Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Marcin Walków
Marcin Walków
|
aktualizacja

Dostałem upgrade do pierwszej klasy. Oto jak wygląda namiastka luksusu w samolocie

Od lat byłem ciekaw, jak to jest lecieć pierwszą klasą. Miałem szczęście - podczas ostatniego lotu dostałem upgrade, czyli podwyższenie klasy podróży. Dzięki temu mogłem sprawdzić na własnej skórze, jak podróżują ci, którzy za bilet płacą kilkadziesiąt tysięcy złotych.

11
Podziel się
1 z 19
Dostałem upgrade do pierwszej klasy. Oto jak wygląda namiastka luksusu w samolocie
Dostałem upgrade do pierwszej klasy. Oto jak wygląda namiastka luksusu w samolocie
Boeing 777-300ER linii lotniczych Swiss ma osiem miejsc w pierwszej klasie (Adobe Stock, Markus Mainka, Robert)

Gdy po kilkugodzinnej przesiadce w Zurychu w kolejce do samolotu lecącego do Johannesburga nadszedł mój czas, zeskanowałem kartę pokładową. Usłyszałem złowrogi brzęczyk, zobaczyłem czerwone światełko i komunikat "Boarding unavailable" na niewielkim wyświetlaczu czytnika.

- Zła wiadomość jest taka, że pana miejsce musieliśmy przydzielić komuś innemu. Ale jest i dobra: pan poleci w pierwszej klasie, miłego lotu! - powiedziała pracownica obsługi naziemnej, oddając mi kartę oraz mały świstek papieru z przepustką na fotel 2A w Boeingu 777-300ER. A ja po wejściu do samolotu skierowałem swoje kroki w lewo, do kameralnego przedziału tuż za kokpitem.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Wkrótce paliwo za 6,70 zł? "Szybko dobijemy do tej granicy"

Pierwsza klasa w samolocie linii Swiss

Boeing 777-300ER w konfiguracji linii Swiss ma na pokładzie 320 miejsc, z czego 226 w klasie ekonomicznej, 24 w klasie Premium Economy, 62 w klasie biznes i osiem w pierwszej klasie. W tej ostatniej fotele mają układ 1+2+1, co oznacza, że każdy pasażer ma swobodny dostęp do przejścia.

Przy okazji kilku tekstów na temat klasy biznes różnych linii zawsze podkreślałem, że najważniejszy jest fotel, który można rozłożyć do płaskiego łóżka. W pierwszej klasie Swiss fotel ma 55,9 cm szerokości, a po rozłożeniu tworzy długie na 203 cm łóżko. Dodatkowo, każdy pasażer może zamknąć przestrzeń wokół siebie, tworząc kabinę, dającą niemal 100 proc. prywatności.

Taka kabina ma nieco ponad dwa metry długości. W przypadku rzędów skrajnych, zajmuje aż trzy okna. Te można naraz zasłaniać i odsłaniać jednym przyciskiem, który aktywuje elegancką roletę.

Co pasażer ma do dyspozycji w kabinie? Oprócz fotela z podnóżkiem jest jeszcze dodatkowe siedzisko tyłem do kierunku lotu, które staje się przedłużeniem łóżka. Do tego naprawdę sporych rozmiarów stół, który nada się zarówno do spożywania posiłków, jak i do pracy.

Jest też schowek z pilotem do sterowania multimediami, oświetleniem i wzywania załogi. Do tego podręczna półka na akcesoria lub czasopisma. Naprzeciw fotela znalazł się 32-calowy ekran multimediów. "Drzwi" do kabiny stanowi wysuwana garderoba wyposażona w wieszaki, lusterko i małe schowki na drobne akcesoria. Całkowicie od otoczenia można odciąć się za sprawą wysuwanego panelu, który "domyka" całość.

Zastosowane materiały, przede wszystkim sporo drewna, i mieszanka bieli oraz granatu tworzą eleganckie i przytulne wnętrze. Miłym akcentem jest też elegancka lampka tuż obok fotela. W kabinie są trzy okna, które za naciśnięciem przycisku naraz można zasłonić elegancką żaluzją. Multimedialny ekran jest naprawdę spory, jak na samolotowe standardy - 32 cale.

Na każdego z pasażerów pierwszej klasy czeka też kosmetyczka marki Bally. Oprócz bezuciskowych skarpet, opaski zaciemniającej i stoperów, znajdziemy tam też krem do twarzy i krem do rąk, chusteczki, szczoteczkę i pastę do zębów Elmex, grzebień i łyżkę do obuwia.

Dostałem też kod dostępu do WiFi i przyznam, że pierwszy raz korzystałem z niego tak długo, będąc w chmurach.

Nad ośmiorgiem pasażerów klasy biznes czuwają trzy osoby z personelu pokładowego. Jeszcze przed startem podano niewielką przekąskę zaostrzającą apetyt (amuse bouche) i szampana. Niespełna po godzinie od startu przyszedł czas na pierwszy serwis. W przypadku mojego rejsu była to kolacja.

Na przystawkę wybrałem tatara i kawior z pstrąga, na danie główne - cielęcinę, a zamiast słodkiego deseru - deskę szwajcarskich serów. Wszystko podane na prostej, ale eleganckiej zastawie. W pierwszej klasie jakość, wielkość i wygląd posiłków nie ustępuje restauracjom na ziemi. Na śniadanie wybrałem owoce, orzechowy jogurt, owsiankę, kawę i pieczywo.

Krótko po wieczornym serwisie stewardessa zaproponowała przygotowanie łóżka do snu. Rozłożyła fotel, nałożyła dodatkowy miękki materac, a do tego przyjemną w dotyku kołdrę i dużą poduszkę. Znów, przypominało to bardziej hotel (lub chociaż pensjonat), a nie samolot 11 km nad ziemią.

W toaletach pierwszej klasy do dyspozycji są bawełniane ręczniki do rąk, chusteczki odświeżające, a także krem do twarzy i balsam do ciała.

Rejs do Johannesburga trwał blisko 10 godz. Przespałem z tego około sześciu. Rano wstałem wypoczęty i gotowy na pierwszy dzień programu wizyty studyjnej.

Na co jeszcze można liczyć w pierwszej klasie?

Można powiedzieć, że zostałem pasażerem last minute pierwszej klasy, bo dowiedziałem się o tym już przy wejściu do samolotu. W cenie biletu tej klasy jest też m.in. dostęp do kameralnego lounge'u pierwszej klasy (przed wylotem oraz na miejscu), wejście na pokład w pierwszej kolejności.

Ile kosztuje lot w pierwszej klasie?

Bilet na daleki lot tam i z powrotem w klasie biznes potrafi kosztować około 15-20 tys. zł. W wyszukiwarce przewoźnika sprawdziłem przykładowe połączenie na tej samej trasie w innym terminie. Gdy za przelot w klasie biznes trzeba zapłacić około 24 tys. zł, to w pierwszej klasie - o 14 tys. zł drożej.

Czy warto? Pasażerowie, którzy są grupą docelową dla pierwszej klasy, raczej nie mają takich dylematów. Po prostu ich na to stać i zapewne cenią sobie przede wszystkim prywatność. Czy sam odkładałbym taką sumę na podróż w pierwszej klasie Swiss przy obecnych zarobkach, żeby przeżyć podróż życia? Mimo wielu zalet i udogodnień, na pewno nie. Zwłaszcza że już klasa biznes potrafi zaoferować niewiele mniejszy komfort podróży na dalekich trasach.

Marcin Walków, dziennikarz i wydawca money.pl

KOMENTARZE
(11)
Grażynka
6 miesięcy temu
Latam zawsze 1 klasą za 800 jabol plus
Kama
6 miesięcy temu
Można tez kupując wyższa klasę lotu w ogóle nie wejść na pokład samolotu, „bo coś się zmieniło w systemie i oni nie miga tego zmienić wiec bilet przepadnie” tak miałam ostatnio, dopiero po dzikiej awanturze na lotnisku , obsługa łaskawie zaczęła coś sprawdzać, śle generalnie na początku powiedzieli ze to nasza wina i mamy kupić nowe bilet …
erazm
6 miesięcy temu
Nie mieszajmy klasy pierwszej (First Class), z biznes (Business Class), co sie pojawia i w komentarzach pod artykułem, i raz w tekście, Autorowi. Pierwsza i biznes to są dwa różne światy. W pierwszej klasie łatają bogacze, szefowie wielkich koncernów, gwiazdy światowego kina. Tam Julia Roberts rzucała poduszkami w stewardesę, bo ta podała jej nie taka poduszkę... jak Julia lubi. Bilet pierwsza klasa z Europy do Japonii kosztuje nawet tyle co mały samochód. Natomiast na klasę biznes stać juz wielu ludzi. Nizej stoi "ekonomiczna podwyższona" i ekonomiczna zwykła, którymi latają zwykle PAXy (tak mowia o przeciętnych pasażerach pracownicy linii lotniczych). Linie lotnicze kochają pasażerów First Class, bo na nich zarabiają bardzo, bardzo duzo.
bywalec
6 miesięcy temu
Jeśli ten artykuł nie jest zakamuflowaną reklamą, to autor - który napisał wcześniej kilka tekstów o klasie pierwszej - powinien się zastanowić jak głeboko SWISS przekopał internet (z użyciem AI?) by zrobic numerek z przeniesieniem go do jedynki :-) ...i jeszcze się cieszy, że mu ją dali. Owszem w zamian za sprofilowanie.
victor
6 miesięcy temu
Wystarczy sprawdzic z 4 dni przed wylotem swa rezerwacje a moze trafic sie okazja… a to za niska oplata a to za darmo mozna znalesc sie w pierwszej klasie.
TOP10 - najpopularniejsze galerie
10.

Aston Martin DBX707. Jeździłem najszybszym seryjnym SUV-em świata

707 koni mechanicznych i 900 Nm momentu obrotowego czynią z Astona-Martina DBX707 najszybszy seryjnie produkowany SUV świata. To nie są tanie rzeczy.
9.

Bukiet z klocków. LEGO rozwija rynek, którego przez dekady nie zauważało

Czy to będzie alternatywa dla żywego bukietu róż? Pewnie nie. Na zestaw, który złożyłem podczas redakcyjnego testu, patrzę inaczej. Jak na kolejny krok w rozwijaniu produktów dla dorosłych. Bo te rządzą się innymi prawami niż klocki dla dzieci. A przez długie lata jako rynek dla LEGO nie istniały.
8.

Dwa furgony na prąd. W ich przypadku elektromobilność nie wywołuje aż takich emocji

O ile samochody elektryczne wciąż budzą kontrowersje, to jednak jest obszar, w którym wydają się dobrym rozwiązaniem już teraz. To małe "dostawczaki", które poruszają się głównie po mieście i jego okolicach. W moje ręce do kilkudniowego testu trafiły dwa: Mercedes eCitan i Peugeot e-Partner.
7.

Toyota Yaris i Corolla w wersji Cross. To nie są auta, które mają trafić w gusta każdego

Weź popularny model ze swojej gamy, "napompuj go" i dodaj przydomek, który uczyni z niego SUV-a lub crossovera. Tak zrobiła Toyota w przypadku Yarisa i Corolli. W wariantach Cross to pomysł Japończyków, aby wypełnić kolejne rynkowe nisze i nie oddawać klientów innym markom.
6.

Ateca i Leon z tribalem na grillu. Cupra zaczynała jako "farbowany" Seat

Cupra włożyła sporo wysiłku, by przekonać, że nie jest Seatem ze zmienionym znaczkiem. Pierwszy model zaprojektowany dla niej pojawił się po dwóch latach. W przypadku Cupry Ateca i Leona zerwanie z oczywistymi skojarzeniami z Seatem jest trudniejsze. Testując oba modele przekonałem się, że nie jest niemożliwe.
5.

Testowałem dwa różne "elektryki" BMW. W obu spodobała mi się jedna rzecz

BMW i4 M50 i oraz BMW iX M60 to bardzo różne samochody, choć pod tym samym szyldem. Testując oba, zwróciłem uwagę szczególnie na jeden aspekt. To, w jaki sposób ich interfejs zdejmuje z głowy kierowcy "elektryka" część zadań.
4.

Odsłaniamy kulisy produkcji samolotów. Byłem w fabryce Airbusa

A220 to jedyny samolot Airbusa, który montowany jest w całości powstaje poza Europą. W kanadyjskich zakładach w Mirabel widziałem, jak produkowane są te wąskokadłubowe maszyny.
3.

Jeździłem nowym Renault Clio. To hybryda bez wtyczki, która w mieście udaje "elektryka"

Renault Clio E-Tech to miejski, co nie znaczy, że ciasny samochód. Dzięki technologii hybrydowej jest naprawdę oszczędny. Można nim też bez większych obaw wyjechać w trasę - o ile nie zabieramy za dużo współpasażerów i bagażu.
2.

Zrobiłem 2 tys. km chińskim "elektrykiem". Ale już drugiego dnia miałem ochotę go oddać

Nawet luksusowy samochód elektryczny wyposażony w całkiem sporą baterię potrafi przegrać z problemami z ładowaniem. Te zaś odbierają sporą część przyjemności z komfortowej jazdy. Szkoda, bo Maxus Mifa9 to naprawdę ciekawa propozycja na polskim rynku, mimo kilku irytujących przypadłości.
1.

Pierwszy taki zestaw LEGO. Złożyłem Concorde'a z klocków

Concorde z klocków LEGO ma ponad metr długości i robi wrażenie tak, jak jego pierwowzór. Złożenie zestawu, który otrzymałem do recenzji, zajęło mi prawie 10 godzin. Nie liczyłem, ale w tym czasie zdążyłem obejrzeć wszystkie cztery filmy o Jamesie Bondzie z Danielem Craigiem.