"Ludzie pouciekali od węgla". Składy komentują brak klientów
Choć ceny węgla w Polsce spadły nawet do poziomu 1000–1500 zł za tonę, sprzedaż dramatycznie się kurczy. Właściciele składów opału alarmują, że zainteresowanie zmalało o około 70 proc., a wielu klientów przerzuciło się na inne źródła ogrzewania - podaje "Fakt".
Jeszcze trzy lata temu, po wybuchu wojny w Ukrainie, ceny węgla osiągały rekordowe poziomy – nawet 4 tys. zł za tonę. Embargo na rosyjski surowiec zmusiło Polskę do sprowadzania węgla m.in. z Kazachstanu, Kolumbii czy Australii.
Jak wspomina w rozmowie z "Faktem" Leszek Czeliński, właściciel składu opału w Bydgoszczy, importowany surowiec często był fatalnej jakości. – Często nie nadawał się do palenia. To była tragedia. Nie wiem, kto zdecydował o tym, by kupić tak beznadziejny węgiel za tak wielkie pieniądze – mówi teraz przedsiębiorca.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Francuski milioner ostrzega Polaków. "Nie polecam"
"Ludzie pouciekali od węgla"
Dziś sytuacja wygląda odwrotnie – ceny mocno spadły, ale popyt na węgiel się załamał. W Bydgoszczy tona orzecha kosztuje 1500 zł, a groszku 1400 zł. – Sprzedaż spadła o 60-70 proc. Miałem czterech kierowców, którzy jeździli codziennie z węglem. Teraz mam jednego i nie jeździ cały dzień – dodaje Czeliński.
Ludzie pouciekali od węgla. Są pompy ciepła, ogrzewanie gazowe. Niekoniecznie są one tańsze, ale wygodniejsze – mówi właściciel składu.
Podobne tendencje widać w całej Polsce. W sklepie Polskiej Grupy Górniczej groszek workowany kosztuje 1400–1600 zł, a orzech luzem 1400–1450 zł. Południowy Koncern Węglowy sprzedaje groszek po 950–1190 zł (cena bez akcyzy), a orzech po 1230–1260 zł. Z kolei w Bogdance ceny wynoszą 1000 zł za groszek i 1150 zł za orzech.