Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Przemysław Ciszak
Przemysław Ciszak
|

Na plantacjach brakuje pracowników. Stawki rosną, a chętnych brak

207
Podziel się:

Rusza sezon zbiorów jabłek. Sadownicy mają jednak problem. Brakuje rąk do pracy. - W niektórych miejscach stawki są już tak wywindowane, że zbieranie traci ekonomiczny sens. I tak jabłka sprzedawane są poniżej kosztów produkcji - mówi Mirosław Maliszewski ze Związku Sadowników RP.

Na plantacjach brakuje pracowników. Stawki rosną, a chętnych brak
Brakuje rąk do pracy w sadach. (East News, Bogdan Sarwinski)

W połowie września rozpocznie się sezon zbiorów jabłek. Pogoda spowodowała, że w tym roku zbiory ruszą później i najprawdopodobniej będą niższe niż niż w ubiegłym roku. Związek Sadowników RP szacuje, że będzie to około 3 mln ton owoców.

Ale sadownicy mają poważny problem, brakuje rąk do pracy. - Jest za mało ludzi do zbioru owoców - przyznaje w rozmowie z money.pl Mirosław Maliszewski, prezes Związku Sadowników RP.

Jak wyjaśnia, przyczyn jest kilka. - COVID spowodował, że mniej pracowników sezonowych wybrało pracę za granicą. Odstrasza zarówno konieczność przejścia kwarantanny, jak i problemy z przekraczaniem granicy. Nie pomaga napięta sytuacja na granicy z Białorusią. Jednak największym problemem jest to, że ci, którzy już zdecydują się na przyjazd do Polski, podejmują pracę w innych, lepiej płatnych gałęziach gospodarki niż rolnictwo - wylicza.

Szef Związku Sadowników zwraca uwagę również na inny problem, część z imigrantów zarobkowych nie chce pracować w Polsce. Jak mają możliwość, wyjeżdżają dalej za granicę na Węgry, do Czechy, Słowacji czy do Niemiec.

- Były lata, że pracownicy ze Wschodu stanowili większość w sadach. Pandemia spowodowała, że jest ich mniej. Część już w zeszłym roku mówiła, że nie przyjedzie, że jadą na zbiory do Czech, bo lepiej płacą - mówi nam jeden z sadowników z Grójca.

Zobacz także: Tony jabłek gniją w błocie. Sadownicy są zrozpaczeni

Potwierdza to również Hanna Sobczyńska ze Spółdzielni Ogrodowej w Grójcu, która w rozmowie z money.pl dodaje, że za pomoc przy zbiorach robotnicy żądają po 200 zł dniówki i darmowy transport. - Kierowcy – których jest jak na lekarstwo – nie chcą z kolei pracować po godzinach. Ukraińców też nie ma, wybierają lżejszą pracę - zaznacza.

Stawki rosną, chętnych brak

Sadownicy są postawieni pod ścianą, jabłka trzeba zebrać na czas. Jeśli będzie opóźnienie, trafią za bezcen do przetwórni jako przemysłowe.

- Ceny jabłek na sok oscylują wokół 30-35 gr za kg, tych deserowych to od 50 gr do 1,5 zł. Zaznaczę tylko, że koszt wyprodukowania kilograma jabłek to 2 zł. Sprzedajemy je więc poniżej kosztów wytwarzania - zaznacza Mirosław Maliszewski.

Rosnące koszty pracownicze powodują, że sadownicy zastanawiają się nad sensem zbiorów.

- Przy zbiorze jabłek stosowana jest zwykle stawka godzinowa. Do tej pory było około 12 zł netto. Teraz ta stawka rośnie, sięga już 14-15 zł, w zależności od możliwości sadownika. Mówimy o netto, a więc trzeba doliczyć podatki, ubezpieczenia, ale i zakwaterowanie, wyżywienie podstawowe produkty dla tych pracowników - zaznacza prezes Związku Sadowników RP. - W niektórych miejscach stawki są już tak wywindowane, że zbieranie traci ekonomiczny sens - dodaje.

Ceny skupu zbyt niskie

Jednak nie tylko pandemia odbiła się na sadownikach. Poważnym ciosem okazało się trwające już 7 lat embargo na polskie owoce sprzedawane do Rosji. - Straciliśmy bardzo chłonny rynek - mówi Maliszewski.

Jak podkreśla, polska produkcja jabłek jest ogromna i głównie nastawiona na eksport, na cztery wyprodukowane jabłka tylko jedno jest zjadane w kraju. Reszta sprzedawana jest za granicę.

- Na rynek rosyjski trafiało 90 proc. produkcji, kiedy Rosja przestała kupować, był to szok dla branży. Do dziś nie możemy się podnieść - zaznacza prezes Związku Sadowników RP.

Polscy rolnicy musieli znaleźć inne rynki. Takim miał być choćby Egipt, gdzie zdominowaliśmy rynek jabłek w 80 proc. Jednak podczas gdy Egipcjanie kupują od nas około 100-200 ton tego owocu, do Rosji trafiało rocznie milion ton.

Jak zaznacza Mirosław Maliszewski, wszystkie te czynniki spowodowały, że na naszym rynku jabłek jest za dużo. Ceny spadły, co dodatkowo wykorzystują koncerny i sieci marketów.

- Jabłka stają się przedmiotem spekulacji dużych koncernów, które dodatkowo starają się zaniżać ceny. To zarówno producenci soków, jak i największe sieci marketów wymuszające skandaliczne ceny. Dziś stawka za jabłka na sok to 30-35 gr za kg, tych deserowych to od 50 gr do 1,5 zł - dodaje nasz rozmówca.

Wielu sadowników zdecydowało się walczyć i w odpowiedzi na niskie ceny wstrzymać dostawy jabłek przemysłowych do skupu. To jednak ryzyko, bo owoców nie mogą długo przechowywać w chłodniach. To bowiem powoduje, że tracą jakość, po drugie to generuje dodatkowe koszty.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(207)
stig
3 lata temu
A KOGO OBCHODZA POLSKIE JABLKA
MG Perth
3 lata temu
PO i PIS doprowadzily do tego - Polacy w Polskiej Konstytucji powinien byc art. dotyczacy rzadzacch powinien byc odpowiedzialny za swoje czyny mieniem jak i glowa a nie partia bo inaczej caly czas beda okradac i niszczyc Do tego trzeba darzyc i doprowadzic
wee-wil
3 lata temu
ze skloconymi z sasiadami i calym swiatem,wymachujacymi szabelka i rozancem "expertami,, nie-rzadu juz nikt nie chce wspolpracowac i sie"przetargowac,,-a traci na dojnej prywacie"zbawiania,,- naiwny suweren kraju.
permanentny
3 lata temu
Polskie jabłka powinny być zimą po 2 zł a teraz po 70groszy taka prawda. Ale sadownicy rozochocili się dopłatami po 1,5 e od rządu przez kilka lat. Kto to widział, żeby rodzimy owoc którego jest zatrzęsienie i jest chemią pryskany,twardy kosztował 5,60zł zimą?! Raz tyle co banany. To karygodne. Niech sobie sadownicy sami zjedzą swoje jabłka.
Polo
3 lata temu
Jak wam jabłka nie opłacają to spróbujcie z mandarynkami i cytrynami!
...
Następna strona