W czwartek nad ranem (po południu polskiego czasu) w Izbie Reprezentantów odbyło się głosowanie nad przełomową ustawą, która zawiera wszystkie kluczowe elementy gospodarczej agendy Trumpa. Amerykański prezydent nazywa dokument "wielką, piękną ustawą" i zapewnia, że jej przyjęcie jest dobre dla kraju.
Projekt przeszedł zaledwie jednym głosem - głosowanie zakończyło się bowiem wynikiem 215-214. Zgodnie z obawami amerykańskiego prezydenta dwóch Republikanów głosowało przeciw, jeden wstrzymał się do głosu. Wszyscy Demokraci głosowali za odrzuceniem projektu. Projekt został skierowany do Senatu kontrolowanego przez Republikanów. Ci zapowiedzieli jednak wprowadzenie licznych zmian. Ostatecznie projekt ma trafić do podpisu Donalda Trumpa 4 lipca - w amerykańskie święto niepodległości.
"Wielka, wspaniała ustawa" została przyjęta przez Izbę Reprezentantów - napisał w mediach społecznościowych Donald Trump.
Stwierdził, że jest to prawdopodobnie najważniejszy akt prawny, który kiedykolwiek zostanie podpisany w historii Stanów Zjednoczonych. Wyjaśnił, że ustawa przewiduje odliczenia podatkowe przy zakupie pojazdów wyprodukowanych w Ameryce. Ustawa jest też źródłem finansowania Straży Granicznej, czy Złotej Kopuły, która ma ochronić USA przed atakami rakietowymi.
Trump skrytykował demokratów, twierdząc, że "błądzą bez celu, nie wykazując pewności siebie, determinacji ani zdecydowania".
"Wielka, piękna ustawa" dzieli polityków w USA
Najkosztowniejszym z proponowanych rozwiązań jest przedłużenie obniżek podatkowych z 2017 r., które wygasają z końcem 2025 r. Bez działania Kongresu, podatki dochodowe większości Amerykanów wzrosłyby w przyszłym roku. Problem polega na tym, że ulgi dużo kosztują. Samo ich przedłużenie zwiększy deficyt o około 4 bln dol. w ciągu następnej dekady.
Administracja Trumpa chce również wprowadzić nowe ulgi podatkowe, które prezydent obiecał podczas kampanii wyborczej w 2024 roku. Projekt ustawy przewiduje zwolnienia z podatku od napiwków i wynagrodzenia za nadgodziny oraz wyższe odliczenie dla seniorów. Aby zmniejszyć widoczny wpływ tych zmian na budżet, Republikanie zastosowali trik legislacyjny - nowe ulgi mają wygasnąć z końcem 2028 roku, przerzucając problem finansowy na następną administrację USA.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rynki reagują nerwowo. Rentowność obligacji najwyższa od dekad
Ustawa procedowana jest w dość niesprzyjających dla Trumpa okolicznościach. Wojna celna, jaką prezydent USA wypowiedział całemu światu, zasiała sporo niepewności wśród przedsiębiorców. Na plany dalszego zadłużania kraju, który według niektórych prognoz może być u progu recesji i właśnie został mu obniżony rating, jest ryzykowne.
Piotr Kuczyński, analityk rynków finansowych z Domu Inwestycyjnego Xelion w rozmowie z money.pl podkreśla, że inwestorzy zachowują ostrożność względem wizji Trumpa od dawna.
- Od początku roku na rynkach finansowych utrwala się przekonanie o czymś, co nazwano "dedolaryzacją", a co jest po prostu ucieczką od dolara i obligacji USA. Gołym okiem widać, że kiedy rośnie ryzyko, to traci dolar i obligacje amerykańskie. Wcześniej, przez dziesiątki lat, sytuacja była odwrotna, bo te aktywa uważane były za bezpieczną przystań - wyjaśnia ekonomista.
Ostatnią salwą w tej wojnie z dolarem była środowa aukcja 20-letnich obligacji. Mały popyt podziałał nie tylko na tę klasę obligacji. Również rentowność obligacji 30-letnich sięgnęła poziomu 5,1 proc., czyli najwyższego od 18 lat. Niewątpliwie pomagały w tym zapowiadane przez prezydent Trumpa cięcia podatkowe. Mogą one dodać do zadłużenia USA od 2,3 do 5 bln dolarów w ciągu 10 lat. Obecnie to ponad 36 bilionów, czyli ponad 120 proc. PKB - mówi nam Kuczyński.
Rosnąca rentowność obligacji oznacza, że inwestorzy żądają wyższych odsetek za pożyczanie pieniędzy, co zwiększa koszty obsługi długu. Może to świadczyć o mniejszym zaufaniu inwestorów do stabilności finansowej kraju. W rezultacie mniej inwestorów jest skłonnych kupować obligacje, a to z kolei może prowadzić do zwiększenia kosztów finansowania dla rządu.
Świat wie, że USA mają nieograniczone możliwości emisji dolara, ale zaczyna się już bać tego zadłużenia, więc ucieka z dolara i żąda coraz większych rentowności długu USA - podsumowuje ekspert Xeilion.
Trump chce ciąć wydatki na programy dla najuboższych
Kontrowersje wywołuje nie tylko plan przedłużenia ulg, ale i zbalansowania wydatków. Aby częściowo zrównoważyć koszty obniżek podatkowych, Republikanie proponują głębokie cięcia w programach socjalnych. Największe oszczędności, przekraczające 600 miliardów dolarów, mają pochodzić z Medicaid - programu opieki zdrowotnej dla najuboższych. Według szacunków Biura Budżetowego Kongresu proponowane zmiany mogą pozbawić ubezpieczenia ponad 7 milionów osób. Nowe wymogi dotyczące pracy i dodatkowe procedury biurokratyczne utrudnią dostęp do świadczeń nawet osobom spełniającym kryteria.
Kolejne 600 miliardów dolarów oszczędności ma pochodzić z likwidacji ulg podatkowych dla energii odnawialnej, wprowadzonych przez administrację Joe Bidena. Cięcia dotyczą kredytów podatkowych na pojazdy elektryczne, produkcję czystej energii, efektywność energetyczną, a nawet energię jądrową. Krytycy ostrzegają, że może to poważnie zaszkodzić rozwijającej się branży i utrudnić walkę ze zmianami klimatu.
Ustawa przewiduje również cięcia w programie pożyczek studenckich (ponad 300 miliardów dolarów) oraz w programie bonów żywnościowych SNAP (300 miliardów dolarów). Jednocześnie Trump domaga się zwiększenia wydatków na imigrację i wojsko - około 50 miliardów dolarów na mur graniczny i inne obiekty na granicy oraz miliardów na system obrony przeciwrakietowej "Złota Kopuła", budowę okrętów i amunicję.
Trump uderza w Harvard. Decyzja już zapadła
Rośnie presja na Trumpa i wewnętrzne podziały
Mimo proponowanych cięć większość kosztów ustawy pozostanie niepokryta, co znacząco zwiększy dług publiczny. Dlatego też niektórzy Republikanie domagali się jeszcze głębszych cięć, argumentując, że tak duży wzrost deficytu byłby nieodpowiedzialny.
Istotnym punktem spornym jest także kwestia odliczenia podatków stanowych i lokalnych (SALT). W 2017 roku Trump ograniczył to odliczenie, co w praktyce podwyższyło podatki zamożnym mieszkańcom "niebieskich stanów". Republikanie z Nowego Jorku i Kalifornii naciskają na zniesienie ograniczenia, ale taka zmiana byłaby bardzo kosztowna. Ostatecznie jednak przepisy zostały przyjęte - dzięki przewadze jednego głosu.
Ekonomiści ostrzegają, że obecna sytuacja gospodarcza znacząco różni się od tej z 2017 roku. Stany Zjednoczone przeszły niedawno przez okres najwyższej inflacji od dekad, a stopy procentowe pozostają wysokie. Oprocentowanie obligacji skarbowych również utrzymuje się na wysokim poziomie, co może sygnalizować obawy inwestorów dotyczące deficytu budżetowego. W takich warunkach ustawa zwiększająca deficyt o biliony dolarów może mieć znacznie poważniejsze konsekwencje dla gospodarki, niż miało to miejsce siedem lat temu.
Administracja Trumpa włączyła do ustawy również podniesienie limitu zadłużenia, który według sekretarza skarbu Scotta Bessenta musi zostać zwiększony do połowy lipca. Ten element narzuca presję czasową na podzielonych Republikanów, zmuszając ich do szybkiego wypracowania kompromisu, aby uniknąć potencjalnego kryzysu ekonomicznego.
Giełda zalewa się czerwienią
Złe nastroje panują również na giełdzie. Główne indeksy na nowojorskim parkiecie zakończyły środową sesję wyraźnymi spadkami. Powodem wyprzedaży był nagły wzrost rentowności amerykańskich obligacji skarbowych. Inwestorzy wyraźnie boją się znaczącego wzrostu deficytu finansów publicznych.
Czwartek rozpoczął się za oceanem w nieco bardziej pozytywnych nastrojach - wzrosty indeksów mają jednak bardzo ograniczony zasięg, sięgają dziesiątych części procenta. W każdej chwili zieleń może zatem zmienić się w czerwień.
Robert Kędzierski, dziennikarz money.pl