Co się wydarzy, gdy Grecja nie spłaci długów?" – artykuł o tak wymownym tytule został opublikowany w money.pl niemal dokładnie 10 lat temu. Sięgająca 2008 r. historia związana z greckimi problemami budżetowymi trwała wówczas w najlepsze, zaś mimo opanowania największego zagrożenia (z rozpadem strefy euro na czele), prognozy nie wyglądały przesadnie dobrze. Dekadę później, z Grecji płyną już o wiele lepsze doniesienia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Turyści pokochali greckie wyspy. Którą wybrać?
Grecja w budżetowej awangardzie
Pod koniec kwietnia Eurostat przedstawił dane dotyczące deficytów i nadwyżek budżetowych poszczególnych państw UE w 2024 r. Z wynikiem +1,3 proc. PKB Grecja znalazła się w wąskim gronie krajów będących na plusie – sztuka ta udała się jeszcze tylko Danii (4,5 proc.), Irlandii (4,3 proc.), Cyprowi (4,3 proc.), Luksemburgowi (1 proc.) i Portugalii (0,7 proc.).
Dla porównania, polski deficyt w sektorze instytucji rządowych i samorządowych za ubiegły rok wyniósł 6,6 proc.. Pod tym względem nasz kraj "wyprzedziła" tylko Rumunia (-9,9 proc.). Średnia dla całej UE wyniosła -3,2 proc. wobec -3,5 proc. w 2023 r.
Wróćmy do Grecji, gdzie komentatorzy podkreślają także wysoką pierwotną nadwyżkę budżetową, a więc wartość pomniejszoną o koszty obsługi długu publicznego (do którego w dalszej części artykułu przejdę). Tak mierzona nadwyżka sięgnęła 11,4 mld euro (4,8 proc. PKB) i przekroczyła wcześniejsze prognozy. Za wynikiem tym stał głównie dużo szybszy wzrost wpływów do budżetu (+8,1 proc.), aniżeli tempo wzrostu wydatków (+2,2 proc.). To z kolei jest efektem nie tylko trzymania wydatków w ryzach, ale i reform wzmacniających ściągalność podatków, które do najniższych nie należą.
Przykładowo, podstawowa stawka VAT w Grecji to 24 proc., a najwyższy próg podatku dochodowego (powyżej 40 tys. euro) to 44 procent. Rząd w Atenach od lat intensywnie walczy też z szarą strefą, która wciąż jednak pozostaje zdecydowanie największa w UE – w zależności od przyjętej metody, ekonomiści szacują jej rozmiar na ok. 20-30 procent.
Greckie finanse zasilą także przyjezdni, którzy od 2025 r. zapłacą wyższy podatek turystyczny.
– Grecja zbiera owoce wielu istotnych reform wprowadzonych w ostatnich latach. Wciąż jednak trzeba zrobić więcej na rzecz promowania konkurencyjności, udziału większej liczby osób młodych i kobiet w rynku pracy oraz utrzymywania wyraźnych pierwotnych nadwyżek budżetowych, przy jednoczesnym zachowaniu inwestycji – tymi słowami sekretarz generalny OECD podsumował ostatni raport tej organizacji poświęcony właśnie Grecji. Dodajmy, że bezrobocie w kraju wynosi 9 proc., wśród kobiet 12 proc., a wśród osób do 25 roku życia aż 25 procent.
Grecki dług spada, agencje ratingowe chwalą
Grecja zbiera pochwały także od agencji ratingowych, które w szczycie eurokryzysu cieszyły się w tym kraju sławą najgorszą z możliwych. W marcu agencja Moody’s jako ostatnia podniosła rating greckiego rządu z poziomu "śmieciowego" (Baa3) do "inwestycyjnego" (Ba1). Wcześniej podobne ruchy wykonały S&P oraz Fitch, które również przychylnie oceniają politykę rządu w Atenach.
"Uwzględniając politykę obecnego rządu, efekty reform oraz stabilne otoczenie polityczne, oczekujemy, że Grecja będzie w stanie generować wyraźne pierwotne nadwyżki budżetowe, które będą obniżać ciężar wysokiego długu" - napisali analitycy Moody’s.
Przejdźmy więc do długu, bez którego nie sposób właściwie ocenić stan greckich finansów publicznych i gospodarki. Według Eurostatu, dług publiczny Grecji na koniec 2024 r. sięgał 153,6 proc. PKB, co było największą relacją w całej UE. Na niechlubnym podium znajdują się jeszcze Włochy (135,3 proc.) i Francja (113 proc.).
Na ich tle Grecja wyróżnia się jednak szybkim tempem obniżania relacji zadłużenia do PKB – spadek względem 2023 r. wyniósł aż 10,3 pkt. proc., podczas gdy we Włoszech obserwowano wzrost o 0,7 pkt. proc., a we Francji o 3,2 pkt. proc. Co więcej, jeszcze w pandemicznym 2020 r. relacja długu do PKB wynosiła w Grecji 209 proc..
Wyraźna poprawa wskaźników gospodarczych pozwala snuć plany o szybszym zakończeniu kryzysowego rozdziału. Powołując się na anonimowe źródła w greckich kręgach władzy, agencja Reutera poinformowała, że Ateny chciałyby już do 2031 r. spłacić udzielone jej w czasie kryzysu pożyczki, których termin spłaty pierwotnie określono na 2041 r. Warto dodać, że Grecja już w 2022 r., również przed terminem, spłaciła zobowiązania wobec Międzynarodowego Fundusz Walutowego.
Uregulowanie kryzysowych rachunków nie jest jedynym celem, na który greckie władze chcą przeznaczać środki z generowanej nadwyżki sektora finansów publicznych. Jak ogłosił premier Kyriakos Mitsotakis, część środków ma trafić z powrotem do zwykłych Greków.
Dynamiczny wzrost połączony z walką z unikaniem podatków oraz szeregiem innych reform, przyniosły dodatkowe wpływy przekraczające nasze cele. Pomimo ścisłych europejskich reguł finansowych, istotna część tych pieniędzy może zostać przekazana obywatelom - powiedział Mitsotakis, cytowany przez agencję AP.
Na początek rząd planuje przeznaczyć miliard euro na szereg transferów socjalnych, skierowanych zwłaszcza do uboższych gospodarstw domowych. Wśród nich znajdują się m.in. zwrot jednego czynszu dla osób wynajmujących mieszkania oraz 250 euro dla osób starszych, niepełnosprawnych i nieposiadających ubezpieczenia. Jak donosi euronews.com, minister finansów Kyriakos Pierrakakis szacuje, że z dopłat do wynajmu skorzysta 948 tys. gospodarstw domowych, zaś z jednorazowego wsparcia nawet 1,4 mln spośród 10,5 mln obywateli Grecji.
Zapowiedziany przez rząd program nie odmieni diametralnie sytuacji zwykłych Greków, ani nie poprawi poziomu usług publicznych, na który mieszkańcy tego kraju wciąż narzekają. Nie sposób jednak jednocześnie prowadzić politykę zwiększania wydatków oraz spłaty zadłużenia. Lata temu Grecy (w dużym uproszczeniu) postawili na konsumpcję i wiadomo, jak to się skończyło. Na marginesie – Ateny zwiększają też wciąż wydatki na armię, przeznaczając na ten cel ponad 3 proc. PKB.
Grecka odyseja wciąż trwa
Ostateczne zostawienie za sobą konsekwencji kryzysu zadłużeniowego z przełomu pierwszej i drugiej dekady XXI w. zajmie Grecji jeszcze wiele lat. Poziom PKB per capita wciąż pozostaje niższy niż w 2008 r. Od tamtej pory Grecję przegoniła choćby Polska, mimo że przed kryzysem to Grecy byli od nas przeciętnie ok. 1,5-2 razy bogatsi. Co istotne, nisko wiszące owoce w postaci najpilniejszych reform być może zostały już zebrane i rząd w Atenach będzie musiał posunąć się do działań bardziej złożonych od pilnowania, by obywatele nie wyłudzali świadczeń socjalnych, a przedsiębiorcy nabijali transakcje na kasy fiskalne.
Perspektywę konieczności stawienia czoła trudniejszym wyzwaniom kreśli dla Grecji ekonomista Christopher Pissarides z London School of Economics. W wywiadzie dla dziennika "Kathimerini" cypryjski ekonomista wskazuje m.in. na konieczność ograniczenia biurokracji, wzmocnienia edukacji, zwiększenia inwestycji, a nawet zmiany mentalności wśród drobnych przedsiębiorstw, która utrudnia powstawanie dużych i bardziej produktywnych firm.
Z perspektywy całej Europy to oczywiście dobrze, że z Grecji (wreszcie) napływają pozytywne informacje. Nie można jednak zapominać, że UE jako całość ma przed sobą do wykonania szereg istotnych reform, które wzmocnią jej konkurencyjność względem reszty świata, z USA i Chinami na czele. Czas pokaże, czy te reformy wejdą w życie oraz czy Grecja dotrzyma wówczas kroku reszcie stawki. Pozostaje mieć nadzieję, że hasło "druga Grecja" za pewien czas znaczyć będzie nie tylko kraj, który pogrążył się z gospodarczych tarapatach, ale też potrafił z nich wyjść.
Michał Żuławiński, Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych