Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jacek Losik
Jacek Losik
|
aktualizacja

Za wschodnią granicą trwa kolejowa wojna. Eksperci widzą w tym "szansę dla Polski"

140
Podziel się:

Na wschodzie Europy toczy się wojna gospodarcza. Białoruś w poniedziałek 7 lutego wprowadzi zakaz transportu kolejowego wybranych towarów z Litwy. To odpowiedź na sankcje, które na reżim Aleksandra Łukaszenki nałożyło Wilno, blokując tranzyt białoruskich nawozów potasowych. W konflikt zaangażowała się także Estonia. Na tym wszystkim może zyskać Polska.

Za wschodnią granicą trwa kolejowa wojna. Eksperci widzą w tym "szansę dla Polski"
Kolejowa awantura u naszych sąsiadów to nieoczekiwana okazja dla Polski (Adobe Stock)

Jeśli chodzi o tranzyt kolejowy, sytuacja za naszą wschodnią granicą zmienia się jak w kalejdoskopie. Jeszcze niedawno Ukraina blokowała przewóz towarów koleją przez swoje terytorium do Polski. Co oznaczało ogromne problemy dla polskiej gospodarki.

Dr Jakub Jakóbowski, analityk Ośrodka Studiów Wschodnich, wskazuje, że wciąż najważniejszym dla kraju nad Wisłą jest białoruski korytarz kolejowy. To nim do Polski i Unii Europejskiej dociera najwięcej towarów z Chin. Tak dużo, że przepustowość terminali na granicy polsko-białoruskiej jednak maleje.

- Pandemia koronawirusa sprawiła, że transport kolejowy między Chinami a Europą bardzo wzrósł, jeśli chodzi o wolumen i wartość. To sprawiło, że główne korytarze transportowe przez Białoruś wyczerpały w dużej mierze swoją przepustowość. Alternatywą jest ukraiński korytarz — powiedział dr Jakub Jakóbowski w rozmowie z money.pl.

Długoterminowa blokada, jak dodał analityk OSW, miałaby destrukcyjny wpływ na rynek stali, jeszcze bardziej podnosząc jej cenę. Uderzyłaby m.in. w PKP LHS, która dostarcza surowiec do huty w Sławkowie, następnie zaś np. w branżę motoryzacyjną. Ostatecznie Polska i Ukraina zawarły porozumienie. Blokada zostanie zdjęta, a pula zezwoleń dla ukraińskich kierowców powiększona.

Wymiana sankcji na osi Białoruś-Litwa-Estonia

Porozumienie Polski z Ukrainą ministrowie infrastruktury podpisali w poniedziałek. Jednak jeden konflikt tranzytowy na wschodzie Europy niemal natychmiast zastąpił inny, który powstał na linii Białoruś-Litwa-Estonia. Wszystko zaczęło się od USA, które w połowie ub.r. wpisały Biełaruśkalij, potentata nawozów potasowych, na czarną listę podmiotów objętych sankcjami. Handel z koncernem dla sojuszników Stanów Zjednoczonych automatycznie stał się, delikatnie mówiąc, niewskazany.

Wilno po decyzji USA nie miało wyboru. Dla zachowania "bezpieczeństwa narodowego" rozwiązało umowę z koncernem o tranzycie nawozów, wysyłanych na eksport przez litewskie porty. To ogromny cios dla Białorusi, która jest jednym z największych producentów soli potasowych na świecie. Eksport nawozów stanowi ważne źródło twardej waluty dla reżimu Łukaszenki — wskazuje wyborcza.biz.

Ostatni pociąg z produktami koncernu Biełaruśkalij Litwa wpuściła 31 stycznia. Na odpowiedź z Mińska nie trzeba było długo czekać. Dwa dni później reżim Łukaszenki zapowiedział, że 7 lutego wstrzyma tranzyt kolejowy niektórych towarów z Litwy. Z informacji przekazanych przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych Białorusi wynika, że chodzi o "produkty ropopochodne, nawozy chemiczne i mineralne".

Zobacz także: Nowa fala inflacji. "Ceny będą rosły, ale dużo wolniej"

Mińsk odgryzł się Wilnu, ale zaraz otrzymał kolejny cios gospodarczy. Wymierzyła go Estonia. W czwartek premier Kaja Kallas poinformowała o zawieszaniu tranzytu olejów węglowych z Białorusi. W ten sposób nadbałtycki kraj "uszczelnia sankcje" nałożone przez Unię Europejską na białoruski przemysł petrochemiczny.

- Nie możemy dopuścić do żadnych nieścisłości, szczególnie w obecnej sytuacji bezpieczeństwa. Zależy od tego skuteczność sankcji nałożonych na reżim Łukaszenki, jak i nasza własna międzynarodowa wiarygodność i wpływy - oświadczyła premier Kallas. Dodając, jak podaje PAP, że Estonia zaproponuje na poziomie UE wprowadzenie sankcji na tę grupę produktów.

Rykoszetem w PKN Orlen

Wojnę kolejową za wschodnią granicą odczuje również Polska. Z Litwy przez Białoruś transportowane na Ukrainę są m.in. produkty z należącej do PKN Orlen rafinerii w Możejkach. Płocki koncern informuje, że paliwa przewożone będą alternatywną drogą. Jedną z opcji, najbardziej prawdopodobną, stała się trasa przez teren Polski.

- Jest to możliwe dzięki konsekwentnie prowadzonym przez PKN Orlen inwestycjom mającym na celu zwiększenie i dywersyfikację możliwości logistycznych, w tym zapewnienie stabilności dostaw do klientów. Temu służył właśnie zakup przez Orlen Lietuva 100 proc. udziałów w litewskiej spółce Mockavos Terminalas - stwierdził prezes Orlenu Daniel Obajtek. I dodał, że "dostawy paliw na Ukrainę są zabezpieczone".

Na napiętej sytuacji na Wschodzie, jak się okazuje, Polska może sporo zyskać. Taką opinię w rozmowie z money.pl wyraził m.in. Radosław Karwicki, zastępca redaktora naczelnego "Raportu Kolejowego", wydawanego przez Polską Izbę Producentów Urządzeń i Usług na Rzecz Kolei.

Polska może zyskać na białoruskich sankcjach

- Toczy się gra, w której nasz kraj może dużo zyskać. Okoliczności wymuszają na rządzie Litwy poszukania nowych dróg na Ukrainę, Turcję i dalej, a polskie szlaki wydają się naturalnym i najprostszym rozwiązaniem. Oczywiście istotna dla Litwy będzie ocena wielu czynników – czasu przejazdu czy też długości, zmian taboru, ale może się okazać, że Litwa nie ma alternatywy - twierdzi Radosław Karwicki.

Ekspert dodaje, że polski rynek przewozów towarowych może umocnić swoją pozycję jako "stabilny i pewny partner dla ruchu tranzytowego". - Ponadto na konflikcie może zyskać cała branża, szczególnie w kontekście planów LTG Cargo Polska, spółki zależnej Kolei Litewskich, która zapowiada inwestycje w Polsce na poziomie 47 mld euro, a które mają umożliwić dywersyfikację działalności i wzmocnienie udziału w Europie Zachodniej - dodaje wicenaczelny "Raportu Kolejowego".

Opinię Radosława Karwickiego podziela dr hab. Piotr Krajewski, ekonomista z Uniwersytetu Łódzkiego. - Koszty klimatyczne, które wiążą się z przeniesieniem tranzytu do Polski, powinny być mniejsze niż korzyści dla polskiej gospodarki. Jeśli ta zmiana będzie trwała, a nie tylko przejściowa, to możemy liczyć m.in. na powstanie nowych miejsc pracy na kolei - ocenia ekspert z UŁ.

Tak dobrze nie było niemal w całym dziesięcioleciu

Sankcje nakładane na Białoruś i vice versa mogą jeszcze bardziej pobudzić rynek przewozów towarowych, który i tak jest w dobrej kondycji. Tak wynika z nowego raportu Urzędu Transportu Kolejowego, podsumowującego 2021 r. na kolei.

UTK wyliczył, że pomimo pandemii koronawirusa w ubiegłym roku po polskich torach przewiezionych zostało 243,4 mln ton ładunków. Oznacza to wzrost o 9,1 proc. w porównaniu do 2020 r., a także o 3,1 proc. w odniesieniu do 2019 r.

"W ostatnim dziesięcioleciu tylko w 2018 r. masa przewiezionych ładunków była większa niż w minionym roku" - czytamy w raporcie UTK.

Urząd przewiduje świetlaną przyszłość przed tranzytem kolejowym. "W najbliższych latach kolej powinna zyskiwać jako niskoemisyjny, ale też najbardziej ekonomiczny środek transportu. Kolej, ze względu na swoją wydajność i najniższą emisję gazów cieplarnianych spośród innych form transportu, wpisuje się w założenia Zielonego Ładu. Celem, jaki w ZŁ stawia sobie Unia Europejska, jest redukcja emisji gazów cieplarnianych związanych z transportem o 90 proc. do 2050 r." - wskazuje UTK.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(140)
tyle
2 lata temu
mieszanie Polińczykom w baniakach a skończy się to tak jak Brzeziński zaplanował, z Polski zostanie ogryzek, rezerwat dla Polaków
taka prawda
2 lata temu
A PiS przekazuje banderowcom gratis nowoczesne uzbrojenie
💭💭💭
2 lata temu
Jej, przestańcie w końcu wypisywać te brednie o upa i historii. My też naprawdę nie mamy powodów do dumy i tak naprawdę sami jesteśmy współatorami wraz z Rosjanami tej całej UPA, która powstała jako skutek wielowiekowych krwawych i okrutnych działań polsko-rosyjskich względem ukraińskiej narodowości. Jak już tak odwołujecie się do tej historii, to dobrze przeczytajcie polskie źródła historyczne i o tym, jak Polacy polonizowali ukraińskie ziemie i traktowali Ukraińców. W końcu to nie Ukraińcy najeżdżali na polskie ziemie i próbowali je siłą ukrainizować. I Ukraińcy nie uciekali w ramiona Moskali i prosili pomocy przed Mongołami, tylko przed nieludzkim zamordyzmem polskich panów wzgledem ukraińskich chłopów i kozaków. A w XX-leciu Miedzywojennym przecież nie było lepiej - ponownie, wystarczy odwołać się do polskich źródeł z tamtych lat, do opinii polskich przedstawicieli i władz na uchodźctwie po wybuchu II. WŚ o popełnionych błędach w "sprawie ukraińskiej". Jeśli chcemy wyjść poza ramy własnych ograniczeń i faktycznie być liczacą się i wiodacą siłą w regionie, to w pierwszej kolejności powinniśmy sami zrobić szczery rachunek sumienia odnośnie polityki sąsiedzkiej (nie tylko ukraińskiej), odciąć pępowinę od przeszłości i wyznaczyć cele na przyszłość, które zgromadzą wokół nas sąsiadów - szczególnie Bałtów i Ukrainę. Sami szalonej Rosji nie pokonamy - Niemcy i Francja nigdy nie bedą nam sprzyjać i traktować na równi, Węgrzy siedzą w kieszeni ruskich, Słowacy też uśmiechają się do ruskich, bo nigdy nie doświadczyły niczego złego z ich strony.
nkk
2 lata temu
Sto procent z niczego to dalej nic. Co jezeli Rosjanie zajma Odesse i wiekszosc terenu Ukrainy? Zostaniemy z wydanymi za darmo pozwoleniami na rozjezdzanie polskich bieda-drog.
Leszek
2 lata temu
Z nich tacy eksperci jak z mojego kota ,wszystko wiąże się z kosztami a te wzrosną dużo , potrzebna jest przepustowość naszych szlaków , bo nie chodzi o jeden pociąg tylko tysiące a tej nie ma , rozstaw torów na Litwie i Estonii jest inny niż w Polsce i to robi bardzo duży problem .
...
Następna strona