Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Krzysztof Mirończuk
|
aktualizacja

Sinsay. Krótka historia polskiej marki, czyli jak moda może iść w parze z biznesem

22
Podziel się:

Sinsay, zwana kiedyś młodszą siostrą Reserved, dziś ma już prawie 6 lat i coraz lepiej radzi sobie na modowym rynku. To modelowy przykład, jak polska firma w krótkim czasie może stworzyć brand, który nie spowoduje odejścia klientów od istniejących marek, a przyciągnie nową grupę klientek – młodych, nieco zbuntowanych dziewczyn, które przez modę chcą wyrazić siebie. I – co ważne – mogą sobie na to pozwolić.

Pierwsze salony Sinsay powstały w Łodzi, Poznaniu, Wrocławiu i Rzeszowie
Pierwsze salony Sinsay powstały w Łodzi, Poznaniu, Wrocławiu i Rzeszowie (materiały partnera)

Pierwsi klienci mogli zrobić zakupy w salonach Sinsay w marcu 2013 roku. Od początku atutem marki były przystępne ceny, które umożliwiają nastolatkom swobodne kreowanie własnego wizerunku. Kilka lat pracy nad rozbudową sieci sprzedaży i rozwojem brandu opłaciło się – w ciągu niespełna 6 lat od debiutu Sinsay stał się pierwszą marką w portfelu LPP pod względem dynamiki sprzedaży. Na koniec 2018 r. marka obecna była na 15 rynkach w ponad 270 salonach i na 10 rynkach e-commerce. Dziś Sinsay to przykład sukcesu na wymagającym rynku modowym.

Szybki start na wielu rynkach

Pierwsze salony powstały w Łodzi, Poznaniu, Wrocławiu i dwa w Rzeszowie. Ta piątka rozpoczęła ekspansję Sinsay – i to szybką ekspansję, bo już pod koniec 2013 roku, czyli w kilka miesięcy po starcie – LPP mogło pochwalić się liczbą 62 salonów tej marki.

Co więcej, już w pierwszym roku Sinsay zadebiutował w Rosji, Czechach i na Litwie. W rok po debiucie pojawił się także na Słowacji, Ukrainie, Łotwie, w Chorwacji, Estonii i Rumunii. Koniec ubiegłego roku to z kolei otwarcie pierwszego sklepu Sinsay w dalekim Kazachstanie.

Do końca 2018 roku łączna powierzchnia handlowa marki przekroczyła 100 tysięcy metrów kwadratowych. W tym roku ma to już być ponad 130 tysięcy metrów.

Tradycyjne sklepy to oczywiście nie jedyny kanał sprzedaży. W kilka miesięcy po starcie kolekcje Sinsay można już było kupić w internecie. Na polskim rynku e-commerce marka wystartowała w październiku 2013 roku. W trzy lata później pojawiły się sklepy internetowe w Czechach, na Węgrzech, w Rumunii, na Słowacji oraz w Niemczech. Potem przyszedł czas na Estonię, Litwę, Łotwę i Rosję, a obecnie sklepy internetowe marki dostępne są w 10 krajach.

Showroom a nie sklep

Sinsay szybko rośnie i cały czas jest otwarty na zmiany. Nadszedł moment na wprowadzenie nowego konceptu salonów. Dziś przeciętny sklep to niecałe 370 metrów kwadratowych, a docelowo ma to być niemal trzykrotnie więcej. Zmienia się też architektura salonów.

– Wraz z dynamicznym rozwojem Sinsay zdecydowaliśmy o odświeżeniu wyglądu salonów naszej najmłodszej marki – mówi Olimpia Patej, dyrektor ds. inwestycji LPP. – Nowa odsłona to z założenia przestrzeń, która pozwala na lepszą prezentację kolekcji, a także większy komfort zakupów dla klienta. Równoważymy bogatą ofertę przestronnym wnętrzem i neutralnymi kolorami.

Zmiany widać już od zewnątrz, bo znakiem rozpoznawczym nowego konceptu są szerokie wejścia. Tak jak w przypadku innych marek LPP, salony coraz bardziej przypominają showroomy niż tradycyjne sklepy z towarem wyeksponowanym na półkach i wieszakach. Nowa architektura ma nie odwracać uwagi od asortymentu. Z założenia koncept tworzy zrównoważone tło dla dużej ilości kolorowego towaru – buduje klimat, kojarzony z młodością, lekkością, i zmiennością. Neutralna kolorystyka „nie wchodzi w relacje” z odzieżą. Białe ściany czy posadzki delikatnie ożywia minimalistyczna grafika, a duża prosta witryna uzupełniona jest świecącym logotypem na stojącej, ażurowej konstrukcji.

– Konsekwentnie wdrażamy ten koncept w naszych flagowych lokalizacjach oraz w kolejnych nowo otwartych salonach Sinsaya – dodaje Olimpia Patej.

Dla ekspresyjnych dziewczyn

Ani liczba salonów, ani aranżacja przestrzeni, na nic się jednak zdadzą bez odpowiednich produktów, po które klientki przychodzą do Sinsay.

– Nasze kolekcje tworzymy z myślą o młodych dziewczynach, które szukają swojego stylu i bawią się modą – wyjaśnia Ewa Dworzyńska, dyrektor kolekcji Sinsay. – Zespół projektantów ma doskonałe wyczucie balansu pomiędzy trendami, które dyktują pokazy mody, a tym, co rzeczywiście podoba się nastolatkom.

Efektem tej pracy są kolekcje, w których każda młoda dziewczyna znajdzie coś dla siebie. Debiut w 2013 roku pod hasłem „I’m good but not an angel” był strzałem w dziesiątkę. Na polskim rynku brakowało kolekcji dedykowanych stricte dla nastolatek, a jeśli nawet takie były, to ukryte wśród ubrań dla bardziej dojrzałych kobiet. Trafiona też wydaje się promocja Sinsay, jako marki dla dziewczyn ekspresyjnych, czasem głośnych i „charakternych”, które śmiało podążają za najnowszymi trendami. Kolekcje są budowane tak, by klientki mogły dowolnie kreować własny wizerunek – raz być romantyczne i wrażliwe, a za chwilę zadziorne i oryginalne. Takie zróżnicowanie i konsekwencja w realizacji odważnych założeń okazały się receptą na sukces.

Sukces Sinsay nie byłby również możliwy, gdyby nie ludzie. Przez lata zespół sporo się rozrósł. W 2013 roku dział produktowy marki liczył 40 osób, dziś jest ich blisko 100 – projektantów, technologów, konstruktorów, grafików i kupców. Twarzami marki przez kilka lat były znane w branży nazwiska, wśród nich m.in. Karolina Pisarek, finalistka polskiej edycji Top Model, Ola Kowalska, córka znanej piosenkarki czy aktorka Olga Kalicka, a także Ewelina Gralak, stylistka młodego pokolenia. Z Sinsay współpracowało też wiele znanych influencerek oraz polskich modelek m.in: Olga Nowotarska i Karolina Warzecha.

W modzie liczy się kreatywność i konsekwencja w dążeniu do celu. Wspomniane wcześniej kreowanie jednoznacznego przekazu marki w połączeniu z szeroką i dość elastyczną ofertą pokazuje, że w Sinsay wiedzą, jak się pracuje nad ubraniami. Z kolei dynamika sprzedaży i rozwój świadczą o tym, że moda może iść w parze z biznesem.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(22)
Biff
5 lata temu
Jakość towaru taka sama jak w każdym galeryjnym sklepie - czyli ogólnie kiepsko, ale można wyłapać cuda za grosze (co niestety ciężko osiągnąć gdzie indziej). Dwie spódnice z Sinsay uwielbiam, tak samo koszulki czy czapkę. Tylko trzeba umieć w tym wszystkim wybrać. Cieszę się, że chcą powiększyć salony, ale obawiam się, że nie pójdzie z tym w parze większa przestrzeń dla klienta. Na ten moment to tragedia.
Marysia
5 lata temu
Pomysł strzał w dziesiątkę. Kolekcja z roku na rok coraz lepsza, sprzedaż wygląd salonów wszystko idzie w dobrym kierunku za to wielkie brawa. Jedyny minus to traktowanie pracowników ale to problemem całego LPP. Niestety ale ludzie oddani firmie są niedocenani, często odchodzą.
wisnia
5 lata temu
Sinsay jet ekstra, zaczyna powoli wybijać się w branży i inni to dostrzegają. A sprzedaż salonów mówi sama za siebie.
Jarosz
5 lata temu
Moja córka lubi tam kupować, a nastolatki to chyba target tej marki, dla starszych są inne sklepy. Skoro jej się podoba to musi być ok.
Egon
5 lata temu
super ba polskie
...
Następna strona