Gazowy sojusz Trump-Putin jest możliwy? Ekspert o prawdopodobnych scenariuszach
- Powrót do rosyjskiego gazu wsparty zgodą Amerykanów to poważne zagrożenie dla Europy. I nie chodzi tylko o bezpieczeństwo energetyczne czy podatność na szantaż gazowy - mówi money.pl dr Szymon Kardaś z Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych, komentując doniesienia o możliwej reaktywacji gazociągu Nord Stream za plecami Europejczyków.
"Rosja prowadzi ze Stanami Zjednoczonymi rozmowy na temat wznowienia dostaw rosyjskiego gazu do Europy przez gazociąg Nord Stream" - powiedział minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow w jednym z ostatnich wywiadów.
Wcześniej administracja Donalda Trumpa informowała, że USA rozważa złagodzenie sankcji nałożonych na Rosję. W lutym 2025 roku "The Wall Street Journal" doniósł, że amerykański finansista z Miami Stephen P. Lynch próbuje nabyć udziały w gazociągu Nord Stream 2. Pojawiły się głosy, że amerykańska kontrola nad tym projektem mogłaby stanowić istotny atut w przyszłych negocjacjach pokojowych z Rosją. Natomiast w marcu o mających się toczyć rozmowach między przedstawicielami USA a Rosją na ten temat informował brytyjski dziennik "The Times".
W tym samym miesiącu "The Financial Times" podał, że trwają zaawansowane rozmowy dotyczące wznowienia dostaw rosyjskiego gazu do Europy, a ma je koordynować nie kto inny jak były oficer Stasi i przyjaciel Władimira Putina Matthias Warnig, który do 2023 r. kierował spółką macierzystą Nord Stream 2, należącą do Gazpromu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Trump doprowadzi do pokoju? "Skupia się na sprawach drugorzędnych"
- Oczywiście są (między nami - przyp. red.) rozbieżności, ale czy interes w przywróceniu normalnych dostaw energii do Europy leży tylko w interesie USA i Rosji? - pytał Ławrow w ubiegłym tygodniu. Mało tego, sugerował, że Amerykanie mogliby wykorzystać swój wpływ na Europę i "zmusić ją, aby nie odmawiała rosyjskiego gazu".
Deal między USA a Rosją jest możliwy?
Sojusz gazowy między USA a Rosją może budzić kontrowersje, ale nie jest niemożliwy. Zbliżenie i reset w stosunkach z Moskwą, jaki zdaje się oferować Donald Trump, wskazuje, że pewna współpraca energetyczna czy gospodarcza jest prawdopodobna.
Prezydent USA nie odrzucił takiej możliwości. Specjalny wysłannik USA na Bliski Wschód, Steve Witkoff, wyraził zainteresowanie Stanów Zjednoczonych wydobyciem surowców nie tylko w Ukrainie, ale także w Rosji.
Coś, co wydawało się abstrakcyjną koncepcją jeszcze parę lat temu, dziś zdaje się być realną możliwością. Oba te kraje są dla siebie konkurencją dla rynku dostaw gazu. USA głównie w sektorze LNG, a Rosjanie przede wszystkim rynku gazociągowego - mówi money.pl dr Szymon Kardaś z Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych.
Jak przypomina, to Amerykanie byli główną siłą napędową dla sankcji nakładanych na Rosję. To Departament Stanu USA wpisał na czarną listę podmioty i statki zaangażowane w projekt gazociągu Nord Stream 2. W reakcji na pełnoskalową inwazję na Ukrainę wprowadził również ograniczenia w kwestii technologii dla rozwoju LNG, objął sankcjami transport morski. To wszystko działo się przed nową erą Trumpa.
Ale nawet on niedawno zgodził się na domknięcie sankcji na rosyjskie banki, które umożliwiały płatności za rosyjską energię przy użyciu amerykańskich systemów.
Wiele jednak zmieniło się w ostatnim czasie w kwestii relacji Waszyngtonu z Moskwą.
- Donald Trump uważa wojnę w Ukrainie i wynikający z niej konflikt z Rosją za balast odziedziczony po poprzedniej ekipie. A przecież na horyzoncie są sprawy do załatwienia i biznesy. Sądzę, że byłby gotów zrzucić balast, zwłaszcza kiedy pojawia się perspektywa lukratywnej współpracy z Rosją - ocenia ekspert Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych.
Porozumienie z Rosją mogłoby potencjalnie ustabilizować globalne ceny gazu i ropy, co pomogłoby obniżyć inflację w USA. Dodatkowo amerykańskie koncerny mogłyby liczyć na utrzymanie wysokiego popytu na LNG przy jednoczesnym podziale rynków z Rosją.
Liczy się sprytny układ
Wszelkie szczegóły dotyczące negocjacji określanych jako spotkania techniczne między przedstawicielami USA a Rosji, czy też rozmowy przeprowadzonej przez Donalda Trumpa z Władimirem Putinem telefonicznie, są niejawne.
Tylko w sferze spekulacji pozostają więc koncepcje ewentualnego porozumienia gazowego USA z Rosją. A jak pogodzić interesy dwóch konkurentów na rynku gazowym, dla których Europa była i jest ważnym rynkiem zbytu?
Przypomnijmy, że w wyniku odcięcia dostaw rurociągowych rosyjskiego gazu do państw UE Stany Zjednoczone wyrosły na pierwszego dostawcę LNG do Unii Europejskiej.
Według danych Agencji ds. Współpracy Organów Regulacji Energetyki (ACER) Unia Europejska w 2024 roku kupiła około 40 mln ton amerykańskiego LNG.
Według zapowiedzi szefowej KE Ursuli von der Leyen Unia gotowa jest jeszcze bardziej zwiększyć zakupy gazu z USA, zastępując nim dostawy rosyjskie. Dostawy LNG stanowiły w 2024 r. około 37 proc. dostaw gazu do UE. Pochodziły przede wszystkim z USA i miały większy udział niż wydobycie na Morzu Północnym i Norweskim Szelfie Kontynentalnym (31 proc.).
Z drugiej strony, pomimo znacznej redukcji importu gazu z Rosji do UE (z 155 m sześc. gazu rocznie w 2021 r.), surowiec ten pozostaje na europejskim rynku, bowiem nie został objęty poważniejszymi sankcjami (ostatni pakiet zakłada jedynie ograniczenia w postaci reeksportu, a więc UE wciąż może kupować gaz z Rosji, ale nie może go przeładowywać i wysyłać dalej w świat). TurkStream to obecnie jedyny gazociąg, którym surowiec rosyjski trafia do UE.
Według ostatnich analiz think tanku energetycznego Ember cały import rosyjskiego gazu do UE wzrósł o 18 proc. w 2024 r., pomimo planowanego stopniowego wycofywania rosyjskiej energii do 2027 r. A według prognoz ten udział może jeszcze wzrosnąć.
Pogodzić interesy USA i Rosji?
- Można sobie wyobrazić, że firmy z USA nabywają udziały w infrastrukturze gazowej, aby wykorzystywać gaz rosyjski do realizacji własnych zobowiązań kontraktowych. Na zasadzie swapu mogły wykorzystywać gaz rosyjski w zastępstwie LNG. Z kolei rosyjskie firmy mogłoby dostarczać amerykański gaz LNG w rejony, w których mają już podpisane kontrakty. Takie potencjalne rozwiązanie mogłoby zadowolić wiele stron - sugeruje Szymon Kardaś.
Jak przypomina, Gazprom - operator głównie gazociągowy - ma poważne problemy. Przez utratę rynku europejskiego musiał ograniczyć wydobycie, tnie zatrudnienie i struktury. - Jest w trudnej sytuacji. Gdyby jednak doszło do reaktywacji Nord Stream 2, mógłby wrócić do gry. Koszty wydobycia gazu z rejonu jamajskiego i Syberii zachodniej są relatywnie niższe. Rosjanie zwykle podbijali cenę marżą. Można więc wyobrazić sobie formułę, w której Gazprom zarabia, choć mniej, jako pośrednik, zarabiają też amerykańskie firmy, bo wykorzystują tańszy gaz, który amortyzowałby koszty przewozu LNG i regazyfikacji - tłumaczy nasz rozmówca.
Problem dotyczyłby jednak samego gazociągu Nord Stream, którego naprawa wymaga czasu i dużych pieniędzy. W przypadku nitki Nord Stream 2 dochodzi jeszcze kwestia certyfikacji. Przeszkodą może być nie tylko rząd pod wodzą nowego kanclerza Merza, ale również Komisja Europejska.
Zagrożenie dla Europy
Kwestia postawy Europy może być tu kluczowa. Układ zawarty nad głowami Europejczyków nie przyniesie profitów, jeśli UE utrzyma kurs odchodzenia od zależności od rosyjskich surowców.
- Obawiam się jednak, że po takim rosyjsko-amerykańskim układzie szybko znalazłyby się stolice w UE, które gotowe byłby wrócić do zakupu gazu rosyjskiego, sprzedawanego z amerykańską metką - ocenia dr Kardaś.
Jak ocenia, rozwiązanie, w którym USA wykorzystują rosyjski surowiec do realizacji dostaw do rejonów, gdzie jest już infrastruktura rurociągowa i chętni na jego kupno, może być kuszącą opcją. Do pozostałych regionów, w których - ze względów politycznych - gaz rosyjski nie będzie chciany, jak choćby Polska, wciąż sprzedawany byłby LNG.
Według Szymona Kardasia nawet dalsze dostawy rosyjskie LNG do UE nie byłyby problemem. - USA już dawno na tym polu wyprzedziły Moskwę, która technologicznie doszła do kresu swoich możliwości - mówi ekspert.
Jednak, jak zaznacza nasz rozmówca, powrót do rosyjskiego gazu wsparty zgodą Amerykanów to poważne zagrożenie dla Europy. I nie chodzi tylko o bezpieczeństwo energetyczne czy podatność na szantaż gazowy.
- Stany Zjednoczone za cenę współpracy gospodarczej z Rosją zapewne poszłyby na kompromisy w kwestii architektury bezpieczeństwa w Europie. Finalizacja takich porozumień oznaczałaby koncesje polityczne. A to fatalna wiadomość dla takich państw jak Polska czy kraje bałtyckie. Mniej dla Francji czy Niemiec, krajów bardziej odległych od granic Rosji - ostrzega Szymon Kardaś.
Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl