"Eskaluje napięcia". Polski przemysł motoryzacyjny o zapowiedzi Trumpa ws. ceł na import z UE
Donald Trump "zarekomendował" nałożenie 50-proc. ceł na import z Unii Europejskiej od 1 czerwca. - Będzie to ze szkodą dla europejskiej branży motoryzacyjnej - mówi money.pl Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego. Uważa, że konsekwencją może być wzrost cen aut także u nas.
- Zamiast podjąć dyskusję z Komisją Europejską, która złożyła propozycję zerowych ceł i deklaruje chęć kompromisu, Donald Trump eskaluje żądania i napięcia. Nie wydaje się możliwe, aby jakakolwiek firma była w stanie sprzedawać w USA swoje produkty po obłożeniu ich tak wysokimi, bo 50-proc. cłami. I nieważne, czy będą to samochody, czy inne dobra - mówi money.pl Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego (PZPM).
Przypomnijmy, że w piątek na swojej platformie społecznościowej Truthsocial.com Donald Trump ogłosił "rekomendację" nałożenia 50-proc. ceł na import z Unii Europejskiej od 1 czerwca. Dodał, że nie będzie to dotyczyło produktów wytworzonych na terenie USA.
- Oczywiście, będzie to ze szkodą dla europejskiej branży motoryzacyjnej. Wprawdzie eksport do USA to nie są bardzo duże ilości pojazdów (około 800 tys. rocznie), ale każdy samochód, który nie zostanie sprzedany za oceanem, to strata. Zwłaszcza w sytuacji, gdy kondycja europejskiego przemysłu motoryzacyjnego nie jest dobra. Dlatego decyzja Donalda Trumpa to kolejny krok w złą stronę - dodaje Faryś.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Zmieni się model konsumpcji podróży". Co nas czeka w transporcie po 2035 r.?
"Nasze rozmowy z UE prowadzą donikąd". Donald Trump zapowiada cła
Donald Trump, ogłaszając "rekomendację" stwierdził, że "Unia Europejska, która została utworzona przede wszystkim w celu czerpania korzyści z handlu ze Stanami Zjednoczonymi, była bardzo trudna do pokonania".
"Ich potężne bariery handlowe, podatki VAT, absurdalne kary korporacyjne, niemonetarne bariery handlowe, manipulacje monetarne, niesprawiedliwe i nieuzasadnione procesy sądowe przeciwko amerykańskim firmom i nie tylko, doprowadziły do deficytu handlowego z USA w wysokości ponad 250 000 000 dol. rocznie, co jest liczbą całkowicie nie do przyjęcia. Nasze rozmowy z nimi prowadzą donikąd! W związku z tym zalecam wprowadzenie 50-proc. cła na Unię Europejską, począwszy od 1 czerwca 2025 roku. Nie ma taryfy celnej, jeśli produkt jest zbudowany lub wyprodukowany w Stanach Zjednoczonych. Dziękuję za uwagę poświęconą tej sprawie" - napisał prezydent USA.
"Dojdzie do zwolnień"
Jak decyzja Donalda Trumpa odbije się na przemyśle motoryzacyjnym w Europie? Jakub Faryś nie ma wątpliwości. Producentom samochodów i ich fabrykom grożą zwolnienia.
Jeśli pojazdy przeznaczone na rynek amerykański nie zostaną wyprodukowane i sprzedane, to najprawdopodobniej w Europie dojdzie do zwolnień w ślad za gorszymi wynikami finansowymi producentów - ocenia prezes PZPM.
Wystarczy przypomnieć, że niemal natychmiast po ogłoszeniu w kwietniu pierwszej fali 25-proc. ceł na import samochodów, koncern motoryzacyjny Stellantis poinformował, że tymczasowo zwolni 900 pracowników w zakładach w USA. Wstrzymał też na dwa tygodnie pracę w zakładach w Kanadzie i Meksyku.
Czy takimi działaniami Trump sprawi, że fabryki samochodów europejskich marek zaczną wyrastać w USA jak grzyby po deszczu? - Jest jeden kłopot. Jeśli fabryka za oceanem już istnieje i ma moce produkcyjne, to uruchomienie produkcji jest łatwiejsze. Ale jeśli jej tam nie ma, to budowa nowej fabryki jest procesem, który trwa lata. Poza tym, w USA są dziś poważne problemy z dostępnością pracowników na rynku. Dlatego nowa fabryka nie wystarczy - podkreśla Jakub Faryś.
I zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt. - Każda fabryka musi być wpisana w łańcuch dostaw. W przypadku przemysłu motoryzacyjnego mówimy o globalnej sieci dostawców części i podzespołów. A oni też mają problemy z pracownikami. Nie ma mowy o tym, by w ciągu dwóch lub trzech miesięcy zwiększyć o 100 proc. produkcję na przykład silników - dodaje ekspert.
Zapłacić mogą kupujący auta na całym świecie. Także w Polsce
Według prezesa PZPM skutki wojny handlowej, którą Donald Trump wypowie Unii Europejskiej, mogą się rozlać na cały świat i być odczuwalne także w portfelach polskich nabywców samochodów, ale i innych produktów.
- Jeśli producent, w tym także samochodów, nie sprzeda określonej liczby towarów w USA, ani nie znajdzie na nie innych rynków zbytu, ma dwa wyjścia. Może nie być w stanie podnieść cen w Stanach Zjednoczonych proporcjonalnie do nałożonych ceł i wówczas będzie chciał zarobić te stracone pieniądze na innych rynkach, podnosząc ceny w innych częściach świata - ocenia Jakub Faryś w rozmowie z money.pl.
O jakich podwyżkach mówimy? Jego zdaniem zdecydowanie za wcześnie na spekulacje i podawanie kwot. - Ewentualne podwyżki nie będą wcale takie proste. Bo po pierwsze jest konkurencja, również z Chin. Po drugie, inni producenci mogą się nie zdecydować na takich ruch, bo na przykład nie prowadzą eksportu do USA. Jednak co do zasady takie ryzyko istnieje i nie można tego wykluczyć - podsumowuje Jakub Faryś.
Polski Związek Przemysłu Motoryzacyjnego to największa polska organizacja pracodawców branży motoryzacyjnej. Należy do niej 57 firm: producentów i przedstawicieli producentów pojazdów samochodowych, motocykli, skuterów oraz producentów nadwozi w Polsce. Zrzesza m.in. takie firmy jak Astara (Nissan, Mitsubishi, Isuzu), BMW Group Polska, Ford Polska, Hyundai Motor Poland, Mercedes-Benz Polska, Renault Polska, Volkswagen Group Polska czy Toyota Central Europe.
Marcin Walków, dziennikarz i wydawca money.pl