Od lat byłem ciekaw, jak to jest lecieć pierwszą klasą. Miałem szczęście - podczas ostatniego lotu dostałem upgrade, czyli podwyższenie klasy podróży. Dzięki temu mogłem sprawdzić na własnej skórze, jak podróżują ci, którzy za bilet płacą kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Gdy po kilkugodzinnej przesiadce w Zurychu w kolejce do samolotu lecącego do Johannesburga nadszedł mój czas, zeskanowałem kartę pokładową. Usłyszałem złowrogi brzęczyk, zobaczyłem czerwone światełko i komunikat "Boarding unavailable" na niewielkim wyświetlaczu czytnika.
- Zła wiadomość jest taka, że pana miejsce musieliśmy przydzielić komuś innemu. Ale jest i dobra: pan poleci w pierwszej klasie, miłego lotu! - powiedziała pracownica obsługi naziemnej, oddając mi kartę oraz mały świstek papieru z przepustką na fotel 2A w Boeingu 777-300ER. A ja po wejściu do samolotu skierowałem swoje kroki w lewo, do kameralnego przedziału tuż za kokpitem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pierwsza klasa w samolocie linii Swiss
Boeing 777-300ER w konfiguracji linii Swiss ma na pokładzie 320 miejsc, z czego 226 w klasie ekonomicznej, 24 w klasie Premium Economy, 62 w klasie biznes i osiem w pierwszej klasie. W tej ostatniej fotele mają układ 1+2+1, co oznacza, że każdy pasażer ma swobodny dostęp do przejścia.
Przy okazji kilku tekstów na temat klasy biznes różnych linii zawsze podkreślałem, że najważniejszy jest fotel, który można rozłożyć do płaskiego łóżka. W pierwszej klasie Swiss fotel ma 55,9 cm szerokości, a po rozłożeniu tworzy długie na 203 cm łóżko. Dodatkowo, każdy pasażer może zamknąć przestrzeń wokół siebie, tworząc kabinę, dającą niemal 100 proc. prywatności.
Taka kabina ma nieco ponad dwa metry długości. W przypadku rzędów skrajnych, zajmuje aż trzy okna. Te można naraz zasłaniać i odsłaniać jednym przyciskiem, który aktywuje elegancką roletę.
Co pasażer ma do dyspozycji w kabinie? Oprócz fotela z podnóżkiem jest jeszcze dodatkowe siedzisko tyłem do kierunku lotu, które staje się przedłużeniem łóżka. Do tego naprawdę sporych rozmiarów stół, który nada się zarówno do spożywania posiłków, jak i do pracy.
Jest też schowek z pilotem do sterowania multimediami, oświetleniem i wzywania załogi. Do tego podręczna półka na akcesoria lub czasopisma. Naprzeciw fotela znalazł się 32-calowy ekran multimediów. "Drzwi" do kabiny stanowi wysuwana garderoba wyposażona w wieszaki, lusterko i małe schowki na drobne akcesoria. Całkowicie od otoczenia można odciąć się za sprawą wysuwanego panelu, który "domyka" całość.
Zastosowane materiały, przede wszystkim sporo drewna, i mieszanka bieli oraz granatu tworzą eleganckie i przytulne wnętrze. Miłym akcentem jest też elegancka lampka tuż obok fotela. W kabinie są trzy okna, które za naciśnięciem przycisku naraz można zasłonić elegancką żaluzją. Multimedialny ekran jest naprawdę spory, jak na samolotowe standardy - 32 cale.
Na każdego z pasażerów pierwszej klasy czeka też kosmetyczka marki Bally. Oprócz bezuciskowych skarpet, opaski zaciemniającej i stoperów, znajdziemy tam też krem do twarzy i krem do rąk, chusteczki, szczoteczkę i pastę do zębów Elmex, grzebień i łyżkę do obuwia.
Dostałem też kod dostępu do WiFi i przyznam, że pierwszy raz korzystałem z niego tak długo, będąc w chmurach.
Nad ośmiorgiem pasażerów klasy biznes czuwają trzy osoby z personelu pokładowego. Jeszcze przed startem podano niewielką przekąskę zaostrzającą apetyt (amuse bouche) i szampana. Niespełna po godzinie od startu przyszedł czas na pierwszy serwis. W przypadku mojego rejsu była to kolacja.
Na przystawkę wybrałem tatara i kawior z pstrąga, na danie główne - cielęcinę, a zamiast słodkiego deseru - deskę szwajcarskich serów. Wszystko podane na prostej, ale eleganckiej zastawie. W pierwszej klasie jakość, wielkość i wygląd posiłków nie ustępuje restauracjom na ziemi. Na śniadanie wybrałem owoce, orzechowy jogurt, owsiankę, kawę i pieczywo.
Krótko po wieczornym serwisie stewardessa zaproponowała przygotowanie łóżka do snu. Rozłożyła fotel, nałożyła dodatkowy miękki materac, a do tego przyjemną w dotyku kołdrę i dużą poduszkę. Znów, przypominało to bardziej hotel (lub chociaż pensjonat), a nie samolot 11 km nad ziemią.
W toaletach pierwszej klasy do dyspozycji są bawełniane ręczniki do rąk, chusteczki odświeżające, a także krem do twarzy i balsam do ciała.
Rejs do Johannesburga trwał blisko 10 godz. Przespałem z tego około sześciu. Rano wstałem wypoczęty i gotowy na pierwszy dzień programu wizyty studyjnej.
Na co jeszcze można liczyć w pierwszej klasie?
Można powiedzieć, że zostałem pasażerem last minute pierwszej klasy, bo dowiedziałem się o tym już przy wejściu do samolotu. W cenie biletu tej klasy jest też m.in. dostęp do kameralnego lounge'u pierwszej klasy (przed wylotem oraz na miejscu), wejście na pokład w pierwszej kolejności.
Ile kosztuje lot w pierwszej klasie?
Bilet na daleki lot tam i z powrotem w klasie biznes potrafi kosztować około 15-20 tys. zł. W wyszukiwarce przewoźnika sprawdziłem przykładowe połączenie na tej samej trasie w innym terminie. Gdy za przelot w klasie biznes trzeba zapłacić około 24 tys. zł, to w pierwszej klasie - o 14 tys. zł drożej.
Czy warto? Pasażerowie, którzy są grupą docelową dla pierwszej klasy, raczej nie mają takich dylematów. Po prostu ich na to stać i zapewne cenią sobie przede wszystkim prywatność. Czy sam odkładałbym taką sumę na podróż w pierwszej klasie Swiss przy obecnych zarobkach, żeby przeżyć podróż życia? Mimo wielu zalet i udogodnień, na pewno nie. Zwłaszcza że już klasa biznes potrafi zaoferować niewiele mniejszy komfort podróży na dalekich trasach.
Marcin Walków, dziennikarz i wydawca money.pl