Donald Trump najpierw ogłosił cła na państwa niemal całego świata, po czym zawiesił je 9 kwietnia na trzy miesiące, z wyjątkiem Chin. Odroczenie dotyczy m.in. towarów z Unii Europejskiej, w tym z Polski. Wciąż jednak obowiązują "bazowe" taryfy USA w wysokości 10 proc.
Cła Trumpa a rynek pracy w Polsce. Ekspert komentuje
Krzysztof Inglot z Personnel Service podkreśla, że eskalacja wojny celnej na linii USA-Chiny może dotknąć branżę motoryzacyjną, transportową, AGD, komputerową, metalową i maszynową. Uważa przy tym, że sektory takie jak logistyka, e-commerce, przemysł spożywczy i meblarski mogą się rozwijać mimo chaosu wywołanego przez Amerykanów. — To są te obszary, które tworzą dużo nowych miejsc pracy. Sektor logistyczny bardzo silnie pomaga w tworzeniu nowych miejsc pracy i budowaniu PKB. Później mamy cały sektor spożywczy, który umacnia swoją dobrą renomę — mówi Inglot.
I uspokaja przed fatalistycznymi scenariuszami w zagrożonych branżach. — Nie wierzę jednak w skalę zwolnień, o której mówiono podczas spotkania przedstawicieli naszej branży motoryzacyjnej z premierem, czyli o 13 tys. pracowników, którzy mieliby stracić posady. Nie będzie aż tak źle — tłumaczy w "Fakcie" Inglot.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
– Załóżmy, że polskie meble będą obciążone 20 proc. cłami, to pamiętajmy, że chińskie będą obciążone kilkukrotnie większymi. (...) To jest kolejne nasze okienko, gdzie możemy próbować się przebijać z eksportem rzeczy, które już robimy – objaśnia.
Ekspert podkreśla, że mimo rekordowo niskiego bezrobocia sytuacja na rynku pracy nie jest stabilna. – Trzeba pamiętać, że za tym wynikiem nie stoi rewolucja na rynku pracy. To efekt między innymi demografii, z roku na rok mamy coraz mniej osób aktywnych zawodowo. A do tego niepewność powoduje, że firmy nie zwiększają zatrudnienia, tylko raczej je stabilizują. Z naszych badań widać wyraźnie, że przedsiębiorcy ostrożnie patrzą w przyszłość, a wielu ogranicza rekrutacje, bo nie ma pewności, jak rozwinie się sytuacja gospodarcza – mówi Krzysztof Inglot.