Koronawirus. Nie trzeba mieć poświadczenia, że zdrowie nie pozwala na noszenie maseczek
Choć obowiązek noszenia maseczek ochronnych nie zniknął całkowicie, to nie da się ustalić, kto rzeczywiście ma zdrowotne przeciwwskazania do zasłaniania ust i nosa. Dane o stanie zdrowia są bowiem danymi wrażliwymi, a te podlegają ochronie - tłumaczy Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar.
Do RPO zgłosili się obywatele, którzy skarżą się na obowiązek noszenia maseczek w pomieszczeniach zamkniętych, takich jak sklepy, punkty usługowe itp. oraz w miejscach, gdzie nie da się zachować obowiązku zachowania społecznego dystansu.
Nie każdy bowiem może je swobodnie nosić. Dla wielu utrudnieniem mogą być kwestie zdrowotne, takie jak np. astma. A przepisy są tak skonstruowane, że takie osoby nie muszą mieć zaświadczenia lekarskiego, które zwalnia ich z obowiązku zasłaniania dróg oddechowych.
Jedna z osób, które zwróciły się do rzecznika, poinformowała, że pomimo posiadania takiego zaświadczenia, pracownicy sklepu odmówili obsłużenia jej, dopóki nie nałoży na twarz maseczki ochronnej.
Zobacz też: Polskie testy na koronawirusa. "Nie kupimy żadnych innych"
Z drugiej strony natomiast coraz więcej osób uznaje, że czas noszenia maseczek już minął. Na ulicy, w kolejce w sklepach, czy w komunikacji miejskiej, co rusz widać osoby, które ust i nosa już nie zasłaniają, choć nie zachowują od innych ludzi odpowiedniego dystansu. A takie zachowanie stwarza zagrożenie dla wszystkich dookoła - szczególnie dla osób z podwyższonym ryzykiem zakażenia.
"W trosce o ochronę życia i zdrowia ludzkiego, a z drugiej strony - o uzasadnione konstytucyjnie oczekiwanie obywateli ponoszenia odpowiedzialności prawnej w jasno zdefiniowanych okolicznościach, RPO poprosił ministra Łukasza Szumowskiego o stanowisko" - czytamy w komunikacie rzecznika.
"Dostrzegamy powstające w niektórych sytuacjach i okolicznościach trudności w wykonywaniu i egzekwowaniu omawianego obowiązku. Niemniej jednak, wprowadzone rozwiązanie, polegające na możliwości wyłączenia się przez daną osobę z obowiązku zakrycia ust i nosa poprzez oświadczenie o braku takiej możliwości z uwagi na stan zdrowia (bez okazywania zaświadczenia czy orzeczenia), wydaje się być obecnie jedyną możliwością" - napisał w odpowiedzi wiceminister zdrowia Waldemar Kraska.
Dlaczego jest to "jedyną możliwością"? Ponieważ dokumentowanie, dlaczego poszczególne osoby nie zakrywają ust i nosa, były naruszeniem Konstytucji RP. "Dane o stanie zdrowia są bowiem danymi wrażliwymi, a nakaz okazywania zaświadczeń mógłby takie osoby stygmatyzować" - czytamy w komunikacie RPO.
Sprawdź: Kary za brak maseczek w sklepach. Polacy są "za", ale chcą, by były one zdecydowanie niższe
Obsługa sklepów oraz punktów usługowych nie ma również odpowiednich kompetencji w zakresie zdrowia. Dlatego też nie mogliby właściwie ocenić, czy choroby, lub też objawy chorób, które widzą u klienta, uprawniają go do skorzystania z przywileju nie zakładania maseczki.
"Jednocześnie, należy wskazać na nasuwający się wniosek z obserwacji stosowania przepisu oraz napływających sygnałów: 'wyłączenie się' przez daną osobę z obowiązku zakrywania ust i nosa przez oświadczenie o stanie zdrowia, które uniemożliwia jego spełnienie, jest nadużywane i wykorzystywane przez osoby zdrowe, nie mające ku wypełnieniu tego obowiązkowi przeciwwskazań, z różnych powodów (np. braku chęci podporządkowania się do obowiązującego prawa, ignorancji itd.)" - potwierdza Kraska.
Wiceminister zdrowia przypomina również, że każdorazowe zakrywanie ust i nosa zmniejsza możliwości przenoszenia się koronawirusa na kolejne osoby, a tym samym zmniejsza potencjalne ryzyko zakażeń.