- Dziwię się, że protestów w Polsce jeszcze nie ma, bo ruch „żółtych kamizelek” i obudzonych, którzy mówią, że przestaną płacić podatki, widać na całym świecie - powiedział w programie "Money.pl" prof. Paweł Wojciechowski, były minister finansów, były główny ekonomista ZUS. – Ale to do czasu. Budżetówka jest pierwsza w kolejce, jeśli chodzi o protesty, bo w ubiegłym roku ich pensje wzrosły o 4 proc., co biorąc pod uwagę inflację, jest żartem. Zakładając, że inflacja nadal będzie rosnąć, a takie są przewidywania, należy założyć, że pracownicy budżetówki stracą ok. 12 proc. realnego wynagrodzenia. To samo dotyczy nauczycieli. Presja będzie, do niej dołączą się inne grupy społeczne, np.: opieka zdrowotna, w mniejszym stopniu służby mundurowe, które dostały podwyżkę. Rząd ma pewien zapas, ale to jest duża pozycja kosztowa. Drugi rok z rzędu bardzo niskie podwyżki w budżetowce będą budzić niepokoje społeczne.