Cukiernik łapie się za głowę. "Wchodzimy w ceny absurdalne"
Nasza sytuacja jest teraz dużo gorsza, niż rok temu. Dostaliśmy podwyżkę za gaz rzędu 274 procent. A to dla nas kluczowy nośnik, bo tym ogrzewamy nasze piece - powiedział w TOK FM Grzegorz Antolak, właściciel cukierni "Antolak" w Warszawie.
Antolak wyliczał, że przełożenie podwyżek nośników energii na ceny sprzedawanych produktów, spowodowałoby ich wzrost o co najmniej 20-30 proc. - Zaczynamy wchodzić w ceny absurdalne, jeśli pączek będzie kosztował 6-7 zł. To przecież bardzo lubiane ciastko. Natomiast przy tej cenie podstawowy wyrób robi się mało dostępny dla normalnego klienta - mówił przedsiębiorca.
I jak dodał, nie chce doprowadzić do takiej sytuacji. - Nikt tego w takiej cenie nie kupi. Dlatego nie wyobrażam sobie takiego przełożenia - stwierdził Antolak.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Grozi nam chleb za 10 zł? "Sytuacja może być nieciekawa"
"Takich firm, jak nasza, są setki"
Przypomniał, że jego cukiernia to rodzinna firma, działająca od 42 lat, obecnie w rękach trzeciego pokolenia. - Mam pracowników, którzy pracują tu dłużej ode mnie - dodał. Dlatego zaapelował do rządu o stabilizowanie cen podstawowych nośników energii.
- Takich firm, jak nasza, są setki. Szkoda, że nasi rządzący nie patrzą na takie małe firmy, które zatrudniają 20-30 osób, bo to my stanowimy 50 procent polskiego PKB. Nasi wspaniali włodarze tego nie widzą - powiedział.
Pisaliśmy o tym, że w Łodzi zamyka się najstarsza działająca tam piekarnia "Wroński" - jej korzenie sięgały czasów sprzed II wojny światowej. - Popadaliśmy w coraz trudniejszą sytuację, aż zrozumieliśmy, że musimy skończyć, bo inaczej pójdziemy z torbami i zamieszkamy pod gruszą - mówiła "Gazecie Wyborczej" Izabella Wrońska.