Świat wstrzymuje oddech. W tym konflikcie znaczenie mają i rakiety, i woda
Świat znów wstrzymał oddech. Są obawy, że atak rakietowy Indii na Pakistan może rozwinąć się w wojnę potęg nuklearnych. Turcja, Chiny i USA wzywają do opamiętania. - To kolejny akt konfliktu. Uderzenia rakietowe już się zdarzały. Nową bronią stała się woda - komentuje dr Krzysztof Iwanek.
Nocna "Operacja Sindoor" indyjskiej armii kosztowała życie 36 osób w Pakistanie i spornym rejonie Kaszmiru. Indie przeprowadziły atak rakietowy na cele, które określiły jako "obozy terrorystów" oraz obiekty "infrastruktury terrorystycznej".
Był to odwet za atak bojowników na turystów w kurorcie turystycznym Pahalgam w południowym Kaszmirze z 22 kwietnia 2025 r. Zginęło wtedy 26 osób. Indie oskarżają Pakistan o wpieranie działań dżihadystycznej grupy rebeliantów Lashkar-i-Toiba.
- Pakistan nie pozostawi tego bez odpowiedzi. Inicjatywa jest po stronie Islamabadu. To najpoważniejszy incydent od 2019 roku - komentuje w rozmowie z money.pl dr Krzysztof Iwanek, analityk z wydziału stosunków międzynarodowych Uniwersytetu w Białymstoku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Silne eksplozje w Pakistanie. Indie uderzyły nocą
Eskalacja konfliktu między dwoma nuklearnymi potęgami (oba kraje mają po ok. 170-180 głowic nuklearnych) wzbudziła poważny niepokój wielu krajów. Władze Chin, Japonii, USA, Francji, Rosji apelują o opamiętanie. Turcja ostrzega, że ataki rakietowe przeprowadzone przez Indie na cele w Pakistanie stwarzają poważne ryzyko wybuchu wojny na pełną skalę.
Woda na młyn konfliktu
Atak rakietowy na terytorium Pakistanu to kolejny akt w trwającym od lat konfliktu między Indiami a Pakistanem. Sytuacja ponownie się zaogniła po wspomnianym kwietniowym ataku terrorystycznym. To wtedy Indie wypowiedziały traktat, który regulował dostęp do wód Indusu.
Uderzenia rakietowe już się zdarzały, ale pierwszy raz Indie oprócz działań militarnych sięgnęły po szantaż wodą, wypowiadając Traktat o Wodach Indusu i oficjalnie używając dostępu do wody jako broni - mówi Krzysztof Iwanek, ekspert ds. Azji Południowej, adiunkt na Wydziale Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu w Białymstoku.
Jak tłumaczy, dotychczas kwestia podziału wód była jedną niewielu rzeczy, z którymi Indie i Pakistan się dogadywały. Źródła Indusu znajdują się wysoko w górach na terenie Indii, dla Pakistanu dostęp do jego wód jest kluczowy, rzeka żywi bowiem cały wschodni Pakistan.
- Indie szukają nowej formy nacisku na Pakistan. Nie wystarczą już zbrojnie uderzenia, zdecydowały się wstrzymywać dostęp do wody - mówi dr Iwanek. - Mogą budować nowe zapory, zatrzymywać wodę i w ten sposób uderzać w rolnictwo i energetykę Pakistanu, ale również ją w dowolnym momencie spuszczać, celowo podtapiając Pakistan - dodaje.
"Wcześniej woda z Indii była oddawana innym państwom. Teraz będzie płynąć dla dobra kraju. Zatrzymamy ją dla własnych interesów, zostanie przez nas wykorzystana" – oświadczył premier Indii Narendra Modi.
Jak zapowiedział indyjski MSZ, traktat o wodach Indusu będzie ze strony Indii zawieszony, póki Pakistan nie zacznie powstrzymywać przekraczania granicy przez terrorystów.
- Pakistan już zapowiedział, że jeśli Indie będą budować nowe zapory, to będą one celem ataków pakistańskiej armii. By jednak szantaż wodny mógł być skuteczny, Indie potrzebują czasu na wybudowanie infrastruktury - wskazuje Krzysztof Iwanek.
Przypomnijmy, że Indie mają podobny problem z inwestycją Chin w Tybecie. Chiny zatwierdziły budowę największej na świecie tamy na rzece Brahmaputra (chin. Yarlung Zangbo), blisko granicy z Indiami. New Delhi obawia się, że tama może umożliwić Chinom kontrolę przepływu wody, co w razie konfliktu mogłoby prowadzić do zalania terenów przygranicznych.
Chiny mogą używać kontroli wody jako narzędzia nacisku, a odmowa współpracy hydrologicznej może być polityczną dźwignią. Indie, choć mają własne plany pokrewnych inwestycji, odczuwają również niepokój, patrząc na chińskie działania w kontekście międzynarodowym.
Woda staje się surowcem krytycznym, jak gaz czy ropa. Ma znaczenie strategiczne - podkreśla nasz rozmówca. - Dziś Indie robią Pakistanowi to, czego obawiają się ze strony Chin - dodaje.
170 głowic nuklearnych
"Świat nie może pozwolić sobie na wojnę Indii z Pakistanem" - przestrzegł w środę rzecznik sekretarza generalnego ONZ Antonio Guterresa.
Zdaniem dra Iwanka, ryzyko dalszej eskalacji jest możliwe, ale jego zdaniem coraz mniej prawdopodobne. - Żadnej ze stron nie zależy na eskalacji. Kluczowa konfrontacja jeśli nastąpi, to nie teraz - uważa.
Świat jednak w napięciu obserwuje region. Jak wskazuje Sztokholmski Instytut Badań nad Pokojem, oba kraje od lat prowadzą prace nad nowymi środkami przenoszenia broni jądrowej. Indie posiadają 172 głowice nuklearne, czyli o osiem więcej niż w 2023 r. Arsenał broni jądrowej Pakistanu utrzymuje się na poziomie około 170 głowic.
Oba kraje trzymają się więc nuklearnym szachu. Jednak nawet konwencjonalne bezpośrednie starcie tych dwóch armii może wywołać ciąg zdarzeń, które lokalny konflikt mogą eskalować do międzynarodowego konfliktu.
Prezydent USA Donald Trump zaapelował w środę do władz Indii i Pakistanu o natychmiastowe zaprzestanie działań wojennych. "Znam obie strony bardzo dobrze i chcę, żeby się dogadały. Chcę, żeby przestali. I mam nadzieję, że teraz przestaną" - powiedział Trump dziennikarzom w Gabinecie Owalnym.
Dodał, że "jeśli jest coś, co mogę zrobić, żeby pomóc, będę tam".
Chin głównym sojusznikiem Pakistanu
Znaczenie będą tu miały reakcje Chin, które są głównym sojusznikiem Pakistanu. Na razie Pekin przygląda się sytuacji z boku. "Wzywamy Indie i Pakistan, aby za priorytet uznały pokój i stabilność, zachowały spokój i powściągliwość oraz unikały działań, które mogłyby dodatkowo skomplikować sytuację" - przekazał chiński MSZ.
- Gdyby jednak Chiny zaangażowały się w konflikt, byłby to czarny scenariusz dla Indii. To zagrożenie ma wysoki priorytet wśród indyjskich wojskowych - mówi dr Iwanek. - To zapewne zmusiłoby do reakcji USA, które musiałyby poprzeć Indie i Rosję, która również ma swoje wpływy w regionie - dodaje.
Tak jak wojna w Ukrainie uderzyła w lądowy Nowy Jedwabny Szlak, tak wojna w tym regionie odbiłaby się na międzynawowym handlu morskim. Jak mówi ekspert, kluczowa będzie tu cieśnina Malakka. Rozdziela ona Indonezję i Malezję. Zarówno USA, jak i Indie mają w tym rejonie silne bazy i w razie konfliktu mogłyby zamknąć szlak, którym transportowana jest między innymi ropa naftowa i gaz.
Eskalacja wpłynęłaby na ceny ropy
Eskalacja konfliktu między Indiami a Pakistanem niewątpliwie rozchwiałaby rynki naftowe. Indie to trzeci pod względem w konsumpcji ropy naftowej kraj w świecie. Średnio importują 5,16 mln baryłek dziennie.
Jak pisaliśmy w money.pl, zamknięcie cieśniny Malakka oznaczałoby dla Chin poważne problemy, bowiem to właśnie poprzez tę cieśninę sprowadzają one surowce energetyczne z Bliskiego Wschodu, głównie z Zatoki Ormiańskiej. W drugą stronę płyną towary eksportowe z Państwa Środka, przez Malakkę, dalej przez Morze Arabskie, Morze Czerwone i Kanał Sueski na Morze Śródziemne.
Problem nie jest nowy. Już dwie dekady temu ówczesny przywódca Chin Hu Jintao określił go "dylematem Malakki". Przez ten okres Chinom wciąż nie udało się skutecznie go rozwiązać. Każda inna droga omijająca problematyczną cieśninę wydłuża i znacznie podraża transport.
- Wielkie potęgi zaangażowane są obecnie w inne sprawy. Rosja w wojnę w Ukrainie, Chiny rozgrywają bardziej istotną z ich perspektywy kwestię Tajwanu, a USA skupione są na przemodelowaniu świata. Nikt nie chce kolejnej wojny. Indie również twierdzą, że podjęte działania są wystarczające. Teraz Pakistan musi odpowiedzieć. I na tym się może zakończyć - ocenia dr Iwanek.
Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl