Jeśli komuś wydawało się, że chińskie samochody na polskim rynku to chwilowa moda albo eksperyment, to najbliższe miesiące powinny otworzyć mu oczy. W lutym zarejestrowano 2130 szt. nowych chińskich aut. W skali miesiąca osiągnęły one już 4,8-proc. udziału w polskim rynku. "Ten rok będzie należał do chińskich producentów i to oni odnotują najwyższe wzrosty na polskim rynku" - napisał Instytut Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar w jednej z ostatnich analiz.
Przedsmakiem tego, co może oznaczać "wzrost" w odniesieniu do ekspansji chińskich marek, był już ubiegły rok. W całym 2024 r. w Polsce po raz pierwszy zarejestrowano ponad 11 tys. samochodów chińskich marek, w porównaniu z zaledwie 370 szt. rok wcześniej. Serwis autodna.pl wylicza, że to wzrost o 2963 proc. Liderem rankingu sprzedaży jest MG (7104 szt.). Na drugim miejscu BAIC (1748 szt.), później Omoda i Jaecoo (razem 1612 szt.), a pierwszą piątkę zamyka BYD (449 egz.).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Chińczycy wchodzą na salony
Salony chińskich marek wyrastają jak grzyby po deszczu, także w prestiżowych lokalizacjach. Czyli takich, jeszcze do niedawna zarezerwowanych dla marek luksusowych i premium. Jak Audi, które w 2018 r. rozgościło się na placu Trzech Krzyży, czy Volvo na skrzyżowaniu Marszałkowskiej i Żurawiej. Przez pięć lat przy Nowym Świecie otwarty był salon Ferrari, a na spacerujących po Krakowskim Przedmieściu przez szybę spogląda dziś Aston Martin, który zastąpił w tym miejscu McLarena.
Na przecięciu Świętokrzyskiej i Mazowieckiej, w jednym z najdroższych miejsc na mapie stolicy, swój flagowy salon otworzyła pod koniec 2024 r. chińska marka BYD. Do końca marca chce ich mieć 20, a do końca roku - ponad dwa razy tyle.
Na salonie samochodowym w Detroit BYD wystawiał się w podziemiach, obok producentów części. Dziś BYD dominuje w Chinach, naciska na Teslę, sprzedaje więcej niż General Motors. Jeśli jeszcze nie widziałeś auta BYD w Polsce, to jest to tylko kwestią czasu - napisał Mateusz Lubczański w serwisie autokult.pl.
Widać to także po tym, kto zajął się dystrybucją i sprzedażą chińskich marek w Polsce. Na liście dealerów BYD znane nazwiska Zasada, Krotoski, Cichy czy Plichta. Markę MG sprzedaje w Polsce Grupa Krotoski, dealer Audi. Również Auto Fus Group, która wprowadziła do Polski Rolls-Royce'a, McLarena i Astona Martina, poszerzyła portfolio o chińską markę Voyah.
Przepis na tańsze chińskie auto
- Na naszym rynku coraz wyraźniej widać rosnące zainteresowanie samochodami chińskiej produkcji. Dla klientów decydujących się na auta z Państwa Środka kluczowym czynnikiem wpływającym na wybór jest cena, która w porównaniu do europejskiej konkurencji zazwyczaj pozostaje niższa - komentuje Bartosz Chojnacki, wiceprezes zarządu Superauto.pl.
Firma wylicza, że chińskie samochody są o 20-30 proc. tańsze od swoich europejskich odpowiedników. W przypadku wyższej półki w klasie średniej i segmentu premium to różnice liczone w dziesiątkach tysięcy złotych.
Z czego wynika ta różnica w cenie? Superauto.pl w swojej analizie wskazuje na siedem czynników:
- niższe koszty pracy, co obniża ogólne koszty produkcji,
- efekt skali - Chiny są największym rynkiem motoryzacyjnym i jednocześnie największym producentem samochodów na świecie,
- krótszy łańcuch dostaw - większość komponentów i surowców potrzebnych do produkcji samochodów jest pozyskiwana lokalnie, co skraca i upraszcza łańcuch dostaw, obniżając tym samym koszty logistyki,
- innowacyjność i adaptacja technologii,
- wsparcie rządowe - rząd w Pekinie wspiera rodzimych producentów przez subsydia i ulgi podatkowe. Dlatego Komisja Europejska nałożyła cła na samochody elektryczne z Chin,
- efektywność operacyjna,
- wzrost cen europejskich samochodów w ciągu ostatnich lat, podczas gdy skala podwyżek cen chińskich aut była znacznie mniejsza.
Trudno będzie wygrać z Chińczykami
Jeszcze mniej optymistyczny obraz wyłania się z analizy Banku Pekao. Napisano w niej, że samochody produkowane w Europie są w przybliżeniu dwukrotnie droższe niż produkowane w Państwie Środka. "Mówimy przy tym o dokładnie tych samych modelach samochodów, które są produkowane w obu miejscach na oba rynki – dotyczy to zarówno pojazdów o chińskim rodowodzie (np. BYD, Volvo), jak i pojazdów z USA i Europy: Tesli, Volkswagena, Mercedesa" - czytamy w jednej z analiz.
Ich zdaniem głównej przewagi nie należy upatrywać w kosztach pracy czy energii, ale w kosztach materiałów - takich jak stal i aluminium do produkcji struktury nośnej i karoserii, a także komponentów i surowców silnika i - w przypadku "elektryków" - baterii.
"Dokładna struktura tych kosztów w Chinach i Europie nie jest informacją publiczną, więc skazani jesteśmy na domysły. Jednak w serwisach branżowych można znaleźć informację, że chińskie koncerny motoryzacyjne kupują baterie do swoich samochodów o 20-40 proc. taniej niż ich zagraniczni konkurenci. Trudno to interpretować inaczej jak quasi-subsydium państwowe. Chińscy producenci mają także dostęp do tańszych o 20-30 proc. metali bazowych (stal, aluminium, miedź) niż ich konkurenci w Europie i USA, głównie za sprawą niższych cen energii i węgla koksowego (ceny rud metali bazowych są zbliżone)" - oceniają analitycy Pekao.
Prawdziwa ekspansja dopiero się zacznie
IBRM Samar wylicza, że średnia cena kupowanego w Polsce samochodu to ponad 200 tys. zł dla klientów flotowych i 154 tys. zł dla klientów indywidualnych.
Ale jeśli popatrzymy na marki chińskie, to ich średnia cena to niecałe 135 tys. zł. To pokazuje, że producenci z Chin sprawnie wchodzą rynek klienta indywidualnego tam, gdzie tak jak w Polsce, sprzedaż nowych samochodów napędzana jest przez klientów firmowych - mówi money.pl Wojciech Drzewiecki, prezes IBRM Samar.
W promowaniu samochodów chińskich marek aktywnie pomaga też rząd. Za sprawą dopłat, najpierw w programie "Mój Elektryk", a teraz "NaszEauto", ich cenę można obniżyć nawet o 40 tys. zł. To zaś sprawia, że dobrze wyposażony samochód elektryczny klasy średniej można mieć w cenie małego auta europejskiej marki.
Według Drzewieckiego przed większym udziałem klientów flotowych w kupowaniu samochodów z Chin powstrzymuje dziś jeszcze jedna rzecz.
- Dopóki nie będą wypracowane wartości rezydualne, firmy na niego nie wejdą. Ale to już się powoli zmienia, w przypadku marek takich jak MG, które są już aktywne dłużej niż rok. Prawdziwa ekspansja chińskich marek w Polsce dopiero się zacznie. I będzie napędzana nie tylko niższymi cenami, ale i faktem, że ich produkt jest całkiem niezły - dodaje prezes Samaru.
- Wzrosty, które uzyskują marki chińskie na polskim rynku, są naprawdę imponujące. To dopiero początek, ale będą szybko iść do przodu. Po dwóch miesiącach tego roku MG jest już na 15. pozycji na liście najpopularniejszych marek, wyprzedzając Nissana, Peugeota, Suzuki czy Opla, więc marki istniejące u nas od lat 90. A oni dopiero zaczynają. BYD w statystykach jest dalej, ale jeszcze nie rozwinął w pełni skrzydeł - dodaje Drzewiecki.
Rośnie sprzedaż, ale i notowania
Nie tylko wyniki sprzedaży rosną, ale i notowania chińskich producentów. BYD zyskał w ciągu pięciu dni ponad 8 proc., a kurs jego akcji w ciągu ostatnich sześciu miesięcy wzrósł o prawie 50 proc. Wzrosty w ostatnich dniach napędzane są ogłoszeniem technologii "Super e-Platform", która - według producenta - pozwoli zyskać 400 km zasięgu w ciągu zaledwie 5 minut. To za sprawą szczytowej mocy ładowania 1000 kW.
Dlatego już niebawem może się okazać, że przełomowe innowacje i rozpalające wyobraźnię ogłoszenia, które w ostatnich latach były domeną Elona Muska i Tesli, teraz z większą częstotliwością będą napływać z Dalekiego Wschodu.
Marcin Walków, dziennikarz i wydawca money.pl