Kto za Banasia? Koalicjanci szykują kandydatów. Znamy nazwiska
Wszystkie ugrupowania koalicyjne, poza KO, wstępnie przygotowały już swoich kandydatów na nowego prezesa NIK. Jak ustaliliśmy, starania o kolejną kadencję podejmuje sam Marian Banaś. Ma szukać poparcia. W Konfederacji słyszymy kategoryczne: nie poprzemy. - Być może jest mamiony przez ludowców - mówi nasz rozmówca.
W koalicji rządzącej rusza polityczna rozgrywka o to, kto przejmie stery w NIK po 6-letniej kadencji Mariana Banasia, która upływa w sierpniu. Plan zakłada, by jeszcze w tym miesiącu wszystkie formacje koalicyjne zgłosiły kandydatów. Prezesa NIK - na wniosek marszałka Sejmu lub grupy co najmniej 35 posłów - powołuje Sejm bezwzględną większością głosów za zgodą Senatu. Z dużym prawdopodobieństwem będzie dochodziło do tarć w obozie rządzącym w tej sprawie.
Pierwsi potencjalni kandydaci
Z naszych informacji wynika, że w rozmowach koalicyjnych padają już pierwsze propozycje kandydatur. I tak Polska 2050 ma proponować Jacka Cichockiego, bliskiego współpracownika Szymona Hołowni, który obecnie szefuje Kancelarii Sejmu. Część rozmówców sugeruje, że o poparcie Polski 2050 intensywnie zabiegać ma aktualny wiceprezes NIK Jacek Kozłowski. - Ale raczej nie ma co liczyć na wsparcie "żółtych" - przekonuje jeden z rozmówców.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Brzoska: Za 2 lata AI zastąpi 25 proc. zawodów
Lewica z kolei ma stawiać na dr. Sylweriusza Królaka - prawnika, byłego wiceministra sprawiedliwości (2001-2005) i członka Trybunału Stanu (2005-2015). Aktualnie zasiada on w Kolegium NIK, gremium, które m.in. uchwala roczne plany pracy Izby, projekt jej statutu czy budżetu.
Ludowcy w dalszym ciągu mają obstawiać członka RPP Przemysława Litwiniuka. Gdy w maju pytaliśmy go o ewentualną kandydaturę, odpowiadał w sposób dyplomatyczny. - Niczego nie mogę w tym temacie potwierdzić. Proszę przyjąć zapewnienie, że jeżeli otrzymam stanowczą propozycję mojego udziału w procedurze powołania Prezesa NIK i podpiszę zgodę na kandydowanie, to złożę w tej sprawie publiczne oświadczenie, skutkujące przerwaniem wykonywania aktualnego zajęcia - mówił wówczas Litwiniuk.
"Marian jest w grze"
Na razie Koalicja Obywatelska nie chce ujawniać swoich zamiarów.
W pewnym momencie intensywnie spekulowało się o Macieju Berku (szef Stałego Komitetu Rady Ministrów - przyp. red.), ale wygląda na to, że to już nieaktualne, bo Tusk go nie wypuści ze swojej kancelarii - słyszymy od rozmówcy z KO.
Jeden z rozmówców sugeruje, że KO nie przekreśla także kandydatury samego Banasia. - Marian jest w grze, bo jak ktoś ma w ręku narzędzia, to dopóki je trzyma w ręku, należy go traktować poważnie - mówi.
Jak twierdzą nasze źródła, starania podejmuje sam Marian Banaś, który podobno usilnie zabiega o poparcie 35 posłów. Są jednak rozbieżne zeznania, gdzie ma go szukać. Rozmówca z KO twierdzi, że przede wszystkim w Konfederacji, z którą wcześniej Banaś zbliżył się politycznie, występując np. przed gmachem NIK na konferencji prasowej ze Sławomirem Mentzenem. - Tyle że konfederatów jest za mało, więc Banaś musi dozbierać gdzie indziej, może u ludowców - zastanawia się polityk KO.
Z kolei gdy pytamy o sprawę rozmówcę z Konfederacji, ten kategorycznie twierdzi, że formacja nie poprze Banasia. - Być może jest mamiony przez ludowców, że załatwią mu te podpisy u siebie i u nas - słyszymy.
PiS na razie nie podjął decyzji w sprawie wystawienia swojego kandydata. - Sprawa jeszcze nie była dyskutowana we władzach partii. To trudna decyzja, bo w naszym przypadku to będzie wystawienie kogoś na spalenie, więc pytanie, czy znajdzie się chętny - przyznaje polityk PiS.
Wybór bez pośpiechu
Jak widać, najbardziej mgliste są potencjalne kandydatury KO. Nasi rozmówcy sugerują dwa powody. Po pierwsze, kwestia wyboru prezesa NIK może być jedną z kart przetargowych Donalda Tuska przy temacie rekonstrukcji. - Premier może potraktować to jako element negocjacji rządowych, który mu rozwiąże ewentualny problem z koalicjantami - sugeruje rozmówca z KO.
I w ten sposób także inni nasi rozmówcy interpretują wysyp koalicyjnych kandydatów. - Myślę, że to może być jednym z powodów, dla których został uruchomiony "protokół 22 lipca", czyli przesunięto finał rozmów rekonstrukcyjnych - zauważa rozmówca związany z koalicyjnym ugrupowaniem. (We czwartek wieczorem Donald Tusk przekazał, że podana przez Włodzimierza Czarzastego data to "nieporozumienie" i rekonstrukcja zostanie ogłoszona innego dnia).
Po drugie, jak sugeruje jeden z naszych rozmówców z KO, jeśli chodzi o wybór szefa NIK, nie ma powodów do pośpiechu. Polityk koalicji wskazuje, że większości może się opłacać zwłoka z wyborem w kontekście politycznego kalendarza parlamentu zbitego z sześcioletnią kadencją prezesa. Chodzi o to, że planowo najbliższe wybory parlamentarne odbędą się w 2027 r., a kolejne jesienią 2031 r. Jeśli prezes zostanie wybrany teraz, to jego sześcioletnia kadencja zakończy latem 2031 r.- na finiszu kampanii wyborczej Sejmu następnej kadencji.
A w sprawie kadencji 2027-2031 i tego, kto będzie miał większość, panuje pewien pesymizm, więc nie ma sensu oddawać możliwości wyboru kolejnemu Sejmowi. Lepiej poczekać na powyborczą rzeczywistość w 2031 roku - słyszymy od rozmówcy z KO.
To wydaje się dziś mocno wybiegająca w przyszłość prognoza, ale technicznie ten ruch nie jest skomplikowany. Art. 16 ustawy o NIK nie zostawia żadnej wątpliwości, choć kadencja prezesa trwa sześć lat, to praktycznie pełni funkcję, dopóki nie pojawi się jego następca.
- Wprawdzie taki mechanizm przedłużenia pełnienia funkcji został zakwestionowany przez Trybunał Konstytucyjny wobec Rzecznika Praw Obywatelskich. Nie sądzę, żeby TK go zdołał zakwestionować w tym przypadku - mówi jeden z naszych rozmówców.
Tym bardziej że najpierw ktoś musiałby te przepisy zaskarżyć, a nie wiadomo, czy Trybunał w obecnym stanie byłby się w stanie zebrać i rozpatrzyć skargę.
Kontrowersje wokół Mariana Banasia
Obecny prezes NIK był kandydatem PiS, ale tuż po tym, jak finalizowano jego wybór w Senacie w 2019 roku, TVN opublikował reportaż o krakowskiej kamienicy, której jest właścicielem. Zaczęły się żądania, by nie obejmował tej funkcji, którym Banaś nie uległ. TVN informował, że w budynku działał hotel na godziny. Okazało się także, że Banaś nabył ją jako spadek po kombatancie antykomunistycznego podziemia.
Oświadczeniom majątkowym Banasia przyglądało się CBA. Jeszcze w listopadzie 2019 r. skierowało do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przez niego przestępstwa. Chodziło o podejrzenie złożenia nieprawdziwych oświadczeń majątkowych, zatajenie faktycznego stanu majątkowego oraz nieudokumentowanych źródeł dochodu.
Sprawa nie została rozstrzygnięta, a po zmianie władzy trafiła do "Raportu z badania spraw pozostających w zainteresowaniu opinii publicznej", przygotowanego przez Prokuraturę Krajową, który opisywał przypadki nadużyć poprzedniej władzy.
Sam Banaś traktował oskarżenia w jego kierunku za umotywowane politycznie. - Jako urzędujący prezes Najwyższej Izby Kontroli zostałem poddany największej w najnowszej historii III RP, polityczno-kryminalnej intrydze zorganizowanej grupy przestępczej, mającej na celu zmuszenie mnie do rezygnacji z zajmowanego stanowiska - przekonywał w przeszłości.
Tomasz Żółciak i Grzegorz Osiecki, dziennikarze money.pl