Elektryczny Mercedes EQS zapowiada przyszłość bez klasy S, jaką znamy dziś
Mercedes EQS został okrzyknięty nową, elektryczną klasą S. Jak się okazuje, trochę niesłusznie. I przede wszystkim przedwcześnie. Bo choć ocieka luksusem, imponuje technologią i skupia na sobie spojrzenia, nie ma zastąpić flagowej "Sonderklasse". Zadbał o to sam producent, eliminując z wnętrza jeden istotny "detal".
Przegłosowano plan "Fit for 55" w zapowiadanym kształcie, który zakłada, że od 2035 r. na europejskim rynku nie będzie już miejsca dla nowych samochodów z silnikami spalinowymi. Jednak już wcześniej Mercedes już ogłosił, że ostatni samochód z konwencjonalnym napędem zjedzie z jego taśm montażowych na europejski rynek w 2030 r.
Oznaczać to będzie także koniec wielkich, prestiżowych limuzyn z silnikami V12, takich jak Maybach S680. I właśnie dlatego na rynek wjechał już elektryczny Mercedes EQS. To mierząca 521 cm długości, 192 cm szerokości i 151 cm wysokości limuzyna. Nie jest jednak klasycznym sedanem - z perspektywy nadwozia to raczej liftback.
Brak typowego kufra, krótka i opadająca maska, krótkie zwisy z przodu i z tyłu, pozwoliły wygospodarować rozstaw osi wynoszący 321 cm - to zaledwie 5 cm mniej niż w przedłużonej klasie S. Mamy tu też niemal dwukrotnie większy bagażnik - 610 l zamiast 355 l.
Ponad 500 KM i 4,2 s do "setki". Osiągi Mercedesa EQS 580 4Matic
Silnik (a w zasadzie dwa silniki, po jednym przy każdej osi) elektryczny w modelu Mercedes EQS 580 4Matic generuje 523 KM mocy, 855 Nm maksymalnego momentu obrotowego. Do tego prędkość maksymalna 210 km/h i przyspieszenie od 0 do "setki" w 4,2 s. Mercedes EQS może majestatycznie sunąć po drodze albo pokazać trochę pazura i zostawić większość innych aut w tyle.
Baterie w Mercedesie EQS 580 4Matic mają 107 kWh pojemności. To niemal dwukrotność tego, co oferują producenci w niejednym "elektryku" produkowanym na segment masowy. Mercedes obiecuje nawet 705 km zasięgu w długiej trasie przy oszczędnej jeździe. Realnie? To naprawdę zależy od stylu jazdy i tego, jak korzystamy z systemów i wyposażenia auta.
Mercedesa i jego system MBUX trzeba w tym miejscu pochwalić za to, ile informacji o zużyciu energii elektrycznej przekazuje kierowcy. Nie tylko o średnim zużyciu na danym odcinku i od resetu, ale też o zasięgu realnym i maksymalnym przy danej pojemności akumulatorów, która pozostała. Podpowiada też, ile można zaoszczędzić, gdy np. ograniczymy funkcjonalność klimatyzacji, albo zrezygnujemy z masażu w fotelu, czy wreszcie przełączymy się na tryb eko. W trakcie kilkudniowego testu uzyskiwaliśmy wyniki na poziomie 500 km w mieście i okolicach.
Mercedes EQS 580 4Matic może być ładowany z maksymalną mocą do 200 kW, co pozwala na korzystanie z superszybkich ładowarek.
Dalsza część artykułu znajduje się pod materiałem wideo
Mercedes EQS - pierwszy kontakt z elektryczną klasą S
Mercedes EQS 580. Skoncentrowany na kierowcy
Wystarczy otworzyć drzwi kierowcy, by wstrzymać oddech. Biała tapicerka ze skóry Nappa, miękkie poduszki na zagłówkach, przyjemne w dotyku drewno i chłodny metal, umiejętnie wkomponowane wielokolorowe oświetlenie ambientowe i... hiperekran. Czyli długa czarna tafla, ciągnąca się od drzwi kierowcy aż do drzwi pasażera. To tam znalazły się trzy ekrany - wskaźniki na wprost kierowcy, duży ekran centralny i ekran dla pasażera. Czy mogłyby być mniejsze? Na pewno. Ale jeśli projektanci chcieli uzyskać efekt "wow", to z pewnością im się to udało.
Trudno, żeby było inaczej, w przypadku samochodu, który kosztuje (jak testowany egzemplarz Mercedesa EQS 580 4Matic) aż 739 tys. 940 zł w cenach katalogowych.
Liczba przycisków jest zredukowana do minimum, niemal wszystkimi funkcjami steruje się ze środkowego ekranu. I tu wychodzą na jaw zalety jego wymiarów - wiele z funkcji dostępnych jest "spod palca", czyli zawsze na wierzchu. Jak choćby regulacja temperatury, do której nie trzeba przeklikiwać się przez menu.
O tym, że Mercedes EQS nie chce być elektryczną klasą S, świadczy jeden fakt - tu w centrum uwagi nie są pasażerowie siedzący z tyłu. Drzwi dla nich nie są tak szerokie, jak dla VIP-a w wersji "Long", aerodynamiczny dach wyraźnie opada jak w coupe.
I wreszcie, nawet za prawie 740 tys. zł, nie znajdziemy z tyłu po prawej stronie fotela Executive z podnóżkiem, rozkładanego jak leżanka. Gdy zapytałem o to przedstawicieli marki, usłyszałem, że to dlatego, że EQS nie ma zastąpić flagowej limuzyny klasy S. Przynajmniej na razie, czyli do 2030 r.