Kolejny taki incydent. Trzeba było przeszukać kabinę samolotu LOT-u
Powtórzył się incydent z Aten. W Reykjaviku personel naziemny wpuścił na pokład samolotu LOT-u osobę bez karty pokładowej na ten rejs. "Załoga pokładowa postąpiła zgodnie z procedurą" - zapewnia money.pl przewoźnik. Ekspert wskazuje na lukę w systemie na lotniskach.
"Informujemy, że incydent podczas boardingu rejsu z Keflawiku do Warszawy związany był z błędem po stronie obsługi naziemnej. W jego wyniku na pokład samolotu dostał się pasażer posiadający kartę pokładową wydaną przez innego przewoźnika. Błąd został zauważony, a pasażer opuścił pokład. Załoga pokładowa postąpiła zgodnie z procedurą, dokonując identyfikacji bagaży pasażerskich. Była to jednorazowa sytuacja" - poinformowało biuro prasowe LOT-u w odpowiedzi na pytania money.pl.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zbudował 100 firm - od staników i krów po wojskowe samoloty - Piotr Beaupré w Biznes Klasie
Personel pokładowy przeprowadził kontrolę bagażu podręcznego pasażerów. Na czym to polega? Każda osoba po kolei została poproszona o wskazanie swojego bagażu podręcznego w luku nad głowami lub poprzedzającym fotelem. W ten sposób personel chce zidentyfikować, czy nieuprawniona osoba na pokładzie nie zostawiła czegoś, co mogłoby zagrozić bezpieczeństwu lotu.
Do incydentu doszło w kwietniu na jednym z pierwszych rejsów Polskich Linii Lotniczych LOT z lotniska obsługującego stolicę Islandii. Narodowy przewoźnik od 12 kwietnia uruchomił nowe bezpośrednie połączenie na trasie Warszawa - Reykjavik/Keflavik.
Przypomnijmy, że do podobnego incydentu doszło w styczniu na lotnisku w Atenach. Wtedy również na pokład samolotu LOT-u do Warszawy również wszedł pasażer z kartą pokładową na rejs innego przewoźnika. Analogicznie został wyprowadzony z pokładu, a luki bagażowe i pokład przeszukano w poszukiwaniu przedmiotów nienależących do żadnego z pasażerów.
"Totalna ignorancja to jedyna możliwość"
Zarządzający portem lotniczym Reykjavik-Keflavik nie odpowiedział na nasze pytania w sprawie incydentu na pokładzie samolotu LOT-u.
- Jedyna możliwość to totalna ignorancja personelu naziemnego weryfikującego karty pokładowe. I wypuszczenie osoby na zasadzie "nazwisko na karcie się zgadza z tym w dokumencie, to zapraszam". Wówczas jednak nie zgadza się liczba osób w systemie z liczbą osób, które przeszły przez bramkę na pokład - mówi money.pl Michał Witkowski, ekspert ds. bezpieczeństwa na lotniskach. To były dyrektor Biura Operacyjnego Lotniska Chopina, obecnie dyrektor operacji lotniskowych w Tirana International Airport.
Z ustaleń money.pl wynika, że był to pasażer, który wprawdzie miał lecieć do Warszawy, ale rejsem innego przewoźnika. W rozkładzie lotów godzinę wcześniej jest bowiem połączenie Reykjavik-Warszawa realizowane przez Wizz Air, a na trasie tej latają także islandzkie linie Play. Dlatego nazwisko, data i nawet trasa na karcie pokładowej mogły nie wzbudzić podejrzeń osoby kontrolującej.
- Wygląda na to, że w tej sytuacji mieliśmy do czynienia po prostu z błędem ludzkim, choć to poważne uchybienie. Zakładam jednak, że skoro pasażer przeszedł procedurę kontroli bezpieczeństwo, to ryzyko było raczej niewielkie - dodaje Witkowski.
Pasażerowie "na gapę" to błąd systemu
Tym razem personel pokładowy postąpił zgodnie z procedurą, a pasażer opuścił pokład samolotu, ale nie zawsze tak kończy się historia osób "na gapę".
W listopadzie 2024 r. system bezpieczeństwa na lotniskach okazał się nieszczelny do tego stopnia, że na pokładzie rejsu amerykańskich linii Delta z Nowego Jorku do Paryża znalazła się pasażerka bez ważnego biletu. Z niewyjaśnionych przyczyn kobieta z rosyjskim paszportem ominęła dwie stacje weryfikacji tożsamości i ukryła się w toalecie. Zorientowano się dopiero w powietrzu. Doleciała do celu i dopiero w Paryżu została zatrzymana przez miejscowe służby.
Poinformowano, że nie miała przy sobie niebezpiecznych przedmiotów. Linie lotnicze Delta zadeklarowały współpracę z organami ścigania i wszczęcie własnego dochodzenia.
Podobny incydent na pokładzie samolotu tego samego przewoźnika wydarzył się miesiąc później. Tym razem pasażer bez biletu chciał polecieć z Seattle do Honolulu na Hawajach.
"Zaskoczeniem dla pracowników było to, że pasażerowi bez żadnych problemów udało się przejść wszystkie kontrole bezpieczeństwa. Nie wszystko poszło jednak po jego myśli. Tuż przed odlotem, gdy pasażer na gapę znajdował się na pokładzie, załoga zauważyła, jak mężczyzna się przed nimi ukrywa. Sprawa została zgłoszona, a pasażer zatrzymany" - opisywał Onet Podróże. Wylot opóźniony został o ponad dwie godziny.
Marcin Walków, dziennikarz i wydawca money.pl