Ratownicy medyczni rezygnują. Kolejna tura wypowiedzeń
Kolejna grupa ratowników medycznych z woj. lubuskiego rzuca papierami. Na biurka szefów złożyli wypowiedzenia, za trzy miesiące odejdą z pracy. Liczą jeszcze na dialog, ale póki co dyrekcja jest głucha na ich wezwania. Miasto może stracić obsadę karetek.
Kolejni ratownicy medyczni z województwa lubuskiego, pracujący na kontraktach, złożyli na biurkach swoich szefów wypowiedzenia - informuje RMF FM. Ich okres zacznie obowiązywać od środy 1 września. Jak czytamy, wypowiedzenia mają trzymiesięczny okres, więc jeśli postulaty medyków nie zostaną spełnione, odejdą z pracy z końcem listopada.
Wypowiedzenia złożyła obsada stacji pogotowia w Sulechowie. Jeśli odejdą, za trzy miesiące w tamtejszej stacji zostanie zaledwie ośmioro pracowników etatowych. Ratownicy twierdzą, że to uniemożliwi obsadzenie dwóch stacjonujących w tym mieście karetek.
Rzucenie papierami jest aktem desperacji i braku odzewu dyrekcji. Ta została wcześniej poinformowana przez medyków o ich przemęczeniu. Dlatego też decydowali się na zwolnienia lekarskie. Ich przełożeni, choć początkowo obiecywali podwyżki, kilka dni później zmienili zdanie.
Grzywny za unikanie obowiązkowych szczepień. Rzecznik MZ podaje liczby
Od tamtej pory z ratownikami nikt nie rozmawiał. Bywały dni, że tamtejsze karetki przez brak obsady w ogóle nie wyjeżdżały do pacjentów, a rejon musiały obsługiwać karetki z Zielonej Góry - podaje RMF FM.
Czytaj również: Czarny scenariusz już się realizuje i będzie tylko gorzej. W dużym mieście mają stanąć wszystkie karetki
Medycy oczekują dialogu, do rozmów ma dojść w urzędzie wojewódzkim, te mają dotyczyć sytuacji ratowników w całym regionie. W rozmowie z rozgłośnią szef biura wojewody lubuskiego poinformował, że urząd "nie czuje się stroną w tym sporze, a jedynie pośrednikiem między dyrekcją i zespołami, a wojewoda ma związane ręce, bo czeka na konkretne kroki ministerstwa zdrowia w tej sprawie".