Wszystko, co musisz wiedzieć o wdrożeniu krok po kroku sklepu internetowego
Rynek e-commerce w Polsce przekroczył już wartość 100 miliardów złotych rocznie i wciąż rośnie w tempie dwucyfrowym - wynika z e-booka redakcji portalu Interaktywnie.com, specjalizującego się marketingu dla małych i średnich firm.
Sukces firmy e-commerce’owymn wyścigu nie zależy tylko od asortymentu czy strategii marketingowej. Fundamentem każdego skutecznego sklepu internetowego jest technologia, na której został zbudowany, a wybór odpowiedniego silnika e-commerce to decyzja, która determinuje nie tylko możliwości rozwoju, ale także realne koszty operacyjne.
Tradycyjne platformy e-commerce’owe działają w modelu monolitycznym. Frontend (warstwa wizualna, którą widzi klient) i backend (logika biznesowa, baza danych) są ze sobą ściśle połączone w jednym systemie. To rozwiązanie sprawdzone, stabilne i dla większości małych i średnich sklepów w zupełności wystarczające. Wdrożenie jest stosunkowo proste, a modyfikacje nie wymagają zaawansowanej wiedzy technicznej.
Z drugiej jednak strony pojawia się coraz więcej firm stawiających na headless commerce. To architektura, w której warstwa prezentacji jest całkowicie oddzielona od backendu i komunikują się one wyłącznie przez API. Taki podział daje ogromną elastyczność, bo można mieć jeden backend obsługujący jednocześnie stronę www, aplikację mobilną, kiosk stacjonarny czy sprzedaż przez urządzenia IoT. Headless commerce to jednak wyższy poziom skomplikowania, co oznacza również znacznie większe wymagania wobec zespołu deweloperskiego.
Wybór architektury to jednak tylko jedna kwestia. Równie istotne jest zrozumienie, ile naprawdę kosztuje prowadzenie sklepu przez kolejne lata, bo cena na etykiecie to tylko wierzchołek góry lodowej. Prawdziwy koszt posiadania (Total Cost of Ownership, TCO) ujawnia się dopiero po miesiącach działania. I często bywa zaskoczeniem.
SaaS - wygoda z rosnącym cennikiem
Platformy SaaS, takie jak Shopify czy Shoper, kuszą z kolei prostym miesięcznym abonamentem, w którym wszystko działa od ręki. Tutaj jednak problem pojawia się wraz ze wzrostem biznesu. Każdy wyższy plan oznacza bowiem skok w cenniku. Do tego dochodzą prowizje od transakcji. Przy rosnącym obrocie te kilka procent od każdej sprzedaży sumuje się do znaczących kwot. Po kilku latach działania sklep na SaaS generuje koszty, które przewyższają pierwotne założenia wielokrotnie.
Co więcej, właściciel sklepu nigdy nie jest właścicielem kodu. Zmiana platformy oznacza przepisanie wszystkiego od nowa, a to, oczywiście, koszt.
Open source kontra SaaS - dwie filozofie kosztów
Open source daje więc kontrolę i elastyczność, możliwość modyfikacji każdego elementu, brak uzależnienia od jednego dostawcy, ale ta wolność wymaga kompetencji technicznych lub stałej współpracy z agencją lub software housem.
SaaS eliminuje natomiast ciężar techniczny, dając przewidywalny miesięczny koszt, ale za cenę ograniczeń funkcjonalnych i rosnących prowizji wraz ze wzrostem sprzedaży.
Punkt graniczny zazwyczaj pojawia się przy kilkudziesięciu tysiącach złotych miesięcznego obrotu. Poniżej tej kwoty SaaS bywa tańszy i prostszy. Powyżej, open source zaczyna się zwracać, bo koszty rosną wolniej niż prowizje i rosnące abonamenty.
Marketing
A co z marketingiem? E-mail marketing wydaje się podstawą e-commerce. Porzucony koszyk, powitanie nowego etc. – o to wszystko trzeba zadbać.
Przed wyborem platformy warto więc zrobić listę narzędzi już używanych w firmie. System księgowy, CRM, narzędzie do email marketingu, preferowani kurierzy, a później sprawdzić, czy platforma ma natywne integracje lub gotowe wtyczki od społeczności.
Brak gotowych rozwiązań nie oznacza, że integracja jest niemożliwa. Będzie po prostu droższa i bardziej czasochłonna.
Więcej w e-booku dostępnym za darmo tutaj: https://interaktywnie.com/e-book-sklep-internetowy-dla-malej-firmy/