Pogłoski o śmierci europejskiego przemysłu są przedwczesne? "Jesteśmy pionierami"
Europejski przemysł wcale nie umiera, a dominacja Chin to tylko część prawdy – twierdzi w rozmowie z money Maciej Zieliński, prezes Siemens Polska. Tłumaczy, dlaczego polska inżynieria wygrywa kontrakty na całym świecie i czemu bez europejskich firm nie ma produkcji chipów.
Informacji o tym, że Stary Kontynent staje się przemysłowym skansenem, nie brakuje. Europa traci średnio 500 miejsc pracy dziennie, głównie w sektorze przemysłowym,. Kryzys szczególnie uderza w branżę motoryzacyjną – wynika z danych Europejskiej Konfederacji Związków Zawodowych (ETUC). Kontynent doświadcza zamykania fabryk, zwolnień grupowych i ucieczki kapitału do innych regionów świata, podczas gdy chińscy producenci umacniają swoją pozycję na rynku UE.
Eksperci określają sytuację jako "strukturalne pęknięcie", a nie chwilowe turbulencje. Główne przyczyny kryzysu w Europie to wysokie ceny energii elektrycznej (dwukrotnie wyższe niż w USA i o 90 proc. wyższe niż w Chinach) oraz rosnące koszty pracy.
Biznes, przemysł i rolnictwo wskazują na sprzeczność między ambitnymi celami klimatycznymi UE a brakiem skutecznych mechanizmów ochrony przemysłu i przedsiębiorczości przy nadmiarze regulacji. Eksperci apelują o pilne wdrożenie strategii konkurencyjności obejmującej tańszą energię, uproszczenie przepisów i wsparcie inwestycji. Ostrzegają przy tym przed trwałą deindustrializacją Europy i nieodwracalną utratą miejsc pracy.
Skąd sałata w Polsce zimą? Ujawnia swój biznes
Te dane i sygnały alarmowe to jedna strona medalu. O drugiej w rozmowie z money.pl mówi przedstawiciel firmy, która jest bardzo blisko europejskiego i polskiego biznesu.
Robert Kędzierski, money.pl: Czy europejski przemysł ma jeszcze szansę na przetrwanie w konfrontacji z Chinami?
Maciej Zieliński, prezes Siemens Polska: Odwróciłbym to pytanie i postawiłbym tezę, że nie ma przemysłu światowego bez przemysłu europejskiego. Europa jest potężna przemysłowo. Nie ma produkcji chipów na świecie bez europejskich firm, które produkują systemy i linie produkcyjne. Nie ma automatyzacji światowej bez takich firm jak Siemens. Produkcja taboru kolejowego, generacja i przesył energii – to również liderzy europejscy.
Pewne branże energochłonne i mocno emisyjne wyemigrowały głównie do Chin, ale technologie, które naprawdę robią różnicę, to przede wszystkim Europa. Absolutnie nie widzę negatywnych trendów w tym zakresie.
A co z branżą motoryzacyjną, która wydaje się największą ofiarą chińskiej konkurencji?
Motoryzacja to taki "chłopiec do bicia". Niemiecki przemysł motoryzacyjny był numerem jeden i wszystkim się wydawało, że będzie się tylko rozwijał. W tej chwili z uwagi na transformację do samochodów bateryjnych mamy konkurencję chińską i koreańską. Z tym trzeba się po prostu zmierzyć i zmieniać, a nie płakać, że się nie da.
Proszę sobie wyobrazić, że dziesięć lat temu futurolodzy przepowiadali, że w 2025 roku nie będziemy mieli zawodu taksówkarza, bo wszystkie taksówki będą autonomiczne. A dzisiaj? Zawód taksówkarza w Warszawie istnieje, a efekt skali sprawił, że usług jest więcej niż kiedykolwiek. To samo będzie w motoryzacji – firmy, które wykonają transformację prawidłowo, wyjdą wzmocnione.
Czy Polska ma w tym wszystkim jakąś szczególną przewagę?
Nasze firmy przez ostatnie 30 lat, a przez dwie dekady bardzo intensywnie, zdobywały wiele kontraktów międzynarodowych w zakresie automatyzacji i energetyki. Wygrywały dzięki nieco niższej cenie inżynierii (projektowanie i konstruowanie – red.), ale przede wszystkim dzięki dobremu standardowi. Dzisiaj inżynieria Polski ma zupełnie inną pozycję i pewną renomę.
Wygrywamy jakością do ceny. Nawet jak cena będzie na poziomie europejskim, przez te 30 lat zbudowaliśmy naprawdę mocny potencjał w zakresie inżynierii w elektrotechnice i automatyzacji. Polska nie jest już postrzegana stereotypowo jako kraj postkomunistyczny – przynajmniej w branżach technicznych.
Jakie polskie firmy odnoszą sukcesy?
Przykładów jest naprawdę dużo. Wśród dziesięciu największych firm na świecie produkujących systemy chłodzenia cieczowego do centrów danych są dwie polskie. Te firmy dostarczają swoje rozwiązania do Stanów Zjednoczonych, Chin i Europy. Rynek centrów danych rośnie wykładniczo, a chłodzenie cieczowe to kluczowa technologia dla serwerów sztucznej inteligencji.
Firma ze Świebodzina produkuje piece do różnych gałęzi przemysłu, w tym aerospace (przemysł kosmiczny i lotniczy – red.) i sprzedaje 60 proc. swojej produkcji w Stanach Zjednoczonych. W Poznaniu działa firma mająca 40 proc. udziału w rynku amerykańskim maszyn do produkcji tablic rejestracyjnych. Jedna z naszych firm-partnerów zautomatyzowała większość spalarni komunalnych w Szkocji i Anglii.
Co z bardziej rozpoznawalnymi markami?
Fakro ma 30 proc. rynku światowego w oknach dachowych – co trzecie dachowe okno na świecie pochodzi z Małopolski. Maspex, który zaczynał jako mała rozlewnia soków, działa globalnie i właśnie kupił największego producenta wina w Mołdawii. Mlekovita ma 26 mleczarni i eksportuje do Chin oraz krajów arabskich.
Nie mamy globalnie rozpoznawalnych brandów, ale to wynika z historii – nie kumulowaliśmy bogactwa przez ostatnie sto lat. Zaczęliśmy się bogacić dopiero w ostatnich 30 latach. Mamy natomiast mnóstwo firm średnich z różnych branż, które są niezbędne dla globalnych koncernów.
Czy europejskie firmy mają zaległości w robotyzacji względem Chin?
To stereotyp. My jako Europejczycy budowaliśmy fabryki i instalowaliśmy linie produkcyjne w Chinach przez wiele dekad. Nastąpił transfer technologii. Technologicznie nie mamy żadnych zapóźnień w automatyzacji czy robotyzacji – jesteśmy pionierami.
Nasza fabryka produkująca sterowniki Simatic to jeden wielki zrobotyzowany mechanizm. Ludzie są od projektowania i kontroli jakości, a nie od samego produkowania. W fabrykach motoryzacyjnych wszystkie części jeżdżą automatycznymi wózkami, wszystko montują roboty. Człowiek nadzoruje kilka stanowisk pracy. Nie różnimy się specjalnie od Chin pod względem technologicznym.
To skąd wrażenie dominacji technologicznej Chin?
Jest kwestia podejścia do pracy i życia, wartości, demokracji. W Chinach jest kult pracy – praca jest priorytetem numer jeden. Pracować trzeba w weekendy, trzeba po godzinach. My cenimy sobie prywatny czas, odpoczynek, czas z rodziną. To zupełnie inne zaangażowanie.
Kwestia wyboru – czy ten styl życia, który dzisiaj prowadzimy, chcielibyśmy zmienić na bardziej chiński? Według mnie nie. Pewne różnice będą i musimy wygrywać kompetencjami oraz specjalizacją. Niektóre przemysły, jak fotowoltaika, wyemigrowały do Chin i tego się nie da odwrócić. Ale są technologie i biznesy, które w Europie się rozwijają.
Jaka jest recepta na konkurencyjność polskich firm?
Inwestycje. Nasi przedsiębiorcy, żeby rozwijać biznes, skalować go i wychodzić na świat, potrzebują inwestycji. Firmy dzisiaj mają więcej środków na rachunkach bankowych niż w kredytach – to dość dziwne. W większości krajów świata kredyt napędza inwestycje i rozwój. Nasi przedsiębiorcy nie lubią kredytów, boją się ich.
Jeśli chodzi o robotyzację, Korea Południowa ma już prawie tysiąc robotów na 10 tysięcy pracowników. U nas to jest poniżej stu, gdzie średnia europejska wynosi kilkaset. Inwestycja w robotyzację, automatyzację i oprogramowanie wspierające produkcję – to najlepsza recepta na rozwój.
Co konkretnie powinna zrobić przeciętna polska firma produkcyjna?
Kluczowa jest cyfryzacja, ale nie na zasadzie kupienia kawałka oprogramowania. Chodzi o holistyczne podejście – projektowanie rozwiązań w świecie wirtualnym, żeby skrócić czas wprowadzenia produktu na rynek i oszczędzać na prototypach.
Szczepionka na Covid-19 powstała dzięki cyfrowemu bliźniakowi – matematycznemu odwzorowaniu w komputerze. W przemyśle motoryzacyjnym kiedyś trzeba było wyprodukować pięć modeli, żeby zobaczyć, czy będą działać. Dzisiaj wszystkie zjawiska symulujemy w świecie wirtualnym – atmosferyczne, mechaniczne, wypadki. Dopiero gdy cyfrowy bliźniak samochodu działa, jest wdrażany do produkcji.
To samo można zastosować w przemyśle rowerowym. Zamiast 15 lat empirycznych prób, dzięki symulacji produkujemy dziś rowery kosztujące kilkanaście tysięcy euro, które sprzedajemy na cały świat. Firmy inwestujące w cyfryzację i automatyzację nie tylko przetrwają – będą się rozwijać i zdobywać rynki.
Jak wygląda sytuacja gospodarki europejskiej i polskiej?
Gospodarka światowa, europejska i polska są połączone – łańcuchy dostaw są mocno zintegrowane. Europa jest trochę w stagnacji, ale to nie jest recesja. Mamy lekki wzrost gospodarczy. Polska planuje między 3 a 3,5 proc., a to dużo przy tej wielkości gospodarki. Kraje zachodnie są w granicach 0-1 proc.
Wiele krajów naszego regionu ma konkretne programy rozwojowe – w Polsce to infrastruktura energetyczna i kolejowa, w Niemczech inicjatywy mające przywrócić klasę infrastruktury. Mamy też zbrojenia wymagające nowych mocy produkcyjnych, centra danych, kwestie zrównoważonego rozwoju. To wszystko może sprawić, że będziemy się rozwijać.
Jeśli chodzi o zielone technologie i zrównoważony rozwój, ponad 30 proc. patentów w przemyśle należy do firm europejskich. Mamy ogromny kapitał, choć też sporo problemów strukturalnych. Nie widzę tego w ciemnych barwach.
Rozmawiał Robert Kędzierski, dziennikarz money.pl