Prezydent USA zapowiedział w środę, że wprowadzi cła w wysokości 25 proc. na samochody importowane do Stanów Zjednoczonych. Zdaniem części analityków poważne zaszkodzi do producentom z Europy.
Proponowane przez Donalda Trumpa 25-procentowe cła na samochody szczególnie mocno uderzą w marki luksusowe jak Audi, Porsche i Ferrari, których pojazdy są w całości importowane do USA - wylicza w analizie zamieszczonej na serwisie X Walter Bloomberg. BMW i Mercedes, dla których rynek amerykański stanowi około 25 proc. sprzedaży, również odczują skutki, mimo że około połowa ich aut sprzedawanych w USA jest montowana lokalnie, jednak kluczowe części nadal pochodzą z importu.
Stellantis, czerpiący połowę przychodów z USA i produkujący lokalnie około 60 proc. sprzedawanych tam pojazdów, będzie narażony na spadek popytu. Volkswagen, dla którego USA to kilkanaście procent sprzedaży, jest w lepszej sytuacji dzięki pozyskiwaniu większości części w Ameryce Północnej. Jedynie Renault pozostaje bez ekspozycji na rynek amerykański.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Europejski przemysł motoryzacyjny pod presją
Europejskie giełdy reagują gwałtownymi spadkami. Spółki motoryzacyjne tracą nawet ponad 5 proc. swojej wartości, a niemieckie i francuskie indeksy giełdowe notują znaczące spadki.
Na giełdzie we Frankfurcie Mercedes-Benz traci aż 5,53 proc., osiągając poziom 54,82 euro za akcję. To właśnie ten koncern może być jednym z najbardziej poszkodowanych, gdyż według analityków tylko połowa samochodów tej marki sprzedawanych w USA jest montowana lokalnie, a kluczowe części nadal pochodzą z importu.
Podobne straty notuje Porsche, którego akcje spadły o 5,34 proc. do poziomu 47,33 euro. Sytuacja tej marki jest jeszcze trudniejsza – według ekspertów wszystkie modele Porsche sprzedawane w USA są w całości importowane z Europy.
Również inne niemieckie koncerny motoryzacyjne znalazły się pod silną presją sprzedających. BMW odnotowuje spadek o 4,61 proc., a akcje Volkswagena tracą 3,68 proc. wartości. W przypadku Volkswagena analitycy wskazują, że USA stanowią kilkanaście procent jego globalnej sprzedaży, a większość części koncern pozyskuje już w Ameryce Północnej.
W Paryżu najmocniej traci Stellantis, właściciel takich marek jak Peugeot, Citroen i Fiat, którego akcje spadły o 5,56 proc. Według analityków Stellantis generuje około połowę przychodów na rynku amerykańskim, a około 60 proc. pojazdów sprzedawanych w USA jest montowanych lokalnie, jednak firma pozostaje bardzo wrażliwa na spadek popytu.
Indeksy giełdowe spadają
Niemiecki indeks DAX, w którym spółki motoryzacyjne mają znaczący udział, traci 1,44 proc., spadając do poziomu 22.518,45 punktów. Francuski CAC 40 również notuje spadki o 0,93 proc., osiągając wartość 7.956,20 punktów.
Polski WIG20 również znajduje się pod presją, tracąc 0,9 proc. i spadając do poziomu 2.744,16 punktów. Chociaż na GPW nie ma wielu spółek bezpośrednio związanych z branżą motoryzacyjną, inwestorzy obawiają się szerszych konsekwencji gospodarczych wywołanych napięciami w światowym handlu.
Najbardziej tracą akcje CD Projektu (spadek o 7,97 proc.) oraz Allegro (spadek o 3,39 proc.), choć nie jest to bezpośrednio związane z decyzją Trumpa.
Nowe cła jako element strategii Trumpa
Prezydent Trump ogłosił w środę, że nałoży 25-procentowe cło na wszystkie samochody importowane z zagranicy. Wcześniejsza stawka wynosiła zaledwie 2,5 proc. To dziesięciokrotny wzrost, który dramatycznie zmienia ekonomikę eksportu aut do USA.
Podczas ogłoszenia decyzji w Gabinecie Owalnym prezydent podkreślił: "będziemy pobierać 25-procentowe cła. Ale jeśli budujesz swój samochód w Stanach Zjednoczonych, to nie ma żadnych ceł".
Trump podpisał rozporządzenie, które według niego ma zwiększyć produkcję samochodów na terenie USA. Celem decyzji jest skłonienie zagranicznych firm do przeniesienia produkcji na teren Stanów Zjednoczonych.
Według szacunków amerykańskiej administracji, nowe cła mają przynieść budżetowi USA dodatkowe 100 miliardów dolarów. Jest to część szerszej strategii gospodarczej prezydenta, mającej na celu wzmocnienie amerykańskiego przemysłu motoryzacyjnego i ochronę miejsc pracy w kraju.
Eksperci rynkowi wskazują jednak, że decyzja może okazać się mieczem obosiecznym. Wyższe ceny importowanych samochodów mogą bowiem dotknąć amerykańskich konsumentów i ograniczyć dostępność niektórych modeli na rynku, a nawet doprowadzić do wzrostu cen również aut produkowanych lokalnie.