Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Piotr Bera
Piotr Bera
|
aktualizacja

"Gdy wystawiam rachunek na 100 zł, to jest mi wstyd". Inflacja uderza w warzywniaki

574
Podziel się:

- Trzy razy sprawdzam cenę, gdy ją nabijam i wręcz mam ochotę przeprosić klientów - mówi pani Ania z warzywniaka na wrocławskim Ołbinie. - Większej marży już nie zrobię, bo nikt już w ogóle nie przyjdzie - zaznacza pani Beata. Sprzedawcy przyznają, że "takiej drożyzny jak teraz to nie pamiętają".

"Gdy wystawiam rachunek na 100 zł, to jest mi wstyd". Inflacja uderza w warzywniaki
Ceny warzyw we wrocławskich zieleniakach. Cebula i pomidory ostro w górę (money.pl, Piotr Bera)

Kilogram cebuli kosztuje od 6,90 do 8,50 zł, a cebuli białej i szalotki - nawet 9,90 zł. Za paprykę czerwoną trzeba zapłacić od 24,50 do 29,50 zł, marchewkę - 5,50 zł, a za pomidory malinowe - prawie 35 zł. Brukiew i por to 9,50 zł, a włoszczyzna potrafi dobić do 12,50 zł. Tak 20 marca prezentowały się ceny w kilku wrocławskich warzywniakach.

Nie przypominam sobie takiej drożyzny, a robimy z mężem w handlu od 20 lat. Wzrost cen jest szokujący. Gdy wystawiam rachunek na 100 zł, to jest mi wstyd. Już od kilku lat mamy mniej klientów, którzy przerzucają się na markety. Tam jest taniej i można kupić wszystko w jednym miejscu. Ale na pewno nie jest smaczniej - dorzuca pani Ania.

Podkreśla, że pracując przy sprzedaży warzyw i owoców, trzeba być przyzwyczajonym do sezonowości i wyższych cen na początku wiosny. Ale nie aż takich, zwłaszcza na popularnych warzywach, które zawsze były tanie - jak cebula. A dziś jej ceny są rekordowe.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Ceny mięsa w górę. "Ciepła zima może wpłynąć na podwyżki w warzywniakach"

Cebula jak dobro luksusowe

- 7,90 zł/kg cebuli to prawdziwy ewenement. Czekam, aż pojawią się nowalijki, pewnie na początku będą bardzo drogie. Niestety o spadkach w hurtowniach się nie mówi. Myślę, że cebula nie powiedziała jeszcze ostatniego drożyźnianego słowa - dodaje sprzedawczyni.

Cebula nigdy nie była taka droga. Słyszałam, że nowalijek będzie mało, więc cena też będzie wysoka. Jeśli będzie mało produktu, to cena skoczy, tak samo gdy towar trafi na eksport. Jeśli rolnik może sprzedać drożej za granicę, to czemu ma sprzedawać taniej w Polsce? - zastanawia się Dorota Paszek z zieleniaka La Legumes przy ul. Bałtyckiej.

Mniej cebul sprzedaje się też w warzywniaku na Kleczkowie. Tak samo jak papryki, której cena wystrzeliła. Niesprzedany towar w końcu zaczyna gnić i trzeba go wyrzucić albo przecenić, zanim stanie się niezdatny do spożycia. Na podłodze sklepu leży karton z paprykami czy pomidorami za 5 zł/kg. Są obite, część warzyw po zakupie trzeba odkroić i wyrzucić.

- Cebula zaskoczyła nas wszystkich. Gdy cena tak diametralnie rośnie, to jest niższy popyt. Klienci po prostu kupują mniej - słyszymy. Można to porównać do kierowcy, który opowiada z przymrużeniem oka, że jego podwyżki cen paliw nie dotyczą, bo "zawsze tankuje za 50 zł". W warzywniaku kupujący też zostawi 50 zł, ale torba z zakupami będzie lżejsza niż kilka lat temu.

Słowa detalistów pokrywają się z tym, co już pisaliśmy na money.pl. Susza i wysokie temperatury zabiły uprawy roślin cebulowych w większości Europy. Problemy są wszędzie, także w Polsce, gdzie "plony udały się na południu i wschodzie kraju" - mówił nam wielkopolski rolnik Tomasz Jazdon.

Ogórek urlopu nie ma

Beata Heleniak pracuje w handlu od 28 lat. W zeszłym roku w pożarze na targowisku Target straciła swoje stoisko, tak jak kilku innych sprzedawców. Z pomocą klientów udało się jednak odbudować biznes, bo - jak podkreśla - to dla nich każdego dnia przychodzi do pracy.

- Zawsze chciałam to robić, pole było koło domu - wyjaśnia. Dodaje, że jest przyzwyczajona do sezonowości i jest to dla niej oczywiste, że warzywa na wiosnę są droższe. - Ze względu na to, że nagłośniono cebulę, to jej ceny wywindowano. Wcześniej tak było z cukrem. Brakuje u nas buraków cukrowych? Markety też psują handel - dodaje. Do tego dochodzą problemy z dostawami. Jeszcze w 2022 r. owoce, a maliny w szczególności, przyjeżdżały na stragan z woj. lubelskiego. Rok temu nie przyjechał nikt, bo samą podróż wyliczono na ok. 1,5 tys. zł.

Heleniak zaznacza, że koszty przechowywania rosną, bo chłodnie muszą działać przez kilka miesięcy, a prąd kosztuje coraz więcej. Dlatego zrezygnowała z zamrażarek, w końcu na straganie można kupić nie tylko warzywa. Do cen hurtowych dokłada marżę w wysokości 30 proc.

Muszę jakoś pokryć koszty, a te rosną z miesiąca na miesiąc. ZUS to ok. 5 tys. zł, do tego 5 tys. zł za czynsz, prąd, zarobki pracownika. Na działalność potrzebuję 20 tys. zł miesięcznie. Idąc na urlop, można powiedzieć, że wyrzuca się tysiące złotych na śmietnik, bo płacić i tak trzeba, a nic się nie zarabia. Na szczęście nauczyłam się nie chorować, raz w życiu byłam na zwolnieniu. Zaczynamy się cofać, bo koszty ciągle rosną. Większej marży już nie zrobię, bo nikt już w ogóle nie przyjdzie - opowiada Beata Heleniak.

Z kolei tylko w styczniu za sam prąd punkt La Legumes zapłacił 2,5 tys. zł. Ogrzewanie farelką jest jednak kosztowne, ale wyboru nie ma.

- Super, nie grzejemy, ale warzywa też muszą mieć w miarę ciepło. Wielu rolników zrezygnowało już ze swoich szklarni, bo trzeba je ogrzać. A za co? Bywało lepiej, ale jesteśmy z pokolenia, które radziło sobie ze wszystkim. Najwyżej brało się drugi etat, nie to, co młodzi teraz - podkreśla Paszek.

Pani Ania z Ołbina: - Urlop? Jeśli zarobimy z mężem na niego i będziemy mieć odłożone pieniądze na rozruch po powrocie, to możemy sobie pozwolić na dwa tygodnie wolnego na przełomie września i października. Klienci czasem mówią, że fajnie się mamy, bo jesteśmy na swoim i możemy brać wolne, kiedy chcemy. To tak nie działa. Ogórki urlopu nie mają, rachunki rosną. Sam prąd wzrósł nam z 250 do 650 zł, prawie nie grzejemy, tylko piecykiem olejowym popołudniami, gdy towar będzie rozładowany i przestaniemy się ruszać. Działamy tylko z mężem, nie stać nas na zatrudnienie pracownika, zarabiamy tylko na swoją pensję.

Sanepid i jabłuszko

W zieleniaku na Ołbinie klientka w średnim wieku kupuje szczypior, pomidora i trochę ziemniaków. Prosi jeszcze o kilka ciastek, najlepiej minirogalików.

- Nie mamy rogalików, nie mamy niczego, co może przypominać pieczywo. Nie możemy tego sprzedawać, bo wtedy musiałabym mieć osobne stanowisko, wagę i zlew. To kompletny absurd. Zresztą do ciasteczek na wagę doczepił się sanepid. Pani była zdziwiona, jak to obok pomidorów, można sprzedawać wafelki i nabiał z lodówki. A jak mam przyciągać klientów? Pytają o pieczywo, ale tego sprzedawać nie mogę - rozkłada ręce pani Ania i jednocześnie pokazuje ręką na zaplecze.

Sanepid był też zdziwiony skrzynkami na owoce na zapleczu, zastanawiali się, po co nam tyle. Tłumaczę, że jedna taka klatka kosztuje 20 zł, więc trzymamy je na wymianę, gdy jadę po towar. Zwłaszcza latem, gdy dochodzą czereśnie i brzoskwinie, zużywamy dziennie 5-6 skrzynek. Proszę policzyć, ile możemy zaoszczędzić, jeśli za każdym razem nie płacimy za nową. A do tego jeszcze potrafią kraść spod sklepu, teraz trzymamy tam połamane - wyjaśnia sprzedawczyni.

Na kontrole urzędników trzeba być gotowym w każdej chwili. - W Dzień Kobiet przyszły. Jabłuszka kupowały i te 5 zł wydały, sprawdzały, czy wydaję paragon. Urzędników mamy tylu, że szkoda gadać. A wszystko miało się zmniejszyć - stwierdza Heleniak.

Pani Ania z Ołbina: - Urzędy są po to, żeby pomagać, a tu jest jedynie opresja. To państwo utrzymuje przedsiębiorców czy przedsiębiorcy państwo?

Mówi m.in. o zmianach podatkowych oraz podkładaniu kłód pod nogi mikro i małych przedsiębiorstw. W warzywniakach niezmienni są jedynie ludzie.

Zawsze tu przychodziłam i będę przychodzić. Jest drożej niż w supermarketach, ale te warzywa są po prostu smaczne. A i pogadać można, dzień dobry powiedzieć i o zdrowie zapytać. I jeszcze ładnego pomidora wybrać. Jest ciężko, ale zrezygnować z tego jeszcze ciężej - mówi nam jedna z klientek z ul. Bałtyckiej.

Ale podobnie było przed każdym zieleniakiem. - Głowa do góry. Świat jest piękny i budzi się do życia. Pogoda ducha to podstawa - próbuje mnie przekonywać Beata Heleniak. Tak jakbym to ja wydawał co miesiąc 20 tys. zł na utrzymanie biznesu.

Piotr Bera, dziennikarz money.pl

Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(574)
Obiektywny
rok temu
Kto zarabia na produktach rolnych...? Przecież to jest ta sama cebula, która jesienią kosztowała1,80 za kg. Rolnicy protestują i rozdają warzywa za darmo bo w skupie są po kilkadziesiąt groszy skąd bierze się 6-10-cio krotna różnica między cenami w skupach a cenami na półkach sklepów, kto na tym zarabia po kilkaset procent...? Czy nie jest tak ja było z masłem, olejem rzepakowym iż okazuje się, że to nie inflacja tylko działanie spekulantów...
Hans
rok temu
bredzi bredzi bredzi a świat mu się kiedyś tam zatrzymał
wak
rok temu
Efekty uwolnienia od tanich dostawców energii. Za głupotę trzeba płacić.
Pipol
rok temu
Lubię czytać te Artykuły ale jak piszecie że rolnik sprzeda za granicę drożej to w Polsce będzie jeszcze drożej to śmiać mi się chce mieszkam od dobrych kilku lat w Belgii na dzień dzisiejszy bez promocji w supermarkecie 2 kg cebuli kosztuje 2 € niecałe A pomidory są w cenie ponad 2 € z Centami kiedy u was na Bazar ach Czereśnie były po 60 zł to tutaj po 2.79€ Więc czytając to Wszyscy muszą się zastanowić gdzie tutaj jest coś nie tak pozdrawiam
qwert
rok temu
A ja byłem rolnikiem pani z bazaru dawała mi za cebulę po 0,25 zł łuskana workowana po 10 kg. Wywaliłem 8 ton . I już nigdy nie posieję i nikogo nie nauczę uprawy, Bo dla pani z bazaru moja cebula zawsze miała coś nie tak (a to za drobna ,a to za gruba ,a to nie taka średnica). Proszę nie płakać.
...
Następna strona