Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Marcin Łukasik
Marcin Łukasik
|
aktualizacja

Kuchnia zamknięta. Współwłaściciel ORZO: "nie jesteśmy gotowi na otwarcie"

259
Podziel się:

Nastał trzeci etap odmrażania gospodarki. Restauracje w Polsce znów mogą przyjmować klientów. Poniedziałek jest pierwszym dniem wznowienia działalności od czasów narodowej kwarantanny. Właściciele niektórych miejsc zapowiedzieli jednak, że nie wrócą do pracy na starych warunkach, a część nie wróci w ogóle.

Maciej Żakowski, restaurator i współwłaściciel sieci ORZO
Maciej Żakowski, restaurator i współwłaściciel sieci ORZO (eecpoland.eu)

Gastronomiczna mapa Polski skurczy się m.in. o restaurację Ed Red, która mieściła się w popularnej Hali Mirowskiej w Warszawie, o czym poinformowano na profilu lokalu na Facebooku. "Wielkość lokalu na Hali Mirowskiej i idące za tym koszty stałe, wobec spodziewanego znaczącego spadku przychodów z powodu epidemii, skłoniły nas do podjęcia tej trudnej decyzji. Nie znaczy to jednak, że się poddaliśmy. Od rozpoczęcia pandemii i zamknięcia naszych restauracji pracujemy w pocie czoła nad zupełnie nowym produktem".

Z ulicy Dereniowej w Warszawie zwinął się biznes zapiekankowy. "Nadszedł smutny dzień zamknięcia. Wszyscy wiemy, co jest powodem" – napisali właściciele lokalu Zapiekanki PRL. Do pierwszej upadłości doszło też w Olsztynie. Goście nie odwiedzą już Pubu Quźnia na Starym Mieście. Prowadzący to miejsce twierdzi, że znalazł się pod kreską i nie mógł porozumieć się z zarządcą nieruchomości w sprawie czynszu.

Czas pokaże, czy takich zamknięć będzie więcej. Są też restauratorzy, którzy czekają z przyjęciem gości na lepszy moment: - Dziś jeszcze się nie otwieramy, nie jesteśmy na to gotowi. Rząd dał nam za mało czasu. Spodziewamy się, że w ciągu tygodnia lub dwóch będziemy w pełni gotowi. Planujemy jednak stopniowe otwieranie. Być może nie będziemy czynni na początku tygodnia, wciąż to ustalamy – mówi money.pl Maciej Żakowski, restaurator i współwłaściciel sieci ORZO.

Zobacz także: Obejrzyj: Galerie handlowe niczym outlety. "Już dawno pożegnaliśmy się z dodatnim wynikiem finansowym"

- To nie jest takie proste, aby skrzyknąć załogę i w krótkim czasie w pełni się zatowarować. Do tego dochodzą inne uwarunkowania, jak choćby koniec zniżek czynszowych w momencie rozpoczęcia działalności. Musimy mieć bezpieczeństwo finansowe – dodaje.

Trudno przesądzić, czy zniesienie obostrzeń pozwoli biznesom, które pozostały, na szybkie odrobienie strat. Po pierwsze restauratorzy w dalszym ciągu muszą stosować się do zaleceń sanepidu. Chodzi m.in. zachowanie 1,5 m odległości od krańca blatu jednego stolika do krańca blatu drugiego, korzystanie z jednorazowych sztućców, zakaz używania serwetek. Takie zabiegi mogą zniechęcić klientów do przyjścia do restauracji. Drugą kwestią są nawyki. Zdaniem ekspertów, przez kwarantannę przywykliśmy do pozostawania w domach.

Z ankiety firmy Briefly wynika, że przed epidemią Polacy wychodzili do restauracji średnio raz w tygodniu, natomiast w imprezie okolicznościowej (prywatnej lub firmowej) organizowanej w lokalu uczestniczyli 3-4 razy do roku. Po wprowadzonych w połowie marca ograniczeniach dwie trzecie restauracji, hoteli i kawiarni wstrzymało całkowicie działalność. Odsetek ten wśród pubów i klubów był bliski 100 proc.

Ponadto gastronomia nie jest biznesem łatwym. Najpierw można się potknąć na wysokim progu wejścia – znalezieniu lokalu, zatrudnieniu załogi, spełnieniu wyśrubowanych norm sanitarnych. Okolicznością niesprzyjającą jest też krótki cykl życia restauracji. Niewiele z nich może pochwalić się niesłabnącą popularnością i długimi kolejkami przed wejściem.

- To jest ciężka praca, w której zbiegają się wszystkie elementy życia i wielu właścicieli lokali mogło mieć dość. W ostatnich latach wiele restauracji zmagało się z rentownością z powodu wyższych czynszów czy drożejącej żywności. Branża złapała zadyszkę i decyzje o zamknięciach wisiały w powietrzu, ale epidemia te decyzje przyspieszyła. Spodziewam się, że rynek się skurczy do 20 proc. – puentuje Żakowski.

Ponadto, zamknięcie restauracji zaowocowało m.in. wzmocnieniem trendu tzw. ghost kitchens, czyli kuchni przygotowujących dania jedynie z możliwością odbioru czy dostawy. Są też bary i restauracje, które przerzuciły się na "pracę online".

- Pracownicy prowadzą w sieci relacje, w których uczą przygotowywać swoje flagowe dania, a następnie umożliwiają zamówienie poszczególnych składników w formie gotowej paczki z dostawą pod drzwi. Inne lokale uruchomiły sklepy z własnoręcznie wykonanymi produktami, np. pieczywem, przetworami czy półproduktami z danej kuchni świata - wyjaśnia Bartosz Górecki, menedżer z merce.com.

Jaka przyszłość rysuje się dla właścicieli lokali z branży gastronomiczno-eventowej? Wydaje się, że decydujące nie będą zakazy i nakazy rządowe, ale nastawienie zwykłych ludzi.

- Jeśli będą czuli się komfortowo w przestrzeni publicznej, to branża restauracyjna będzie stopniowo wracała do normalności. Ważnym elementem będzie wynajmowanie przestrzeni na wyłączność, co zwiększy poczucie bezpieczeństwa zdrowotnego organizatorów i gości – mówi Tomasz Szczęśniak, współzałożyciel i CEO serwisu Briefly.

Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(259)
anouk
4 lata temu
Stop hejt. Pozwy o odszkodowania kierować do Chin. Dlaczego ma płacić polski rząd to jakaś głupota. Co za przedsiębiorca który nie potrafi się przekwalifikować. Te odszkodowania to kolejny pomysł opozycji. Zawsze mówiłam że to złodzieje i naciągacze. Nie dadzą się polubić kapitaliści. .
b-mann
4 lata temu
Linie lotnicze i restauracje,to 2 biznesy najgorsze ze wszystkich. Olbrzymie koszty,klientela kapryśna,wiecznie balansują na granicy plajty. Nawet w normalnych czasach,a co dopiero teraz. W życiu nie wszedłbym w te biznesy,choćby mnie piekli żywcem. Restauracje powinny być zwolnione z wszelkich podatków na czas przymusowego zamknięcia,a później przez rok niższe stawki. Lepiej niech straci Państwo,niż restaurator. Państwo odkuje się gdzie indziej,restaurator tej możliwości nie ma.
polak maly
4 lata temu
rosprzedal7scie polska ziemie teraz m7simy bul7c czynsze obcym z ktorymi nie ma negocjacji nie ma wopnrj polski
Historyk
4 lata temu
Już starożytnych czasach budowali spichlerze aby gromadzić dobra na gorsze czasy, uczyli, że jest 7 lat tłustych a po nich 7 lat chudych na które się przygotowywali. Ludzie w dzisiejszym świecie żyją jakby o tym nigdy nie słyszeli. Nie gromadzą oszczędności na takie chude czasy, żyją tak aby wszystko przepuścić albo co gorsza jeszcze nadmiernie się zadłużając. Teraz wyciągają rękę o pomoc a wcześniej żyli jakby zawsze miało być super.
TedeK
4 lata temu
Tylko kwarantanny, ileż to razy ja zBolcowałem moją Lolę. Kakao co 2 dni a do paszczu co 3. Bolek codziennie co 3-4 godz aż Jurgol mnie boli Loli Fi się ostro powiększyło bo teraz na luzaka do łokcia.
...
Następna strona