Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Marcin Walków
Marcin Walków
|

Zakaz rejestracji aut spalinowych od 2035 r. "To decyzja polityczna i zagrożenie dla klasy średniej"

586
Podziel się:

- Skoro politycy zdecydowali, czym ludzie mają jeździć, to co zrobią, aby byli jeszcze w stanie na to sobie pozwolić? - zastanawia się Roberto Matteucci, dyrektor generalny Stellantis w Polsce, w rozmowie money.pl. To koncern, który obejmuje takie marki motoryzacyjne jak Alfa Romeo, Fiat, Jeep, Opel czy Peugeot. Parlament Europejski zagłosował za programem Fit for 55, który wprowadza m.in. zakaz rejestracji samochodów z silnikami spalinowymi od 2035 r.

Zakaz rejestracji aut spalinowych od 2035 r. "To decyzja polityczna i zagrożenie dla klasy średniej"
Od 2035 r. w Unii Europejskiej ma obowiązywać zakaz rejestracji samochodów z silnikami spalinowymi (Adobe Stock, Roman Babakin)

Z Roberto Matteuccim rozmawialiśmy jeszcze przed głosowaniem w Parlamencie Europejskim, które odbyło się 8 czerwca 2022 r. Pakiet Fit for 55 to największą w historii Unii Europejskiej reforma klimatyczno-energetyczna. Celem jest zredukowanie do 2030 roku emisji CO2 o co najmniej 55 proc. w stosunku do roku 1990. Elementem tego programu jest m.in. zakaz rejestracji nowych samochodów z silnikami spalinowymi od 2035 r. W praktyce oznacza to, że od tej daty na rynku unijnym będą mogły być sprzedawane już tylko samochody elektryczne.

Marcin Walków, money.pl: Przyszłość motoryzacji w Europie wydaje się przesądzona: od 2035 roku w sprzedaży mają być już tylko samochody elektryczne. Jak to wpłynie na rynek? 

Roberto Matteucci, dyrektor generalny Stellantis w Polsce: Nasze oficjalne stanowisko jest jasne: Stellantis dostosuje się do wszystkich zasad i uchwalonych przepisów i będzie ich przestrzegać. Mamy jasno określony, bardzo ambitny plan strategiczny na najbliższe dziesięciolecie - Dare Forward 2030, zgodnie z którym Stellantis zobowiązuje się zostać liderem w swojej branży w walce ze zmianami klimatycznymi, osiągając zerową emisję dwutlenku węgla netto do 2038 roku. Ale chcę też powiedzieć wyraźnie: elektryfikacja rynku motoryzacyjnego to decyzja polityczna. Nasz szef, Carlos Tavares, stwierdził to wprost, dodając, że jest ona oparta na pobudkach populistycznych, a nie faktach i dogłębnych analizach. 

Dlaczego?

Redukcja emisji dwutlenku węgla może być osiągana różnymi drogami. Już dziś nowoczesne silniki spalinowe są o wiele bardziej przyjazne środowisku niż te sprzed 15, 20 czy 30 lat. Po drugie, trudno będzie osiągnąć założone cele, jeśli nie zajmiemy się tym, z czego produkujemy prąd i ile on kosztuje, tak na potrzeby gospodarstw domowych, jak i całej gospodarki. To ważniejsze niż fakt, czy w salonach będą sprzedawane tylko samochody elektryczne czy nie. 

Fit for 55 dotyczy Unii Europejskiej, to tylko 27 z ponad 190 krajów świata. Koncerny motoryzacyjne nadal będą produkować samochody z silnikami spalinowymi, ale już na inne rynki. 

Tak, to decyzja na poziomie Unii Europejskiej. Stany Zjednoczone też wprowadzają zmiany, ale obrały inną drogę. W reszcie świata wciąż będzie popyt na nowoczesne silniki spalinowe. Naszą ambicją, jako Stellantis jest bycie liderem w swojej branży w dziedzinie łagodzenia zmian klimatu, dlatego też wyznaczamy kierunek, zgodnie z którym do końca bieżącego dziesięciolecia 100 proc. sprzedaży w Europie i 50 proc. sprzedaży w Stanach Zjednoczonych będą stanowiły samochody w pełni elektryczne (BEV). 

Jak zatem pobudzić popyt na samochody elektryczne?

Już dziś obserwujemy spontaniczny popyt na samochody elektryczne, ale w określonej grupie klientów. To entuzjaści i pionierzy nowych technologii, a zarazem osoby zamożne. Potwierdza to sukces Tesli. Patrząc z perspektywy rynku masowego, tego jeszcze nie ma. Pamiętajmy, że dziś samochody elektryczne są wyraźnie droższe. To obecnie największe wyzwanie, także dla nas, jak doprowadzić do sytuacji, w której samochody elektryczne będą kosztowały tyle, ile dziś modele z napędami konwencjonalnymi. W przeciwnym razie widzę poważne ryzyko: mobilność klasy średniej jest zagrożona. 

W jaki sposób?

Jest wyraźny rozdźwięk między tym, co postanowili politycy, a tym, czego chcą klienci i na co ich stać. Skoro politycy zdecydowali, czym ludzie mają jeździć, to co zrobią, aby byli jeszcze w stanie na to sobie pozwolić? Są dwie drogi: dopłaty rządowe w różnej postaci i rozbudowa infrastruktury ładowania. Obie powinny iść w parze. 

Jeśli ktoś mieszka w bloku i nie ma miejsca postojowego w garażu z gniazdkiem, powinien mieć możliwość ładowania samochodu gdzie indziej, na przykład w pracy. Widzimy to u siebie - nasi pracownicy, którzy jeżdżą hybrydami plug-in, ładują je "za darmo", gdy są w biurze. Jak intensywne będzie musiało być tempo rozwoju infrastruktury ładowania i kto za to zapłaci?

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Pierwsza fabryka Tesli w Europie. Elon Musk inwestuje pod Berlinem

Sami producenci samochodów w swoich strategiach wyprzedzają plany Unii Europejskiej. Niektóre koncerny deklarują, że już w 2030 r. będą produkować wyłącznie samochody elektryczne. 

Wiodące marki motoryzacyjne będą rzeczywiście gotowe już kilka lat wcześniej. Normy emisji spalin są coraz bardziej zaostrzane. Koszty wejścia na kolejne poziomy, Euro 7 i dalej, są niewyobrażalne, a normy te nie mają zastosowania poza Unią Europejską. W perspektywie rewolucji od 2035 r. nakłady te nie zwrócą się. Producenci zostali więc de facto zmuszeni do tego, by w najbliższych latach porzucić prace nad kolejnymi, jeszcze nowocześniejszymi, generacjami konwencjonalnych napędów i myśleć już tylko o samochodach elektrycznych. Powtórzę: politycy zdecydowali się na bardzo radykalną zmianę, mimo że nie rozwiązuje ona problemu. Stellantis, jako producent wykonuje swoje zadanie. Mamy jasno określony plan elektryfikacji, zgodnie z którym grupa planuje zainwestować do 2025 r. ponad 30 mld euro w elektryfikację i oprogramowanie. 

To może jednak widzi pan jakiś pozytyw w tym, że czeka nas "elektryczna" przyszłość?

Oczywiście, że są benefity z wprowadzenia samochodów elektrycznych. Widzę je zwłaszcza w segmentach A i B, czyli małych aut. Łatwe w manewrowaniu, idealne do miasta, ale za sprawą małych, spełniających rygorystyczne normy, silników, bardzo często pozbawione osiągów, przyjemności i komfortu jazdy. I tu wkraczają silniki elektryczne, dzięki którym samochody te poruszają się cicho, bez wibracji, w ich wnętrzu można wygospodarować więcej miejsca, są też bardziej dynamiczne. Tu bez wątpienia elektryfikacja działa na korzyść. 

Jak zmieni się mobilność w przyszłości?

Po pierwsze, wyzwaniem jest to, jak mieć dostęp do mobilności, nie będąc właścicielem samochodu. Szczególnie w obliczu ryzyka dla mobilności klasy średniej, o którym już mówiłem. I tu jest miejsce dla nowoczesnego transportu publicznego, aut na minuty, najmu krótko- i długoterminowego. Jednak w skali całego rynku trend posiadania na własność nie zniknie. Część klientów nadal będzie chciała mieć swoje własne auto. 

Po drugie, zmienia się to, jakie będą interakcje konsumentów z samochodem, traktowanym jako dodatkowa przestrzeń życiowa - przedłużenie domu i biura. To ściśle wiąże się z digitalizacją. Nasze życie jest coraz bardziej cyfrowe, w wielu obszarach, a kontakt ze światem on-line znacznie bardziej spersonalizowany. Ta przemiana zachodzi też w świecie motoryzacji. 

Samochód jak smartfon - jak zmieni się wnętrze aut za 15 czy 20 lat?

Nieważne, czy z danego samochodu będziemy korzystać przez 15 minut, czy jeździć nim przez rok lub dwa, tak samo będziemy oczekiwać, by był on dopasowany do nas, naszego stylu życia i potrzeb. Będziemy chcieli mieć w nim swobodny dostęp do swojej muzyki, ważnych danych, łatwej łączności z innymi i światem. 

Inną kwestią będą materiały stosowane we wnętrzach - jeszcze ważniejszy będzie recykling. To dobre i dla planety, i dla ekonomii. Zmienia się też styl, co obserwujemy już dzisiaj, gdzie "nowa elegancja" oznacza "mniej" i "prościej". Nie będzie jednego wzorca, bo nawet w ramach jednego koncernu każda marka i w nadwoziu, i wnętrzu, będzie chciała zawrzeć elementy swojego DNA, historii i tożsamości. 

Co w takim razie będzie definiować "premium" w przyszłości?

W przyszłości, w której samochody mają być już tylko elektryczne, będzie to zasięg. Jako producenci musimy zrobić wszystko, by tak zdefiniowana przez polityków przyszłość była dostępna dla konsumentów. Spodziewam się, że pewnego rodzaju standardem będą dwie podstawowe wielkości baterii. Pierwsze zapewnią zasięg na poziomie do 300 km i pozwolą zbliżyć się do ceny na poziomie obecnych samochodów z napędem konwencjonalnym. Drugie umożliwią pokonywanie 500 km i więcej na jednym ładowaniu - te będą wyraźnie droższe. Bo gdy nie masz pewności dostępności do szybkiego doładowania auta w trasie, to możliwość pokonywania dłuższego dystansu to komfort. 

Jest jeszcze kolejne wyzwanie. Marki takie jak Alfa Romeo przykładają olbrzymią wagę do dźwięku silnika. I jako koncern już dziś inwestujemy olbrzymie pieniądze w to, jak w przyszłości ma "brzmieć" silnik elektryczny w samochodzie z wyższej półki. 

Autor: Marcin Walków, dziennikarz money.pl 

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(586)
Rotex
rok temu
obłąkani ludzie to wymyslili .Zrujnują Europe
to....
rok temu
duzymi krokami zbliza sie rzad SWIATOWYczym tych paru "wybranych "pierna takie zapachy perfumow bedzie wolno uzywac
Anzelm
2 lata temu
W Norwegii już są hałdy akumulatorów których nie można zutylizować. W Polsce i do 2050 r. nie będzie gdzie naładować samochodu, a przepisy o zakazie samochodów spalinowych dotyczą tylko osobowych.
driver
2 lata temu
Następnym problemem w erze aut elektrycznych będzie utylizacja tychże aut z potężnymi akumulatorami ,które stanowią integralną część pojazdu. Ciekawe co wówczas w Unii wymyślą.
MSz
2 lata temu
Jak nie będzie zakazu jazdy autami spalinowymi to co to za problem zarejestrować auto w 2035 w kraju spoza uni i jeździć w uni. Stacji benzynowych przecież nie zlikwidują po 2035.
...
Następna strona