Deweloper, który negocjuje z Putinem. Oto, kim jest kontrowersyjny człowiek Trumpa
Miliarder, biznesmen, prawnik - tak najkrócej można opisać Steve’a Witkoffa. Od kilku miesięcy zajmuje on stanowisko specjalnego wysłannika prezydenta USA ds. Bliskiego Wschodu i wojny w Ukrainie. Osobiście krytykował go Wołodymyr Zełenski. Ma kontrowersyjne biznesy na Bliskim Wschodzie. I przede wszystkim zna się z Donaldem Trumpem od około 40 lat.
- Zgodziliśmy się (z delegacją Rosji - przyp. red.) w sprawie gwarancji bezpieczeństwa, które określiłbym jako przełomowe - powiedział w minioną niedzielę wysłannik prezydenta USA Steve Witkoff w wywiadzie dla CNN. Jak tłumaczył, prezydent Rosji miał zgodzić się na możliwość udzielenia Ukrainie przez USA i sojuszników gwarancji "podobnej do artykułu 5." NATO.
Później jednak zapowiedzi te studził sekretarz stanu USA Marco Rubio. Nawet jeśli Witkoff przesadził, to nie zmienia to faktu, że jest on jedną z nielicznych osób zajmujących się negocjowaniem zakończenia wojny w Ukrainie. I nie tylko, bo gdy Trump nominował go swoim specjalnym wysłannikiem, Witkoff dostał przede wszystkim inne zadania: wypracowanie umowy nuklearnej z Iranem oraz zajmowanie się sprawami Bliskiego Wschodu, w tym Izraela.
Jak opisywał "New York Times", nominacja ta, ogłoszona w listopadzie 2024 r., wzbudziła zdziwienie wśród wytrawnych dyplomatów. Ci bowiem "drapali się w głowę" i zastanawiali, dlaczego Trump oddelegowuje do takich zadań biznesmena bez żadnego doświadczenia dyplomatycznego. Odpowiedź na to pytanie kryje się w zażyłej i wieloletniej relacji prezydenta i miliardera.
Steve Witkoff. Biznesmen i miliarder
Witkoff jest przede wszystkim biznesmenem. Był dzieckiem zamożnej pary z Nowego Jorku: jego ojciec był prezesem firmy produkującej odzież damską, a matka projektantką wnętrz. Mimo to, Steve Witkoff nie studiował na żadnej prestiżowej uczelni - najpierw uzyskał licencjat z nauk politycznych na Hofstra University, a następnie ukończył tam prawo w 1983 r.
Przez kilka lat pracował jako prawnik, po czym w 1997 r. założył Witkoff Group, która przyniosła mu fortunę. Zajmowała się ona kupowaniem nieruchomości, ich finansowaniem i budowaniem. W ciągu 25 lat jego firma zaangażowana była w ponad 70 inwestycji. Według "Forbesa", jego majątek wynosi dziś ok. 2 mld dolarów.
W jednym z wywiadów Witkoff stwierdził, że "uczył się biznesu nieruchomościowego od Trumpa". - Chciałem nim być. Każdy chciał nim być. Przychodził do biura na 101 Park Avenue, gdzie pracowałem jako prawnik. Miał taki zawadiacki styl. Widziałem go i myślałem: "Boże, chciałbym nim być" - opowiadał Witkoff w rozmowie z Tuckerem Carlsonem, znanym konserwatywnym komentatorem politycznym.
Bliżej Witkoff i Trump poznali się, gdy ten drugi był w lokalnym sklepie i nie miał przy sobie pieniędzy. Poprosił Witkoffa, by ten kupił mu kanapę. Kilka lat później, gdy spotkali się po raz kolejny, Trump pamiętał tę przysługę - i tak rozpoczęła się ich bliższa znajomość. Było to jeszcze w latach 80. XX wieku. Z czasem zaczęli grywać razem w golfa i przyjaźnić się.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Robot za 5000 € miesięcznie. Bez urlopu, bez przerw. Pracuje 24h - Kacper Nowicki w Biznes Klasie
Witkoff. Orędownik Trumpa i Republikanów
Gdy Trump wystartował w 2016 r. w wyborach, Witkoff wsparł jego kampanię - zwycięską, jak się później okazało. Kilka lat później prezydent USA zaprosił go do specjalnej grupy, która miała zajmować się ożywieniem przemysłu. I w 2024 r. ponownie wspierał Trumpa, ale już bardziej aktywnie - m.in. przemawiał na Narodowej Konwencji Republikańskiej. Nazwał wówczas prezydenta "prawdziwym i drogim, wieloletnim przyjacielem, na dobre i na złe".
Poparł wtedy też politykę Trumpa, która zaowocowała cłami i zamknięciem wielu zagranicznych programów wsparcia. - Mamy dość niesienia finansowego brzemienia narodów, które nie są skłonne same finansować swój rozwój. Dni pustych czeków się skończyły - deklarował Witkoff.
Obecny prezydent USA nominował Witkoffa - jeszcze przed swoim zaprzysiężeniem - na specjalnego wysłannika w listopadzie 2024 r. Co ważne, to sam Witkoff miał zaproponować to Trumpowi podczas jednego z lunchów, jak mówił w rozmowie z NBC republikański senator Lindsey Graham w styczniu 2025 r. Graham, Witkoff i Trump grywali razem w golfa. Jak wspominał senator, był zaskoczony pomysłem nominacji dla Witkoffa.
Nie wiedziałem, że jest tak zainteresowany Bliskim Wschodem. Trump spojrzał na mnie i powiedział: "Cóż, milion ludzi próbowało. Wybierzmy miłego i mądrego gościa" - relacjonował Graham.
Witkoff. Specjalny wysłannik i negocjator
Podkreślał wtedy, że Witkoff pracował nad zawieszeniem broni w Gazie "na własny koszt". Dodawał też, że Trump deklarował, iż w procesie Witkoff "nie zrobi niczego, czego administracja Bidena nie uznałaby za pomocne".
W efekcie w styczniu 2025 r. administracja Bidena zaprosiła Witkoffa do negocjacji z Izraelem i Hamasem ws. zawieszenia broni i wymiany zakładników. Warto jednak podkreślić, że Witkoff znalazł się tam na zaproszenie negocjatora Bretta McGurka. Według "New York Timesa", rola Witkoffa była kluczowa: miał on wywrzeć presję na prezydencie Izraela Benjaminie Netanjahu. Prezentować miał przy tym styl negocjacji odmienny od tradycyjnej dyplomacji: był dosadny, bezpośredni i agresywny. Udało się, choć zawieszenie nie trwało długo. Specjalny wysłannik Trumpa winił potem Hamas za wznowienie walk.
Jeden z bliskowschodnich dyplomatów, cytowany przez NBC, wskazywał, że w pracach nad zawieszeniem broni Witkoff był pełen empatii dla rodziców, którzy stracili dzieci. Sam bowiem musiał kiedyś uporać się ze śmiercią 22-letniego syna, w 2011 r. Nota bene, Witkoff podkreślał w swoim przemówieniu na konwencji Republikanów, że również przy tym tragicznym wydarzeniu Trump wspierał go i był dla niego "pocieszeniem w tych mrocznych chwilach".
Istotny udział Witkoffa w negocjacjach z Izraelem miał zrobić na Trumpie na tyle duże wrażenie, że prezydent oddelegował do kolejnych obowiązków - m.in. negocjacji z Rosją i Ukrainą.
Od tamtej pory niegdysiejszy deweloper, bez żadnego praktycznie doświadczenia dyplomatycznego, stał się jednym z głównych negocjatorów Trumpa w polityce zagranicznej. Według Nicka Candy, londyńskiego dewelopera, Witkoffowi w negocjacjach na Bliskim Wschodzie pomaga "charyzma i uczciwość". - Niektórzy moi przyjaciele z Zatoki (Perskiej - przyp. red.) już odwiedzili Mar-a-Lago, żeby spotkać się ze Stevem i prezydentem. Są pod dużym wrażeniem - mówił Candy w rozmowie z NBC. Ma on, podobnie jak Witkoff, liczne interesy na Bliskim Wschodzie.
W rozmowie z Carlsonem specjalny wysłannik Trumpa wyjaśniał swoje podejście do negocjacji. - Zawsze próbuję postawić się w sytuacji drugiej osoby, bo dobra umowa musi być uczciwa dla wszystkich - stwierdził Witkoff.
Kontrowersyjne biznesy na Bliskim Wschodzie. Trump, Witkoff i kryptowaluty
Jego podejście do spraw w Zatoce Perskiej jednak spotyka się również z krytyką. - Mam obawę, a pewnie nie tylko ja, że prezydent i Witkoff postrzegają umowę nuklearną z Iranem czy zawieszenie broni w Gazie podobnie do negocjowania w biznesie nieruchomościowym. A to są bardzo, bardzo różne rzeczy - mówił Steven Cook, starszy specjalista ds. Bliskiego Wschodu w think tanku Council on Foreign Relations, w rozmowie z NPR.
Trzeba też podkreślić, że Witkoff miał i ma intensywne kontakty biznesowe z Bliskim Wschodem. W 2013 r. kupił nowojorski Park Lane Hotel ze wsparciem narodowego funduszu Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Trzy lata później zaś firma Witkoffa sprzedała nieruchomość katarskiemu funduszowi narodowemu Qatari Investment Authority za 623 mln dol. Witkoff miał też, według "NYT", pomagać w przekazaniu samolotu Boeing 747 przez Katarczyków Donaldowi Trumpowi. Ruch ten zaś wzbudził falę krytyki, m.in. ze względów bezpieczeństwa.
Co istotne, Witkoffa i Trumpa łączą też - również krytykowane i kontrowersyjne - biznesy na Bliskim Wschodzie. Steven Witkoff, wraz z synem Zachiem i rodziną Trumpa, założyli bowiem firmę World Liberty Financial (WLFI), która zajmuje się kryptowalutami. Obecnie pracuje w niej też syn prezydenta USA - Eric Trump.
To właśnie WLFI wyemitowała tuż przed zaprzysiężeniem Trumpa słynny "memecoin", czyli kryptowalutę stworzoną bez żadnego związku z realnymi aktywami czy biznesami, o nazwie $TRUMP. Stała się ona z jednej strony inwestycyjnym hitem, a z drugiej - polem do oskarżeń wobec Trumpa o nieetyczne zarabianie na urzędzie prezydenta USA. Noblista i ekonomista Paul Krugman określił to działanie jako "bezczelną korupcję".
Jak opisuje amerykański watchdog Accountable.us, czyli organizacja prześwietlająca biznesy i polityków pod kątem m.in. korupcji, wspierany przez Emiraty fundusz MGX nabył udziały w chińskim Binance za 2 mld dol., za pomocą tokenów WLFI. W ten sposób powstało formalne połączenie pomiędzy firmą Witkoffa i Trumpa, ZEA oraz chińskim gigantem rynku kryptowalut. Celem umowy miało być, według watchdoga, stworzenie partnerstwa pomiędzy rodziną Trumpów i rodziną królewską ZEA.
Senator Partii Demokratycznej Chris Murphy miał bardzo jasne zdanie na temat tych powiązań. - Rodziny Trumpa i Witkoffa robią wspólny biznes na swoich rządowych stanowiskach. To jasne jak słońce - stwierdził w rozmowie z "Guardianem".
Witkoff i rosyjska narracja
Kontrowersje budzą jednak nie tylko biznesy Witkoffa i Trumpa na Bliskim Wschodzie czy jego styl negocjacji, ale też wypowiedzi czy działania związane z wojną w Ukrainie. Specjalny wysłannik prezydenta spotkał się bowiem w lutym 2025 r. z prezydentem Rosji i zbrodniarzem wojennym Władimirem Putinem. Spotkanie trwało ponad 3 godziny, ale nie ujawniono żadnych szczegółów z rozmów.
Zarazem później, w wywiadzie u Carlsona, Witkoff określił Putina jako "nie takiego złego gościa". Mówił też, że Rosja uznaje pięć regionów Ukrainy za "swoje" i stąd wzięła się wojna. - Czy świat uzna, że to są rosyjskie terytoria? Czy Zełenski przetrwa politycznie, jeśli to przyzna? To główny problem konfliktu - twierdził Witkoff.
Za te słowa został ostro skrytykowany przez wielu ekspertów, dyplomatów czy polityków. Oleksandr Mereżko, ukraiński deputowany i przewodniczący tamtejszej Komisji Polityki Zagranicznej, wprost wzywał do usunięcia Witkoffa z urzędu. - Czy on jest wysłannikiem prezydenta Trumpa czy Putina? - pytał w rozmowie ze Sky News Mereżko.
Osobiście Witkoffa skrytykował też prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. - Sądzę, że Witkoff przyjął strategię strony rosyjskiej. Uważam, że to bardzo niebezpieczne, bo on świadomie albo nieświadomie, nie wiem tego, rozsiewa rosyjską narrację - mówił Zełenski.
Michał Wąsowski, zastępca szefa redakcji money.pl