- W połowie marca pożegnałam się z dwiema pracownicami. Prowadzę kawiarnię, więc zamknęłam lokal – przecież nikt, siedząc w domu, nie bierze na wynos kawy za 15 zł. W poniedziałek ruszam, stąd rekrutacja – wyjaśnia pani Anna, właścicielka kawiarni z warszawskich Bielan, która zamieściła w sieci ogłoszenie o poszukiwaniu pracowników.
Przyznaje, że najchętniej ponownie zatrudniłaby dwie kelnerki, z którymi musiała pożegnać się dosłownie z dnia na dzień. Na tę chwilę to jednak niemożliwe, bo obie są studentkami i wyjechały do rodzinnych miast. Nie dość, że straciły pracę, to jeszcze uczelnie ogłosiły przerwę w zajęciach.
Nie chce zdradzić, jaką stawkę proponuje osobom aplikującym o pracę. Daje jednak wyraźnie do zrozumienia, że będzie to mniej niż rok temu.
- Przez 2 miesiące nie zarabiałam i trudno też oczekiwać, żebym zaraz od 18 maja miała taki utarg jak w maju zeszłego roku. Raz, że muszę porozsuwać stoliki, więc obsłużę na miejscu mniej klientów. A dwa: nie spodziewam się, żeby ludzie tłumnie ruszyli jeść i pić na miasto. Może mają jak dość gotowania, to pójdą do ulubionej restauracji, ale niekoniecznie do kawiarni – mówi.
Pani Anna zastanawia się, czy w ogóle zatrudnienie dwóch osób ma sens. Prawdopodobnie w pierwszych tygodniach wystarczy jedna, tym bardziej że właścicielka rozważa skrócenie godzin otwarcia kawiarni.
- Myślę, że przed południem i tak nikt tu nie zajrzy. Do poniedziałku muszę nie tylko przygotować lokal zgodnie z wytycznymi rządu, ale też zastanowić się, jak zorganizować pracę tak, by miała finansowy sens – mówi pani Anna.
Wynagrodzenie: najczęściej 17 zł za godzinę
O tym, że na rynku pracy drgnęło, przekonuje nawet szybkie spojrzenie do serwisu z ogłoszeniami. Do pracy poszukują ci, którzy przed kilkoma tygodniami musieli pożegnać się z załogą. Niekiedy – na zawsze, bo pracownicy postanowili przeczekać czas bez pracy w domach rodzinnych w innym mieście lub wręcz wyjechali z Polski i nie wiadomo, czy wrócą.
Restauracja w centrum Krakowa szuka pomocy kuchennej. Na start proponuje 17 zł brutto za godzinę i umowę zlecenie. 17 brutto złotych to minimalna stawka godzinowa w 2020 r., więc powtarza się w wielu ogłoszeniach.
- Nie wykluczamy podwyżek, ale najpierw sami musimy stanąć na nogi – mówi właściciel krakowskiej restauracji. Wystawił dwie oferty pracy i przyznaje, że zainteresowani jest spore, choć nie tak duże, jak rok temu. Ma nadzieję, że studenci wrócą do stolicy Małopolski, by podjąć wakacyjną pracę.
Równe 17 zł brutto zarobi kelner i pomoc kucharza, a o dwa złote więcej kucharz w całodobowej restauracji działającej na trasie między Krakowem a Katowicami.
"Pracuj 10-12 godzin, 6 dni w tygodniu. Restauracja jest czynna przez całą dobę, harmonogram jest płynny" – czytamy w dwujęzycznym ogłoszeniu. Dzwonię i pytam, czy łatwo pozyskać nowych pracowników z Ukrainy. Rozmówca odkłada słuchawkę.
Poszukiwani są nie tylko pracownicy gastronomii. Od środowego popołudnia w popularnym warszawskim serwisie ogłoszeniowym pojawiło się kilka ofert pracy dla kosmetyczek i fryzjerek.
- Na razie na pół etatu, a później zobaczymy. Umowa o pracę – mówi o ofercie właścicielka salonu "Charms".
Pracodawcy muszą się nauczyć nowej rzeczywistości
O wynagrodzeniu nie chce mówić. Czy ta asekuracyjna postawa jest uzasadniona? Wszak Polacy deklarują, że są gotowi natychmiast biec do fryzjera czy kosmetyczki. A że nie są to puste słowa, niech świadczy fakt, że serwery strony, za pomocą której można umawiać wizyty w takich miejscach, dosłownie padły chwilę po tym, jak premier Morawiecki ogłosił, że od 18 maja nie trzeba już wspierać "podziemia fryzjerskiego", lecz można dać się obciąć zupełnie legalnie.
Monika Banyś, ekspert rynku pracy z firmy Personnel Service jest zdania, że w pierwszej kolejności do pracy wrócą ci, którym udało się ją utrzymać. - Poszukiwanie nowych pracowników to kolejny etap dla gastronomii i branży beauty. Przedsiębiorcy najpierw muszą się zorientować, jakie będzie zapotrzebowanie na usługi – zauważa w rozmowie z money.pl.
Bo wprawdzie Polacy żartowali, że w czasie lockdownu najbardziej brakowało im fryzjerów, ale równie dobrze może się okazać, że w najbliższych tygodniach skorzystają nieliczni, bo jednak dominować będzie strach przed zarażeniem.
Rynek pracy po koronawirusie na pewno będzie inny. Od pewnego czasu mówi się, że rynek, na którym to pracownik dyktuje warunki i jeśli nie podoba mu się wynagrodzenie albo inne warunki, odchodzi, przeszedł do historii. Zmienić się więc może nie tylko to, że to pracodawcy będą wybierać spośród wielu chętnych, ale spaść może szeroko rozumiana atrakcyjność warunków pracy.
Przykładowo: wielu przedsiębiorców bardzo niechętnie zatrudniało na umowy o pracę, wybierając raczej umowy cywilne, pogardliwie nazywane śmieciowymi. Z czasem musieli ugiąć się pod żądaniami kandydatów i zacząć oferować etaty z prawdziwego zdarzenia. Teraz gdy wielu ludzi chce mieć jakąkolwiek pracę, etat stanie się w przypadku prac niewymagających dużych kwalifikacji rodzajem luksusu.
Przed kilkoma dniami rozmawialiśmy z właścicielką warszawskiej restauracji, która przyznała, że od teraz w ogóle nie będzie zatrudniać nie tylko na umowę o pracę, ale nawet na umowy cywilnoprawne.
- Cała ta sytuacja pokazała, że najlepiej obronili się ci, którzy mieli działalność gospodarczą, bo dla nich państwo przygotowało najwięcej form pomocy. Chcieliśmy być uczciwi, więc do tej pory oferowaliśmy umowę o pracę. Tymczasem okazało się, że to się obróciło przeciwko pracownikom i nam – wyjaśnia swoją decyzję właścicielka. Miała przy tym na myśli to, że pomoc państwa w ramach tarczy antykryzysowej skierowana była przede wszystkim do samozatrudnionych, a etatowcy zostali wyraźnie pominięci.
Monika Banyś również uważa, że istnieje zagrożenie, że spadnie popularność umów o pracę.
- Umowa o pracę nakłada obowiązek płacenia pracownikom także wtedy, gdy biznes nie przynosi pożądanych rezultatów. Odejście od etatów nie jest optymalne z punktu widzenia pracownika, ale w związku z panującą niepewnością, w jakiś sposób uzasadnione z puntu widzenia pracodawcy – podsumowuje.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl