Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Marcin Walków
Marcin Walków
|

Mustang Mach-E to początek nowej ery dla Forda. Czekam na kolejne rozdziały

Mustang Mach-E to pierwszy zaprojektowany od podstaw elektryczny model Forda. Nie wszystkim się podoba znaczek na masce, ale producent na to liczył - emocje to przecież rozgłos. Mniej kontrowersyjne są wrażenia zza kierownicy. Bo Mach-E jeździ po prostu dobrze i przyjemnie. Ale czy to wystarczy?

4
Podziel się
1 z 14
Mustang Mach-E to początek nowej ery dla Forda. Czekam na kolejne rozdziały
Mustang Mach-E to początek nowej ery dla Forda. Czekam na kolejne rozdziały
Mustang Mach-E ma nadwozie nawiązujące do SUV-ów coupe. Zwraca na siebie uwagę, ale nie jest kontrowersyjny (money.pl, Marcin Walków)

Jak pisaliśmy w money.pl, z taśmy montażowej zakładów Forda w Kolonii zjechały ostatnie egzemplarze Fiesty. Od tej pory produkowane tam będą już tylko samochody elektryczne. W Europie pionierem elektryfikacji gamy Forda był SUV Mustang Mach-E. Jakiś czas temu miałem okazję spędzić kilka dni za jego kierownicą.

Oczekiwania miałem spore - w końcu elektryczny Mustang to nie tylko obietnica, ale i zobowiązanie. Niemal od razu zebrał równie liczne grono krytyków, co fanów. I gdyby był to mój pierwszy kontakt z autami elektrycznymi, byłbym zachwycony. Ale nie był. Dlatego uważam, że Mustang Mach-E jest samochodem przyjemnym i dobrze zrobionym. Gdybym chciał to ująć jednym słowem, wybrałbym: poprawnym. Mustang Mach-E jest pionierskim modelem dla marki, ale już niekoniecznie nie dla rynku.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Mustang Mach-E - Czy to jeszcze jest Mustang?

Mustang Mach-E. Pierwszy "elektryk" Forda od podstaw

Bo jeszcze 10 lat temu Mustang Mach-E byłbym samochodem rodem wyjętym z przyszłości, wyprzedzającym swoje czasy. Ale wszedł na rynek w 2020 r., gdy w samochodach elektrycznych można było już przebierać. A to oznacza również porównywanie ich ze sobą pod różnymi względami.

Mustang Mach-E na tym tle wypada naprawdę dobrze w wielu aspektach. Zacznijmy od designu. To SUV (a w zasadzie crossover) coupe, czyli lubiany i pożądany typ nadwozia. Ponad 472 cm długości, 188 cm szerokości, 160 cm wysokości i prześwit od 16 do 18 cm. Do tego 297 cm rozstawu osi, czyli sporo miejsca we wnętrzu, wygospodarowane dzięki krótkim zwisom z przodu i z tyłu.

Opadająca linia dachu i dość długa masywna maska nadają sportowy wygląd. Tej drugiej nie musiałoby tak naprawdę być, bo to samochód elektryczny. Ale zachowano ją, pod pokrywą wygospodarowując schowek o pojemności 80 litrów. To może być miejsce na kable do ładowania, zakupy albo mokre rzeczy po basenie (jest otwór spustowy).

Zainspirowany Teslą

Kokpit Mustanga Mach-E jest minimalistyczny i prosty. Przyciski znajdziemy tu w zasadzie na ergonomicznej kierownicy, w panelu do sterowania światłami i na konsoli środkowej. Bo centrum sterowania jest wielki 15,5-calowy, pionowy i postawiony na sztorc ekran. Wygląda jak tablet przyklejony do deski rozdzielczej - widoczna jest inspiracja konkurencyjną Teslą. Drugi, mniejszy wyświetlacz (10,2"), pełni rolę tablicy wskaźników przed kierowcą - i naprawdę się sprawdza.

Przeciwnicy "ekranozy" z pewnością wzdrygną się na widok kokpitu Mustanga Mach-E. Dobra informacja jest taka, że interfejs działa zazwyczaj bardzo sprawnie, a sama zawartość ekranu jest konfigurowalna w łatwy sposób. Dotykowe przyciski do regulowania temperatury są dość duże, więc można w nie trafić bez większego trudu w czasie jazdy.

Mustang Mach-E punktuje też licznymi schowkami i półkami we wnętrzu. Do tego płaska podłoga, dzięki czemu z tyłu zmieści się troje dorosłych. Do tego przyzwoite materiały i dość bogate wyposażenie już w standardzie. Im dalej od wielkiego wyświetlacza, tym wnętrze bardziej zwyczajne - trochę tak, jakby cała uwaga projektantów skupiła się na desce rozdzielczej. Bagażnik ma 402 l, czyli nie imponująco, ale w większości przypadków pewnie wystarczy.

Jak jeździ Mustang Mach-E?

Mustang Mach-E jeździ przyjemnie, ale to samo można powiedzieć o wielu innych autach elektrycznych. W tym przypadku mamy do dyspozycji 351 KM mocy i 580 Nm momentu obrotowego. Co ważne, ten drugi parametr dostępny jest od razu. To właśnie dlatego w samochodzie elektrycznym możemy poczuć przyspieszenie i jeździć naprawdę dynamicznie, kiedy tego chcemy. Mustang Mach-E do "setki" potrafi przyspieszyć w 5,8 s.

A gdy nie chcemy, możemy jeszcze podnieść komfort jazdy, zwiększając rekuperację. Wówczas każde zdjęcie nogi z pedału przyspieszenie spowoduje wytracanie prędkości i pozwoli korzystać tak naprawdę tylko z jednego z dwóch pedałów. Do tego cisza, płynność, brak wibracji i natychmiastowe reakcje na ruchy kierownicą. Nie są to jednak cechy szczególnie wyróżniające Mustanga Mach-E, a raczej atrybut samochodów elektrycznych jako takich.

Mimo znaczka Mustanga nie jest to samochód o sportowym charakterze. To ważący 2 tony SUV. Zawieszenie ma dość twarde, co docenią miłośnicy bardziej dynamicznej jazdy, ale liczącym na duży komfort może to trochę przeszkadzać.

Zasięg i zużycie energii

Podczas mojego testu średnie zużycie energii na całej trasie wyniosło 25 kWh/100 km. To przyzwoity wynik, biorąc pod uwagę, że jeździłem jeszcze na przełomie zimy i wiosny, gdy potrzebne było ogrzewanie. Deklarowany przez producenta zasięg to około 550 km na pełnym ładowaniu. Ale do wartości katalogowych nie ma się co przywiązywać - wiele zależy od stylu jazdy i warunków atmosferycznych. W warunkach miejskich realnie można liczyć na wartości powyżej 400 km, a przy szybkiej jeździe na autostradzie - około 300 km. Tu nie ma jednej miary.

Ile kosztuje Mustang Mach-E?

Testowany egzemplarz był wyceniony na 359 tys. 500 zł w cenach katalogowych, wraz z wyposażeniem dodatkowym. Cennik rocznika modelowego 2024 r. startuje od 269 tys. 550 zł i 307 tys. 850 zł za wersję Premium.

Kolejne rozdziały

Napisałem, że czekam na kolejne rozdziały, które w sadze o elektromobilności napisze Ford. Nie musi być skazany na gonienie konkurentów, a może wyznaczać trendy. Już raz przecież zmienił historię motoryzacji za sprawą modelu T.

I tu pojawia się model F-150 Lightning. To w pełni elektryczny i w pełni pickup stworzony z myślą o amerykańskich bezdrożach. Okazał się takim hitem, że w fabryce w Detroit trzeba było dodać trzecią zmianę, by sprostać rosnącej liczbie zamówień.

"Nie odnajduje się na wąskich drogach Europy, ale dobitnie pokazuje, że przejście na napęd elektryczny ma swoje plusy" - pisał o nim serwis e.autokult.pl.

Marcin Walków, dziennikarz i wydawca money.pl

KOMENTARZE
(4)
PLANdemia
10 miesięcy temu
Paskudnie w srodku wyglada tak samo jak Tesla...
X55
10 miesięcy temu
samochod sportowy na baterie ?? żart?
Zibi
10 miesięcy temu
Mam do sprzedania monitor 42” , doskonale się nada na kokpit, ten jest zbyt mały, kierownica jest większa. A tak na poważnie, wygląda to tragicznie.
Olo
10 miesięcy temu
Na ta chwile technologia bardzo słaba i nie dopracowana ,i co raz głośniej słychać z branży motoryzacyjnej że jest to tylko krótki etap przejściowy z powodu trudności przy produkcji i utylizacji producentów samochodów ,przez kilka firm trwają zaawansowane prace nad napędem wodorowym ,więc kupowanie teraz tego palącego i ciężkiego chłamu niema sensu
TOP10 - najpopularniejsze galerie
10.

Aston Martin DBX707. Jeździłem najszybszym seryjnym SUV-em świata

707 koni mechanicznych i 900 Nm momentu obrotowego czynią z Astona-Martina DBX707 najszybszy seryjnie produkowany SUV świata. To nie są tanie rzeczy.
9.

Bukiet z klocków. LEGO rozwija rynek, którego przez dekady nie zauważało

Czy to będzie alternatywa dla żywego bukietu róż? Pewnie nie. Na zestaw, który złożyłem podczas redakcyjnego testu, patrzę inaczej. Jak na kolejny krok w rozwijaniu produktów dla dorosłych. Bo te rządzą się innymi prawami niż klocki dla dzieci. A przez długie lata jako rynek dla LEGO nie istniały.
8.

Dwa furgony na prąd. W ich przypadku elektromobilność nie wywołuje aż takich emocji

O ile samochody elektryczne wciąż budzą kontrowersje, to jednak jest obszar, w którym wydają się dobrym rozwiązaniem już teraz. To małe "dostawczaki", które poruszają się głównie po mieście i jego okolicach. W moje ręce do kilkudniowego testu trafiły dwa: Mercedes eCitan i Peugeot e-Partner.
7.

Toyota Yaris i Corolla w wersji Cross. To nie są auta, które mają trafić w gusta każdego

Weź popularny model ze swojej gamy, "napompuj go" i dodaj przydomek, który uczyni z niego SUV-a lub crossovera. Tak zrobiła Toyota w przypadku Yarisa i Corolli. W wariantach Cross to pomysł Japończyków, aby wypełnić kolejne rynkowe nisze i nie oddawać klientów innym markom.
6.

Ateca i Leon z tribalem na grillu. Cupra zaczynała jako "farbowany" Seat

Cupra włożyła sporo wysiłku, by przekonać, że nie jest Seatem ze zmienionym znaczkiem. Pierwszy model zaprojektowany dla niej pojawił się po dwóch latach. W przypadku Cupry Ateca i Leona zerwanie z oczywistymi skojarzeniami z Seatem jest trudniejsze. Testując oba modele przekonałem się, że nie jest niemożliwe.
5.

Testowałem dwa różne "elektryki" BMW. W obu spodobała mi się jedna rzecz

BMW i4 M50 i oraz BMW iX M60 to bardzo różne samochody, choć pod tym samym szyldem. Testując oba, zwróciłem uwagę szczególnie na jeden aspekt. To, w jaki sposób ich interfejs zdejmuje z głowy kierowcy "elektryka" część zadań.
4.

Odsłaniamy kulisy produkcji samolotów. Byłem w fabryce Airbusa

A220 to jedyny samolot Airbusa, który montowany jest w całości powstaje poza Europą. W kanadyjskich zakładach w Mirabel widziałem, jak produkowane są te wąskokadłubowe maszyny.
3.

Jeździłem nowym Renault Clio. To hybryda bez wtyczki, która w mieście udaje "elektryka"

Renault Clio E-Tech to miejski, co nie znaczy, że ciasny samochód. Dzięki technologii hybrydowej jest naprawdę oszczędny. Można nim też bez większych obaw wyjechać w trasę - o ile nie zabieramy za dużo współpasażerów i bagażu.
2.

Dostałem upgrade do pierwszej klasy. Oto jak wygląda namiastka luksusu w samolocie

Od lat byłem ciekaw, jak to jest lecieć pierwszą klasą. Miałem szczęście - podczas ostatniego lotu dostałem upgrade, czyli podwyższenie klasy podróży. Dzięki temu mogłem sprawdzić na własnej skórze, jak podróżują ci, którzy za bilet płacą kilkadziesiąt tysięcy złotych.
1.

Zrobiłem 2 tys. km chińskim "elektrykiem". Ale już drugiego dnia miałem ochotę go oddać

Nawet luksusowy samochód elektryczny wyposażony w całkiem sporą baterię potrafi przegrać z problemami z ładowaniem. Te zaś odbierają sporą część przyjemności z komfortowej jazdy. Szkoda, bo Maxus Mifa9 to naprawdę ciekawa propozycja na polskim rynku, mimo kilku irytujących przypadłości.