Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Aleksandra Piasna
|
aktualizacja

"Jak skręca czołg?". Prawdziwe historie z rekrutacji do pracy w korpo

117
Podziel się:

Internetowy test. Wideokonferencja. Rozmowa twarzą w twarz z rekruterem, a po niej - bez przerwy - grupowe rozwiązywanie case study. By dostać pracę, na początku swojej kariery zawodowej trzeba stoczyć walkę - także z samym sobą. Niektórzy muszą przejść nawet przez osiem różnych rekrutacji.

"Jak skręca czołg?". Prawdziwe historie z rekrutacji do pracy w korpo
"W pewnej dużej firmie konsultingowej zapytano mnie, czy wiem, jak skręca czołg. Nie wiedziałam, ale pracę i tak dostałam" (Getty Images, sturti)

Pierwsze lata na uniwersytecie to w dużej mierze czerpanie pełnymi garściami z przywilejów wynikających z bycia studentem. Od poniedziałku do piątku uczelnia. W weekend - zaczynający się często w środę - impreza. I tak co tydzień.

Potem człowiek zaczyna dojrzewać. Pewnego dnia budzi się z myślą, że jest już gotowy na podbicie rynku pracy. Siada do komputera, pisze CV. Zetknięcie z pierwszymi dylematami: ze zdjęciem i datą urodzenia - jak przykazują polskie zwyczaje, czy jednak bez - tak jak robi się to na Zachodzie.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Umowa o pracę a B2B. Czym się od siebie różnią?

Wysyła CV. Nie jedno, zazwyczaj kilkadziesiąt. Serwisy z ofertami pracy umożliwiają podejrzenie, ilu chętnych aplikowało na dane stanowisko. Na każde z nich ponad 100 potencjalnych konkurentów. Zgrzyt zębów, zaciśnięcie pięści - to nie będzie łatwe.

Etap pierwszy: internetowy test. Ile kropek widzisz?

Po tygodniu, czasem dwóch – nowy mail. Kilka firm zdecydowało się odezwać. Zachęcają do wypełnienia przez internet "krótkiego testu kompetencji miękkich oraz umiejętności logicznych". Sprawdza je komputerowy algorytm.

- Na teście kompetencji miękkich do Procter and Gamble było 20 pytań. Jedno z nich dotyczyło kwestii wyższego ode mnie szczeblem pracownika, który kradnie coś z biura – spośród pięciu możliwych odpowiedzi musiałam wybrać tę, która najlepiej opisuje, jak bym się w takiej sytuacji zachowała. Ciężko się to czytało, składnia była dziwna. Wydaje mi się, że w tych pytaniach nie chodzi o zaznaczenie rzeczywistej reakcji, a raczej o zgadywanie, która odpowiedź najbardziej pasuje do zasad działania korporacji - opowiada Anna, absolwentka studiów magisterskich, która próbowała dostać się na staż do działu sprzedaży. Niestety się nie udało. Ale nie tylko jej.

– Ja za to nie przeszłam testu logicznego – dodaje koleżanka Anny, Patrycja. Polegał m.in. na zapamiętywaniu sekwencji pojawiających się na ekranie kropek. - Było też coś z szybkim wykonywaniem działań matematycznych i dopasowywaniem kształtów. Szczerze mówiąc, czułam się trochę jak małpa w cyrku.

Etap drugi: wideo. O was bez nas

Pojawiają się dalsze wyzwania. Kandydat nadal nie musi opuszczać progów swojego domu.

W mailu, pod linijką z gratulacjami z powodu znalezienia się w gronie osób, które zakwalifikowały się do kolejnego etapu, widnieje odnośnik do platformy internetowej. Przy pomocy kamery w laptopie lub telefonie komórkowym kandydat ma na niej nagrać odpowiedzi na pytania. Nie jest to jednak rozmowa – po drugiej stronie nikogo nie ma.

Monika nie była w stanie podjąć tego wyzwania.

Korporacje uniemożliwiają znalezienie pracy osobom, które są wstydliwe. W jednej z firm, do których się rekrutowałam, otrzymałam zaproszenie do nagrania filmiku z odpowiedziami na pytania. Weszłam na platformę, ale nie dałam rady – zobaczyłam swoją podobiznę w miniaturce i zamknęłam okienko. Jestem introwertykiem – zaczęłam bać się tego, że nie widzę reakcji osoby, do której mówię, i jeśli powiem jakąś głupotę, nie będzie od tego odwrotu – krzywi się.

Nie wszyscy kandydaci są jednak krytyczni wobec tego rozwiązania.

- Było to dla mnie trochę niezręczne – nie czuję się komfortowo, mówiąc do komputera. Nie krytykuję jednak, bo wiem, że ułatwia to firmom wstępną selekcję kandydatów - mówi Kamil, stażysta w firmie farmaceutycznej.

Ten, kto pokonał wewnętrzne bariery, przechodzi dalej.

Etap trzeci: wizyta w biurze. Ile jest gwiazd na niebie?

Starannie wyselekcjonowana grupa kandydatów jest zapraszana na rozmowy do siedzib firm. Biznesowy strój, spocone dłonie, atmosfera gęsta od stresu – każdy chce wypaść jak najlepiej.

- Okazało się, że menedżerowie sami nie wiedzą, czy praktyki, na które się zgłosiłam, będą płatne. Powiedzieli, że ustalą to po rozmowie. Najpierw zapytali o moje cechy, a dopiero potem opisali, jakie będą moje zadania, przez co nie wiedziałam, jak mam się zaprezentować. Najśmieszniejsze jest, że to był staż w dziale kadr – jak teraz o tym myślę, to może dobrze, że mnie nie wzięli patrząc na przebieg rozmowy, zbyt wiele bym się nie nauczyła – mówi Aleksandra, studentka psychologii z Wrocławia. – W innej firmie powiedzieli mi za to, że zrobiłam wrażenie zbyt delikatnej i mogłabym się nie wpasować, bo ich firma jest dość "męska".

Rekruterzy prześcigają się również w sposobach badania poziomu kreatywności swoich przyszłych pracowników.

- W pewnej dużej firmie konsultingowej zapytano mnie, czy wiem, jak skręca czołg. Nie wiedziałam, ale pracę i tak dostałam – śmieje się Weronika, studentka SGH. – Pytania w tym typie bardzo często się powtarzają. Moim znajomym kazano na przykład oszacować liczbę wszystkich wind w Warszawie albo tramwajów przejeżdżających po ulicy widocznej z okna.

Często poruszany jest również temat perspektyw po zakończeniu stażu. Marek, na początku swojej przygody z rozmowami rekrutacyjnymi, spotkał się z dość nietypowym pytaniem.

- W PKP Cargo zapytano mnie, jak zareaguję, jeśli nie przedłużą mi umowy po zakończeniu praktyk. Byłem lekko zaskoczony, ale odpowiedziałem, że nie będzie to dla mnie problemem. Mimo tego pracy i tak nie dostałem.

Czasem bieg w maratonie trzeba zakończyć tuż przed metą.

Etap końcowy: witamy w naszym królestwie, nie wracaj do domu

Najlepszym się udało. Najwytrwalsi, wyposażeni w aktówki i służbowe laptopy, będą mogli z podniesioną głową wchodzić do open space’a i doświadczyć pracy na pełen etat. Albo na dwa etaty naraz.

- W tak zwanym sezonie, czyli w okresach styczeń-marzec i czerwiec-lipiec, zdarzało mi się przepracowywać 300 godzin w miesiącu. Niby można było iść do domu po ośmiu godzinach, ale wtedy pojawiała się presja otoczenia. Współpracownicy dziwnie patrzyli, denerwowali się, zmieniali przydzielone wcześniej zadania, bo "nie cierpiałem z nimi". W końcu złożyłem wypowiedzenie – mówi Szymon, były pracownik PwC.

I walka o zatrudnienie rozpoczyna się od nowa.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

praca
rekrutacja
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(117)
Amgela
7 miesięcy temu
Te korporacje to jakiś koszmar. Nie wiem, czemu młodzi ludzie w ogóle tam aplikują. Sama przeszłam przez piekło rekrutacji do tych firm i stwierdzam, że wolalabym pracować w kebabie niż tam. Bezsensowne testy rekrutacyjne, weryfikacja poziomu znajomości języka obcego nawet po 5 razy, wielomiesięczne procesy rekrutacji, wymaganie perfekcjonizmu i brak szkolen - tak można opisać korporacje. Jeżeli macie tylko możliwość - trzymajcie się z daleka.
Mar
10 miesięcy temu
Rekruterka była maskotką drużyny czołgistów i dlatego wie jak skręca czołg
Piotr
2 lata temu
Jak skreca czolg.... Czy rekrutacja byla dla dowodcy wojskowego oddzialu pancernego, bo w innym wypadku zapyta lbym sie a po co to pracodawcy wiedziec, znak, ze firma lekcewazy pracownika
programista
5 lata temu
Na studiach nie wysyłałem żadnego CV tylko zadzwoniłem na kontakt z ogłoszenia, umówiłem się na rozmowę, poszedłem na rozmowę i jeszcze tego samego dnia miałem decyzję, że dostałem pracę.
Poldek
5 lata temu
To nie jest rekrutacja tylko tresura. Tzw. rekruter w żadnej poważnej firmie nie nadawałby się nawet na wytrząsacza popielniczek. To taka sama ofiara pseudo-korporacyjnego systemu jak i Ci rekrutowani. Sam system rekrutacji nie jest nastawiony na wyłuskiwanie najlepszych merytorycznie kandydatów, tylko na takich, których cechy osobowe predysponują ich do dalszej tresury. Wszystko wg zasady, "bez ludzi zdolnych można się obejść, nam potrzebni są tylko posłuszni". Jest tu jeszcze jeden element fałszujący rzeczywistość. Termin "korporacja" w rozumieniu amerykańskim to nic innego jak spółki akcyjne. I w zasadzie o nich mówimy. W Polskiej tradycji korporacje to zupełnie inna bajka. To amerykańskie myślenie o korporacjach zniszczyło dobre polskie tradycje.
...
Następna strona