Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Paweł Orlikowski
Paweł Orlikowski
|

Konferencja ws. obostrzeń. Restauracje nadal zamknięte. "Rząd niczego nie rozumie"

34
Podziel się:

Lockdown potrwa co najmniej do 14 lutego, ale branża gastronomiczna nawet nie liczy, że wtedy zostanie otwarta. Właściciele mają już dość. "Skoro rządzący są tacy solidarni, to niech solidarnie przestaną pobierać pensje i żyją tak przez pół roku" - mówi nam jeden z restauratorów.

Konferencja ws. obostrzeń. Restauracje nadal zamknięte. "Rząd niczego nie rozumie"
Branża gastronomiczna zamknięta. Restauratorzy oburzają się na działania rządu (money.pl, Patryk Skrzat, money.pl)

- Nie chcę używać zbyt ostrych słów, w takiej sytuacji jeszcze nigdy nie byłem. Ogarnia mnie wręcz jakaś agresja. Nie oczekuję żadnej pomocy, żadnej tarczy. Tylko niech rząd pozwoli nam pracować, zarabiać. Niech nie nasyła na nas sanepidu, policji czy innych służb - powiedział w rozmowie z money.pl Jan Latajka, właściciel restauracji Jaśkowa Dolina.

Jak dodaje, jeśli branża zostanie otwarta w maju to się uśmiechnie, ale nie liczy, że będzie to szybciej niż w czerwcu. Czas ucieka, a każdego miesiąca trzeba dokładać z oszczędności, by restauracja w ogóle przetrwała.

Przypomnijmy, podczas czwartkowej konferencji minister zdrowia Adam Niedzielski ogłosił, że rząd wydłuża narodową kwarantannę co najmniej do 14 lutego. Od 1 lutego otwarte zostaną jedynie sklepy w galeriach handlowych, muzea i galerie sztuki. Przestaną także obowiązywać godziny dla seniorów.

Zobacz także: Wyciekło wewnętrzne pismo skarbówki ws. postępowania wobec przedsiębiorców

- Jeśli rząd jest taki solidarny, to niech władze nie pobierają ani złotówki pensji. Niech każdy dostanie 5 tys. zł bezzwrotnej pożyczki i 2 tys. zł postojowego. Niech tak żyją przez pół roku – denerwuje się restaurator.

Jego zdaniem, rządzący kompletnie nie rozumieją problemu, nie wiedzą, jak ta branża funkcjonuje. Podkreśla, że są restauracje, które zajmują się jedzeniem na wynos, ale i takie, które żyją z gości na miejscu. Jak lokal pana Jana - dla niego najważniejszy jest ten codzienny ruch w restauracji oraz imprezy okolicznościowe.

Pan Jan jest właścicielem lokalu, nie spłaca za niego kredytu, niczego nie leasinguje – bo nie chciał, to świadomy wybór. Jednak i tak każdego miesiąca musi dokładać 6-7 tys. zł z własnej kieszeni, by restaurację utrzymać przy życiu. A do tego sam musi żyć, płacić rachunki i podatki, kupować żywność, utrzymywać dom. Oszczędności szczupleją, a pomocy brak.

- Tych oszczędności jest coraz mniej, a chciałem je przeznaczyć na coś innego. Na kolejną inwestycję, czy kupić sobie auto. Nie mogę też z dnia na dzień przerzucić się na jedzenie sucharków. Teraz te pieniądze muszę wydawać na utrzymanie restauracji i utrzymanie siebie – podkreśla Jan Latajka.

Pan Jan prowadzi swoją restauracje przy drodze krajowej nr 25 w Ślesinie, na trasie z Konina do Bydgoszczy.

- Restauracja mojego typu cierpi jeszcze bardziej. Działamy przy trasie, stoję w drzwiach i liczę samochody. Prawie nikt nie zjeżdża, bo jaki to jest sens, gdy trzeba wziąć jedzenie na wynos i zjeść je w samochodzie. To już każdy wybiera fast-foody – tłumaczy.

Jak dodaje, w mniej niż 10 minut nie da się do nikogo dojechać, a tyle czasu wystarczy, by schabowy, frytki i surówka zrobiły się miękkie po włożeniu do pojemnika termicznego.

Pan Jan odnosi się też do sytuacji kolegów po fachu z Niemiec. – Kontaktowałem się z restauratorami z Berlina. Tam też jest lockdown, ale proszę mi wierzyć, oni dostają pieniądze co miesiąc, nawet po 10 tys. euro miesięcznie - mówi.

Restaurator przytacza też przykład biedniejszych krajów. - Słabsza gospodarczo Ukraina finansowo pomagać nie może, więc luzuje obostrzenia i otwiera restauracje. Bo nie ma wyjścia - podkreśla właściciel restauracji.

Jego zdaniem, Polskę byłoby stać na realną pomoc, ale w pierwszej tarczy wszystkie pieniądze zostały rozdane i to nawet firmom, które nie powinny dostać tych pieniędzy. - Wystarczyła kreatywna księgowość. Ustawa została napisana na kolanie i takie są tego efekty – dodaje.

- Premierem kraju jest człowiek, który pracował w banku. Jak mógł do tego dopuścić. Ktoś, kto działa w ten sposób, jest nieodpowiedzialny, głupi, albo działa świadomie i celowo. Trudno to jakkolwiek wytłumaczyć. Uważam, że jeśli ktoś nie potrafi prowadzić działalności to nie powinien się brać za rządzenie państwem - podsumowuje restaurator.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(34)
JKa
3 lata temu
To prawda. Na wiosnę wystarczyło przesunąć przychody z jednego miesiaca na drugi, wykazać spadek i dostawali pieniądze. Nawet takie firmy, które w pandemii osiągnęły rekordowe obroty. Ale wykazały tylko np. kwiecień spadek o 40% i już.
zlosliwa
3 lata temu
wreszcie ktos nazwal morawieckiego po imieniu ...................
Patriota
3 lata temu
Może ten cały "nasz rząd" sam pójdzie na locdown i nie pobiera diety przez kilka miesięcy to zobaczymy jak szybko będą zmieniać obostrzenia. Urban kiedyś powiedział że "rząd się sam wyżywi" a reszta niech wzdycha....
Adam
3 lata temu
Wszyscy powinni się dogadać i nie patrzeć na rządowe bez prawne rozporządzenia i otworzyć swoje interesy tego samego dnia
JAJA111
3 lata temu
POZAMYKAC GALERIE PRZEDE WSZYSTKIM BUDOWLANE ,TO JEST NAJWIEKSZE SKUPISKO BAKTERII
...
Następna strona