Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Marta Bellon
Marta Bellon
|
aktualizacja

Pogłoski o "śmierci" rosyjskiej gospodarki są przesadzone. Dwa państwa mogą sporo namieszać

Podziel się:

Sankcje wiercą dziurę w podstawach rosyjskiej gospodarki, ale jest zdecydowanie za wcześnie, by mówić o jej załamaniu. Mapa świata, który zamyka się na Rosję, wcale nie jest tak imponująca. Potężne kraje nadal prowadzą z Moskwą wymianę handlową. – Stwierdzenie, że Rosja cofa się do czasów sprzed reform w latach 90., jest zbyt przesadzone – mówi w rozmowie z money.pl prof. Andrzej Cieślik.

Pogłoski o "śmierci" rosyjskiej gospodarki są przesadzone. Dwa państwa mogą sporo namieszać
Rosyjski bank centralny, na którego czele stoi Elvira Nabiulina, ma duże rezerwy w złocie, które są prawdopodobnie utrzymywane wewnątrz Rosji (GETTY, Andrey Rudakov, © 2019 Bloomberg Finance LP)

Gdyby wierzyć w najbardziej czarne prognozy snute przed niektórych zachodnich polityków czy komentatorów, można by wysnuć wniosek, że rosyjska gospodarka już teraz jest na skraju, a podniesienie się po ciosie zadanym jej przez Zachód zajmie nie tyle wiele lat, ile dekad. Rzeczywistość jest jednak bardziej skomplikowana.

"Putin doprowadza gospodarkę na skraj ruiny", "Rosyjska gospodarka zmierza ku upadkowi", "Gospodarka Rosji zaczyna pękać" – to tylko kilka przykładów nagłówków w anglojęzycznych mediach z ostatnich tygodni.

Globalna gospodarka to nie tylko USA i UE

Nie ulega wątpliwości, że lista działań Zachodu wymierzonych w Kreml jest długa i bolesna. Ale gdy odsieje się groźnie brzmiące słowa, obejmowanie sankcjami dzieci Putina i Ławrowa, i spojrzy na to, co dzieje się, na chłodno, widać dwie rzeczy – po pierwsze, Rosja wcale nie jest tak osamotniona, jak mogłoby się wydawać. A Zachód ma niewielki wpływ na to, jak zachowają się jej kluczowi – w tym momencie – partnerzy. Po drugie: owszem, świat zachodu zdecydował się na mocne sankcje, ale zdajemy się w tej części globu zapominać, że globalna gospodarka to nie tylko Stany Zjednoczone i kraje Unii Europejskiej.

Przyjrzyjmy się najpierw temu, jaki efekt sankcji zaczyna być widoczny już teraz.

– Analitycy prognozują, że rosyjska gospodarka skurczy się o ponad 10 proc. My (PIE – przyp. red.) spodziewamy się, że będzie to ok. 15-20 proc. – mówi w rozmowie z money.pl Jakub Rybacki, analityk Polskiego Instytutu Ekonomicznego.

Jak wyjaśnia, mamy do czynienia z uderzeniem w rosyjskich konsumentów i w badaniach ankietowych PMI (badania firm z sektora prywatnego – przyp. red.) już widać, że liczba rosyjskich firm, które deklarują, że będą musiały zwalniać pracowników, jest największa od wybuchu pandemii COVID-19.

– Moc nabywcza Rosjan została bardzo ograniczona. Inflacja w tym kraju w ciągu trzech tygodni wzrosła o 10 proc. – to mniej więcej tyle, co w Polsce przez osiem miesięcy. Drożeje szeroka pula produktów, nie jest tak, że dotyczy to tylko wybranych towarów np. luksusowych. Chodzi o podstawowe produkty czy podstawowe źródła rozrywki. To wszystko pomniejsza dobrobyt Rosjan i to zobaczymy w danych ekonomicznych w pierwszej kolejności. Ale to, co będzie najbardziej bolesne, to zatrzymanie eksportu technologii – uważa analityk PIE.

Jak podkreśla, tutaj najmocniej działały dotychczas Stany Zjednoczone, a teraz Unia Europejska – w nowej rundzie sankcji – zaczyna blokować przesyłanie półprzewodników, czy innych towarów wysoko technologicznych.

– Podstawowe rosyjskie przemysły – nawet wydobycie ropy naftowej czy gazu – wymagają utrzymania importu maszyn z państw zachodnich. Oczywiście Rosja jest w stanie naprawiać ten bieżący park maszynowy, ale była do tej pory skazana na import. Teraz nie będzie to możliwe. Co więcej, w tej sytuacji nawet bez formalnego zakazu importowania, np. metali czy surowców energetycznych, Rosja i tak nie będzie w stanie utrzymać dotychczasowej produkcji, bo po prostu nie będzie miała możliwości technologicznych – ocenia Jakub Rybacki.

Rosja może zbudować inny układ gospodarczy w oparciu np. o Chiny

Jest jedno "ale". Sankcje na papierze i w ustach zachodnich przywódców brzmią złowrogo, pytanie, jak będą egzekwowane.

Żeby były skuteczne, konieczne jest pilnowanie, by np. podmioty z USA czy UE nie zaczęły ich obchodzić, korzystając z luk prawnych. A z drugiej strony trzeba zadbać, by nie doszło do sytuacji, w której amerykańska czy europejska firma eksportuje towar do Rosji za pośrednictwem państw trzecich, krajów afrykańskich lub Chin. Tutaj ważne będzie śledzenie ciągłości procesu handlowego i łańcuchów dostaw, co jest dość trudne – zaznacza ekspert.

Co, gdyby negocjacje pokojowe Rosji z Ukrainą zakończyły się jednak sukcesem, wojna by się skończyła, a sankcje zostałyby zdjęte? To pewnie byłby czynnik, który powodowałby podniesienie prognoz wzrostu gospodarczego – mówi nasz rozmówca.

– Natomiast trzeba być świadomym tego, że nawet jeśli formalne zakazy będą odwoływane, to prawdopodobnie powrót do działalności w Rosji czy lokowania tam nowych inwestycji nie nastąpi tak szybko. Inwestorzy będą mieli w tyle głowy fakt, Rosja w każdej chwili może być zagrożona niewypłacalnością, może sprowokować kolejny konflikt i wtedy byłaby znów odcięta od systemu finansowego – uważa Jakub Rybacki.

Chiny i Indie stoją przy Rosji

Krytycznym okiem na dotychczasowe sankcje patrzy prof. dr hab. Andrzej Cieślik z Wydziału Ekonomii UW, którego zapytaliśmy, czy rosyjska gospodarka faktycznie została tak nimi "przyduszona", że będzie miała trudności z odbiciem. Ekonomista podkreśla przede wszystkim, że na razie nie można mówić o pełnej izolacji Rosji od gospodarki światowej.

Sankcje nałożyła tylko pewna grupa krajów i nie są one na razie bardzo dotkliwe i kluczowe dla gospodarki. Poza tym ich pełnego efektu wciąż nie widzimy – trzeba poczekać kilka miesięcy – wskazuje nasz rozmówca.

Jego zdaniem nie można na razie twierdzić, że te sankcje, które ogłoszono do tej pory, będą aż tak skuteczne, że doprowadzą do całkowitego załamania gospodarki rosyjskiej w krótkiej perspektywie. Bo Rosja nadal prowadzi wymianę handlową z krajami, które je nałożyły. To raz. Dwa: jest wiele państw, które sankcji nie nałożyły i są bardzo ważnymi partnerami gospodarczymi Rosji – tu należy wymienić Chiny i Indie.

Zatem znaczna część gospodarki światowej nadal utrzymuje z Rosją stosunki gospodarcze w niezmienionej formie – podkreśla prof. Andrzej Cieślik.

Zdaniem Jakuba Rybackiego, prawdopodobne jest nawet zacieśnienie więzów gospodarczych między państwami azjatyckimi i to, że Rosja będzie zapewne chciała zbudować inny układ gospodarczy w oparciu nie o UE czy USA, a o Indie czy Chiny. Zwłaszcza jeśli zachodnie firmy – te, które już ogłosiły wstrzymanie działalności na rynku rosyjskim – nie będą chciały do Rosji wracać, bo będą świadome ryzyka, z jakim wiąże się prowadzenie biznesu w tym kraju.

Oprócz sankcji pewną nadzieję zachodnia opinia publiczna pokłada właśnie w biznesie, który dokonał w ostatnim czasie masowego exodusu z Rosji – choć zdecydowana większość firm czy koncernów mówi o wstrzymaniu działalności, a nie o całkowitym porzuceniu rynku. Co z nimi? Zdaniem prof. Cieślika wyjście zachodnich firm z Rosji wcale dużej szkody gospodarce rosyjskiej nie wyrządzi.

Tutaj trzeba popatrzeć przede wszystkim na naturę inwestycji zagranicznych w Rosji. To inwestycje związane z dostępem do rynku zbytu, a nie np. z produkcją kluczowych komponentów. Te inwestycje koncentrują się w dużych miastach, takich jak Moskwa czy Petersburg. A głównym celem inwestorów jest dostęp do rosyjskich konsumentów – tłumaczy nasz rozmówca.

Jaki sygnał świadczyłby o tym, że z gospodarką Rosji jest naprawdę źle? Andrzej Cieślik wskazuje na dwa elementy. Po pierwsze: możliwość obsługi długu zagranicznego – to, czy Rosja będzie w stanie go spłacać. – Jeżeli nastąpi odmowa spłaty, to wtedy rzeczywiście będzie można stwierdzić, że Rosja ma poważne problemy gospodarcze – przyznaje ekonomista.

Po drugie: wpływy do budżetu. Ale tutaj trzeba pamiętać, że rosyjska gospodarka opiera się na sprzedaży surowców.

Jak Rosja może próbować ratować swoją gospodarkę?

– Duża część przychodów Rosji wiąże się z eksportem surowców energetycznych, a one są przecież nadal kupowane. Ważniejsza jest natomiast polityka fiskalna i możliwość sfinansowania narastającego deficytu budżetowego. Pytanie, na ile bank centralny Rosji będzie niezależny i czy włączy się w drukowanie pieniądza, który posłuży do finansowania tego narastającego deficytu, w sytuacji, gdy możliwości pożyczania zostaną ograniczone – mówi Andrzej Cieślik.

Jego zdaniem dziś stwierdzenie, że Rosja cofa się (do czasów sprzed reform w latach 90. – przyp. red.) jest zbyt przesadzone. – Sankcje działają w krótkim okresie, dopiero po kilku, kilkunastu miesiącach będziemy wiedzieli, jak są skuteczne – podkreśla.

Zobacz także: Money. To się liczy

Jakub Rybacki, pytany o to, czy Rosja ma jeszcze jakieś pole manewru i narzędzia, które mogłyby pomóc ratować gospodarkę, również wskazuje na sprzedaż surowców oraz na zmianę kierunku eksportu.

– Będą na pewno próby przekierowania eksportu, który trafia dzisiaj do Unii Europejskiej, do państw azjatyckich. Dużym odbiorcą rosyjskich surowców są oczywiście Chiny, pytanie: na ile będą chciały współpracować z Rosjanami, na ile europejskie działania dyplomatyczne będą skłaniały je do wstrzymania tych relacji. Mamy tu dużo niewiadomych. Dynamika tego procesu jest z reguły nieprzewidywalna – mówi analityk PIE.

Dodaje też, że rosyjski bank centralny ma duże rezerwy w złocie, które są prawdopodobnie utrzymywane wewnątrz Rosji.

– Kraj generuje też nadwyżki w handlu, gdyż odmawia się mu importu różnych dóbr konsumpcyjnych czy też wspomnianej wyżej technologii. Nadal sprzedaje też przecież surowce energetyczne i dzięki temu generuje duże rezerwy w walutach obcych. Technicznie Rosja ma nadal możliwość regulowania zobowiązań – podkreśla rozmówca money.pl.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
gospodarka światowa
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl