Nawrocki zawetował wiatraki. Rząd ma plan na obejście tej decyzji
Ministerstwo Klimatu i Środowiska planuje skrócenie procesu inwestycyjnego dla odnawialnych źródeł energii z pięciu do trzech lat. Zmiany mają zostać wprowadzone do końca roku, a część planów z zawetowanej ustawy wiatrakowej zostanie zrealizowana pozaustawowo - przez rozporządzenia i regulacje wewnętrzne. Mówi nam o tym szefowa MKiŚ Paulina Hennig-Kloska.
Grzegorz Osiecki, Tomasz Żółciak, money.pl: Zapowiedziała pani, że dwa z trzech komponentów zawetowanej przez Karola Nawrockiego - repowering i skrócenie procedur inwestycyjnych - załatwicie pozaustawowo. A co potem?
Paulina Hennig-Kloska, minister klimatu i środowiska: Kluczowe z punktu widzenia interesów państwa jest nadrobienie zaległości inwestycyjnych. Kiedy obejmowałam urząd ministra odpowiedzialnego za regulacje energetyczne, spotkałam się z systemem wypełnionym po brzegi lukami mocowymi. Po rządach PiS, Polska była dość istotnie narażona na potencjalne blackouty, przerwy w dostawie energii elektrycznej. Jednym z kluczowych celów mojego ministerstwa było wyeliminowanie tego ryzyka w średnim i dłuższym okresie.
Przedłużyliśmy wsparcie dla bloków węglowych, nawet tych, które za chwilę z powodów technologicznych i zużycia będą musiały być wyłączane. Wszystko to nadrobiliśmy w krótkim okresie. Teraz kluczowe jest przygotowanie procesów inwestycyjnych, zbudowanie nowych źródeł, które wejdą do systemu w okresie do pięciu lat i oczywiście w dalszej perspektywie.
Na dalszą perspektywę mamy dzisiaj duży wpływ. Krótki okres inwestycyjny zawsze jest największym wyzwaniem, bo procesy inwestycyjne potrzebują czasu. OZE, w tym wiatraki na lądzie, ma te procesy inwestycyjne dużo krótsze niż np. energetyka jądrowa. Dzięki temu jest to jedna z niewielu technologii produkcji energii, która może realnie wspomóc system elektroenergetyczny, biorąc pod uwagę jego obecne problemy oraz fakt, że czas na ich rozwiązanie jest ograniczony.
System elektroenergetyczny, zaniedbywany przez lata, wymaga od Ministerstwa Klimatu i Środowiska przygotowania takiego obszaru regulacji, w którym te procesy dla OZE będą zachodziły jeszcze szybciej. Aby zrealizować tak zakładane cele, musimy przyśpieszyć proces wydawania pozwoleń oraz umożliwić równoległe prowadzenie procedur – tam, gdzie nie stoi to w sprzeczności z potrzebą upodmiotowienia społeczności lokalnych mieszkających na terenach wiejskich. Jedną z myśli przyświecających ustawie wiatrakowej było stworzenie większej przestrzeni dla rozwoju tej części OZE, ale także przyspieszenie procesów inwestycyjnych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zmierzyliśmy jak głośne są wiatraki. Jest się czego obawiać?
Jak konkretnie chcecie to osiągnąć, skoro nie w ustawie?
Kończymy pracę nad rozporządzeniem, możliwie szybko trafi ono do uzgodnień międzyresortowych. To rozporządzenie Rady Ministrów o przedsięwzięciach o znacznym oddziaływaniu na środowisko, w którym reguluje się kwestie dotyczące wydawania decyzji środowiskowych i warunków realizacji inwestycji. Chcemy tam przygotować element repoweringu (procesu modernizacji istniejącej elektrowni w celu zwiększenia jej mocy - przyp. red.), żeby te turbiny, które są oparte na starych technologiach, mogły zwiększać moc poprzez ich modernizację.
Czasami to będzie wymiana wewnętrznych części elektrowni wiatrowej, a czasami nawet zmiana jej wielkości. Do 30 procent dodatkowej mocy możemy zrobić rozporządzeniem. Czyli na przykład 3-megawatówkę zamienić na prawie 4-megawatówkę. Niezwykle ważne jest też to, że taka nowa, nowocześniejsza turbina ma zwykle nieporównywalnie wyższą sprawność, co pozwala na wytworzenie nawet dwukrotnie większej ilości energii elektrycznej.
A kolejną ustawą moglibyście jeszcze więcej?
Ustawowo potrzebujemy przyspieszenia, skrócenia procesu inwestycyjnego, również w tym komponencie większej mocy i efektywności. Będziemy do tego wracać w formie różnych zmian - ustawowych i pozaustawowych - to ważny element wspierający inwestycje w całej gospodarce.
Co znaczy "globalnie"? Będzie ustawa łączna, dotycząca nie tylko wiatraków?
Na pewno wrócimy częściowo do tej zawetowanej ustawy, chociaż głosy docierające z Pałacu Prezydenckiego nie są jednoznaczne. Bardzo się cieszę, bo przy okazji weta ustawy wiatrakowej rozpoczęła się w Polsce bardzo szeroka debata o przyszłości polskiej energetyki. Pozwoliła wciągnąć w tę debatę przeciętnego czytelnika, który na co dzień szczegółowo energetyką się nie interesuje, ale też media mainstreamowe. Mam nadzieję, że myśl o tym, że głównym celem przyświecającym tej ustawie było obniżenie cen energii i zabezpieczenie naszej gospodarki w czystą i tańszą energię, dotarła również do Pałacu Prezydenckiego. Nie obniżymy cen bez OZE, w tym bez komponentu wiatrowego.
Wydaliście już wytyczne dla GDOŚ, jeżeli chodzi o skrócenie procesu inwestycyjnego przy budowie wiatraków?
To krok drugi, inwestycje w OZE muszą być i będą priorytetowo traktowane przez regionalne dyrekcje ochrony środowiska. Pod to też przygotowujemy zmiany wewnętrzne w GDOŚ.
Co to oznacza w praktyce dla inwestorów?
Chciałabym, by po wdrożeniu wszystkich elementów - ustawowych, rozporządzeń, regulacji wewnętrznych - proces inwestycyjny w Polsce w sektorze odnawialnych źródeł energii - skrócił się z pięciu do minimum trzech lat.
Kiedy daje pani sobie deadline na wprowadzenie tych zmian?
Do końca roku.
Co z komponentem biogazowni, który też był w tej zawetowanej ustawie?
Będziemy chcieli z tym wracać. Jeżeli zrealizujemy cele wiatrakowe, jeżeli zrealizujemy cele, które były przyczyną weta pana prezydenta, to wrócimy z elementami OZE, które były w tej ustawie, a które nie dotyczyły wiatraków na lądzie. Idzie też bardzo ważna ustawa o offshore wind i liczę na ogromną rozwagę ze strony Pałacu Prezydenckiego. To ustawa, która ma poprawić parametry aukcji na farmy wiatrowe na Bałtyku dla drugiej fazy. Ta aukcja ma się odbyć pod koniec roku i weto tej ustawy sprawi, że aukcja będzie zagrożona.
A propos offshore'u (elektrowni wiatrowych budowane na morzu - przyp. red.). Ostatnio w money.pl rozmawialiśmy z szefem PSE Grzegorzem Onichimowskim, który zwraca uwagę na wątpliwości dotyczące kontraktów różnicowych. Oczekiwania firm, które chcą inwestować w offshore, są sporo ponad to, co jest wyznaczone jako docelowa cena energii.
Rozwój elektrowni wiatrowych na morzu jest droższy niż na lądzie. Z podstawowego względu - budowa pochłania więcej nakładów inwestycyjnych, wyprowadzenie tej energii na ląd i rozprowadzenie po kraju wymaga nakładów na infrastrukturę sieciową. Naturalnie te inwestycje są droższe. Ale jeżeli nie mamy możliwości szerszego rozwoju wiatru na lądzie, a potrzebujemy wiatru w systemie do stabilizacji fotowoltaiki w układzie dobowym i sezonowym, to idziemy w rozwój offshore'u.
Ta technologia jest w cenach akceptowanych, chociaż faktycznie wyższych. W aktualnie procedowanej zmianie ustawy offshore wind obniżamy waloryzację wsparcia dla projektów II fazy. Dzięki temu cena energii z offshore’u powinna podlegać ścisłej kontroli nawet w przypadkach ewentualnych zdarzeń kryzysowych powodujących znaczący wzrost inflacji.
Pamiętajmy, że offshore będzie zastępował często jeszcze droższą energię. W systemie musimy patrzeć na średnią cenę, a nie na cenę źródeł najtańszych i najdroższych. Według szacunków ekspertów najdroższą technologią będzie atom, który jest bardzo pożądany w Polsce dzięki jego stabilizacyjnemu charakterowi i możliwości pracy w podstawie. Na koniec dnia liczy się średnia cena nowego miksu, stworzona zarówno z takich źródeł jak wiatr i słońce, które są najtańsze, jak i takich, które pracują stabilnie, ale są droższe w utrzymaniu.
Wiemy, że atom nie jest tani, ale w kontekście głośnego sporu wokół wizyty prezydenta Nawrockiego u Donalda Trumpa - tam było wskazanie wytycznych Rady Ministrów, żeby nie poruszać kwestii budowy drugiej elektrowni atomowej przez Amerykanów. Co z drugą elektrownią atomową w ogóle?
Im więcej mówi się wyprzedzająco o ważnych strategicznych inwestycjach, tym trudniej negocjować dobre warunki umów. Nie można przed decyzjami rządu, będąc osobą spoza władzy wykonawczej, podejmować rozmów, które pchnęłyby nas w stronę potencjalnie niekorzystnych rozwiązań, zobowiązań. Dokładnie w takich warunkach zastaliśmy pierwszą elektrownię jądrową - z niekorzystną podpisaną umową, faktami dokonanymi, bez zabezpieczeń finansowych, bez zgody Komisji Europejskiej na realizację inwestycji.
Nie można inwestycji zaczynać od końca, tylko od przygotowania i decyzji po stronie rządu. Ta decyzja nie należy do pana prezydent ani on nie będzie prowadził negocjacji. Rozpoczynanie rozmów w tej konfiguracji byłoby nieracjonalne i szkodliwe dla rozwoju energetyki jądrowej w Polsce. Musimy mieć wiele możliwości negocjacyjnych co do doboru kontrahentów, współwykonawców tego typu inwestycji, bo wtedy jesteśmy w stanie negocjować cenę.
Nie będziecie już wracać do tematu odległości - 500 metrów, 700 metrów, zasady 10h? Zostawicie po prostu dzisiejsze 700 metrów?
Rozwój technologii poszedł w takim kierunku, że wykorzystując ten sam potencjał terenowy kraju, jesteśmy w stanie postawić więcej mocy, bo moc wiatraków jest większa. Te na lądzie mają moc dużo mniejszą niż na morzu, ale i tak dziś stawia się większe wiatraki o większej mocy. One, biorąc pod uwagę rozstrzygnięcia zawarte w decyzjach środowiskowych, mogą wymagać większej odległości od zabudowań niż 500 metrów.
Ustawa wskazuje najmniejszą możliwą odległość, ale decyzja środowiskowa mierzy normy hałasu i wskazuje, że jeżeli turbina jest większa, głośniejsza, to musi stać dalej. Hałas docierający do domu nie może być wyższy, niż określają to przepisy techniczne - w praktyce nie może być więc większy niż hałas lodówki w naszej kuchni.
Te duże farmy wiatrowe są bardziej wydajne, więc jeżeli inwestorzy będą chcieli w tego typu farmy inwestować, to tę przestrzeń wykorzystamy lepiej. Zawetowana ustawa miała stworzyć warunki inwestycyjne także dla mniejszych inwestorów, którzy dysponują mniejszym kapitałem. Tego celu przez weto nie osiągniemy.
Grzegorz Osiecki i Tomasz Żółciak, dziennikarze money.pl