Chińczycy nie pokazali wszystkiego? "Prawdziwa ekspansja dopiero się zacznie"
Chińczycy już zapowiedzieli, że w Polsce będzie to ofensywa hybryd i hybryd plug-in, a "elektryki" są tylko dodatkiem - mówi money.pl Wojciech Drzewiecki, prezes Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar. Podkreśla, że to sami europejscy producenci stworzyli lukę, którą chińskie marki wypełniają.
Tylko w lutym w Polsce zarejestrowano 2130 nowych samochodów osobowych chińskich marek, czyli o prawie 541,57 proc. więcej niż rok wcześniej. Jak wynika z danych Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar, to rekord - nie tylko pod względem liczby miesięcznych rejestracji, ale i udziału Chińczyków w naszym rynku.
W lutym sięgnął 4,8 proc. Najwięcej chińskich aut zarejestrowała marka MG, co dało jej awans na 16. pozycję w ogólnym zestawieniu. To kolejny dowód, że na mapie najpopularniejszych marek i modeli w Polsce, chińscy producenci już zaznaczają swoją obecność.
Zyskują bardzo szybko, choć nie są to jeszcze tak duże wolumeny, jak w przypadku marek o ugruntowanej pozycji. Zwłaszcza że Chińczycy rozwijają się w oparciu o klienta indywidualnego, a to jest mniejsza część polskiego rynku - mówi money.pl Wojciech Drzewiecki, prezes IBRM Samar.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Koncerny motoryzacyjne będą musiały przestawić wajchę"
Cła nie zatrzymają chińskich aut
Nałożone przez Komisję Europejską dodatkowe cła na samochody elektryczne sprowadzane z Chin nie zatrzymają importu. Objęły także produkcję "elektryków" europejskich marek w Państwie Środka. Europejska branża motoryzacyjna, którą to właśnie cła miałyby chronić, sprzeciwiała się ich nakładaniu. Zwłaszcza że Chińczycy są w stanie je obejść - i to w dość prosty sposób.
Prawdziwa ekspansja chińskich marek w Polsce dopiero się zacznie. I będzie napędzana nie tylko niższymi cenami, ale i faktem, że ich produkt jest całkiem niezły. Nałożone przez Komisję Europejską cła tego nie zatrzymają. Chińczycy już zapowiedzieli, że w Polsce będzie to ofensywa hybryd i hybryd plug-in, a "elektryki" są tylko dodatkiem - podkreśla Wojciech Drzewiecki w rozmowie z money.pl.
Jego zdaniem to, co widzimy dziś na drogach z kategorii "made in China" to dopiero początek. Producenci z Państwa Środka dopiero pokażą, na co ich technologicznie stać.
- Najnowsze modele, te najbardziej zaawansowane technologicznie, trafiają dziś na rynek chiński, który jest olbrzymi. Te, które dostępne są w Polsce, wcale nie są topowe. Dopóki będą się tu sprzedawać i skutecznie "podgryzać" europejską konkurencję, Chińczycy będą je oferować - dodaje.
Europejskie marki same otworzyły drzwi Chińczykom
Przypomina, że okres pandemii koronawirusa i przerwane światowe łańcuchy dostaw spowodowały kilka kluczowych zmian na rynku motoryzacyjnym w Europie. - Nasi producenci nie wykorzystali czasu pandemii, tylko stracili go. W warunkach ograniczonej dostępności choćby półprzewodników, poszli w produkty wysokomarżowe, czyli duże SUV-y i auta premium. Bo to się bardziej opłacało, nie małe, oszczędne i tańsze samochody. I ten trend utrzymywał się przez dłuższy czas. Patrząc na to z tej perspektywy, okaże się, że to sami producenci stworzyli lukę, którą chętnie wypełniają Chińczycy - ocenia Wojciech Drzewiecki.
Uważa, że od ekspansji marek chińskich nie ma już odwrotu. - Największy błąd każdego dealera to pozwolić klientowi spróbować innego produktu. A ten z Chin jest coraz bardziej podobny do europejskiego, a przy tym tańszy. I z naszych danych wynika, że chińskie marki "podbierają" klientów przede wszystkim Dacii, markom koreańskim i Toyocie - dodaje.
Jego zdaniem jest na razie jedna niewiadoma, która zdaje się powstrzymywać prawdziwy marsz chińskich samochodów na podium polskiego i europejskiego rynku motoryzacyjnego. - To pytanie o ich wartość rezydualną. By na nie odpowiedzieć, potrzeba czasu. Muszą po prostu zaistnieć na naszym rynku, jeździć po drogach, byśmy mogli się przekonać, czy się nie psują, jaką mają wartość rynkową po roku, dwóch, trzech latach.
Wskazuje też na przyspieszenie tempa, w jakim nieznani szerzej producenci są w stanie wyraźnie zaznaczyć swoją obecność na rynku motoryzacyjnym. Jako przykład podawane są zwłaszcza marki japońskie i koreańskie, które jeszcze jakiś czas temu też były "obcą" nowością na polskim rynku, a dziś Toyota i Hyundai zajmują czołowe miejsca w rankingach nowych rejestracji samochodów w Polsce.
Pamiętamy, jak długą drogę przeszły Hyunadi i Kia, a dziś takiej marce jak MG, wystarczyły mniej niż dwa lata, by zaznaczyć swoją obecność - dodaje.
Unijny zakaz aut spalinowych od 2035 r. Chińczycy mogą pomóc
W perspektywie tzw. zakazu aut spalinowych w Unii Europejskiej, który ma wejść w życie od 2035 r. mówi, że to właśnie producenci z Chin mogą sprawić, że to się powiedzie. Od tego roku przepisy pozwolą rejestrować nowe auta wyłącznie z napędem w pełni elektrycznym (BEV) lub na wodór. Nowe regulacje nie obejmą aut używanych.
- Branża motoryzacyjna walczy, aby ograniczyć pęd urzędników w kierunku aut elektrycznych. Nie jesteśmy do tego przygotowani. Choć mamy jeszcze dekadę przed sobą, to czasy są niespokojne i niepewne. Większość europejskich marek ma już modele elektryczne w ofercie, teraz jest czas na ulepszanie m.in. zasięgów, żywotności baterii i ich technologii. I obserwujemy, że znów wchodząc we współpracę z producentami z Chin, teraz to Europejczycy będą się uczyć od nich - wyjaśnia prezes Samaru.
Marcin Walków, dziennikarz i wydawca money.pl