Rząd zamierza zamknąć drzwi. Pracuje nad przepisami, które chronić mają unijne firmy
Ministerstwo Rozwoju i Technologii pracuje nad projektem ustawy, która ma dać możliwość wykluczania z udziału w przetargach wykonawców spoza Unii Europejskiej. Byłaby to zmiana, o którą rodzima branża apeluje od dawna, a także wprowadzenie w życie wyroku TSUE.
W ostatnich latach widać wzrost zainteresowania polskimi inwestycjami budowlanymi wśród firm spoza UE, m.in. Turcji i Chin. Widać to, chociażby na przykładach prac zlecanych przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad, o czym pisaliśmy w money.pl np. w marcu ubiegłego roku.
Polska branża budowlana od dłuższego czasu apeluje do rządzących, aby przymknęli drzwi konkurencji z państw trzecich. Artur Popko, prezes Budimeksu, wskazywał przed rokiem, że spółka, aby firma mogła zaistnieć na rynku w Niemczech czy Czechach, musi spełniać rygorystyczne wymogi, a z wysiłkiem zdobyte certyfikaty może łatwo stracić przy źle przygotowanych pracach. Podobnych barier nie dostrzegł w Polsce.
Sytuacja w najbliższym czasie może się jednak zmienić. Na stronie Rządowego Centrum Legislacji pojawiła się bowiem zapowiedź, że — według planu — do końca czerwca rząd przyjmie przepisy, które dadzą zamawiającym większą władzę w ustalaniu zasad walki o publiczne, z reguły lukratywne, inwestycje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak wykorzystywać okazje w biznesie? Zbigniew Jakubas w Biznes Klasie
Kluczowe wyroki TSUE
Przygotowywany projekt ustawy ma dostosować przepisy do wyroku, który w październiku 2024 r. wydał Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej. TSUE w sprawie dot. jednego przetargu w Chorwacji stwierdził, że prawo unijne gwarantuje równe traktowanie jedynie firmom unijnym oraz z państw sygnatariuszy Porozumienia WTO ws. zamówień rządowych (GPA). Firmy z innych państw, jak uznano, takich gwarancji nie mają, więc można je z przetargów wykluczyć.
Październikowy wyrok TSUE dotyczył tureckiej firmy Kolin Inşaat Turizm Sanayi ve Ticaret, która działa również na polskim rynku. Nie odpowiedziała jednak na pytania money.pl. 13 marca zapadło kolejne orzeczenie Trybunału w analogicznej sprawie, tym razem dotyczące chińskiej firmy CRRC Qingdao Sifang.
Projekt ustawy przygotowywany przez Ministerstwo Rozwoju i Technologii ma dać zamawiającym, takim jak np. GDDKiA czy PKP PLK, narzędzia pozwalające wykluczyć z udziału wykonawców spoza UE. Ma dać im możliwość ustalenia dla takich podmiotów — mówiąc wprost — gorszych, mniej opłacalnych warunków, czy też wyśrubowanych wymogów.
Chronić krajowy rynek
Po co to wszystko? Resort wyjaśnia, że to ma być narzędzie do walki z firmami, które korzystają z nielegalnych w UE dotacji dla firm. Innymi słowy, zapobiec ma sytuacjom, aby dany wykonawca w przetargach dawał sukcesywnie niskie, pozarynkowe ceny, niszcząc w ten sposób lokalnych przedsiębiorców, samemu natomiast, korzystając z "finansowej kroplówki". Zaznaczmy, że w zasadzie z tego powodu UE grozi cłami producentom samochodów elektrycznych z Chin, a takie rozwiązanie wprowadziła już np. Turcja.
Taka sytuacja z perspektywy zamawiającego na pozór jest korzystna, bo koszt inwestycji może i spada, ale pojawia się problem słabnących firm, dających miejsca pracy. Ponadto wojna cenowa to wzrost ryzyka porzucania inwestycji w sytuacji nagłych wzrostów cen materiałów.
Mniejszy wolumen zamówień publicznych i umów koncesji trafiający do polskich wykonawców i innych wykonawców unijnych oznacza ograniczenie ich szans rozwojowych, co jest szczególnie niekorzystne w obecnym otoczeniu społecznogospodarczym" - wskazuje MRiT.
"Zamówienia publiczne oraz umowy koncesji powinny stanowić jeden z głównych instrumentów państwa służących do budowania i wzmacniania potencjału unijnych wykonawców, który jest niezbędny do zapewnienia odporności i siły unijnej gospodarki" - podkreśla resort.
Miejsce na polskim rynku dla azjatyckich firm
— W obliczu niestabilnej sytuacji geopolitycznej i zagrożenia za naszą wschodnią granicą, priorytetem powinna być ochrona polskiego, a w szerszej perspektywie także unijnego rynku robót budowlanych. Jako branża wielokrotnie podkreślaliśmy, że nasz rynek jest zbyt otwarty, a unijna zasada równego dostępu i niedyskryminacji bywa interpretowana zbyt dosłownie. Zamiast wspierać unijną produkcję, otworzyliśmy polskie przetargi – nawet te strategiczne – dla podmiotów spoza UE, narażając tym samym gospodarkę i bezpieczeństwo, w tym energetyczne — komentuje dla money.pl Artur Popko.
Azjatyccy wykonawcy realizują obecnie w Polsce kontrakty infrastrukturalne warte kilkanaście miliardów złotych. To pieniądze, które powinny zasilać polskie i europejskie firmy, tworzyć miejsca pracy dla lokalnych społeczności oraz generować wpływy podatkowe w kraju — dodaje prezes Budimeksu.
— Jeśli już dopuszczamy zagranicznych wykonawców do naszego rynku, róbmy to rozsądnie – tylko w wąskich segmentach budownictwa, w których polskie firmy nie zdążyły jeszcze zbudować wystarczających kompetencji, na przykład w wybranych projektach hydrotechnicznych czy zaawansowanych inwestycjach przemysłowych. Ale nawet wtedy należy działać z rozwagą — ocenia w komentarzu dla money.pl dr Damian Kaźmierczak, wiceprezes Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa.
Sprawdzajmy, czy nowi wykonawcy płacą w Polsce podatki, kto jest ich beneficjentem rzeczywistym, czy wnoszą do naszej gospodarki realną wartość dodaną i czy są zdolni do budowy infrastruktury krytycznej — podkreśla wiceszef PZPB.
Na prośbę o komentarz odpowiedziała również firma Gülermak, turecki gigant budowlany. — Wyrok TSUE nas nie dotyczy. Gülermak jest na polskim rynku już od ponad 15 lat, w Polsce zatrudniamy prawie 700 wysokokwalifikowanych pracowników i dajemy pracę tysiącom innych jako podwykonawcom — podkreśla Bartosz Sawicki, rzecznik firmy.
— Formalnie również jesteśmy polskim podmiotem, zarejestrowanym na podstawie polskich przepisów. Jesteśmy obecni również na innych rynkach UE, gdzie realizujemy strategiczne projekty infrastrukturalne. W naszej ocenie wyrok TSUE i jego konsekwencją dotyczą podmiotów, które nie mają żadnych struktur i doświadczenia na rynkach unijnych — dodaje przedstawiciel firmy Gülermak.
Azja buduje polskie drogi i tory
— PKP PLK podjęła już decyzję o wykluczeniu firm z Turcji i Chin z rekordowego przetargu na odcinek Rail Baltica Białystok–Ełk, ale nie wiadomo, czy zamierza stosować wyrok TSUE w innych postępowaniach. GDDKiA i spółka CPK nadal się wahają, co w tej sprawie począć – azjatyckie firmy realizują dla GDDKiA kontrakty warte kilkanaście miliardów zł, a na krótkiej liście potencjalnych wykonawców inwestycji drogowych w ramach projektu CPK wciąż figurują spółki znad Bosforu — zwraca uwagę dr Kaźmierczak.
Udział azjatyckich przedsiębiorstw na polskim rynku faktycznie trudno przeoczyć. Na początku 2025 r. miały w realizacji projekty budowlane o wartości 13,5 mld zł, jak wyliczyła "Rzeczpospolita".
Przykładem kontraktu, o który walczyły kraje z różnych kontynentów, jest droga ekspresowej S19 Jawornik - Lutcza złożono siedem ofert, z czego cztery firmy z Turcji (dwie samodzielnie, a dwie w konsorcjum z polskimi przedsiębiorstwami) i jedna z Chin. O odcinek tej samej trasy między miejscowościami Lutcza a Domaradzem walczyło z kolei sześciu oferentów, w tym dwóch tureckich (jeden w konsorcjum z Polakami) i dwóch chińskich.
W pierwszym przypadku wybrano konsorcjum Gülermak i Budimex. W drugim — Kolin Inşaat Turizm Sanayi ve Ticaret.
Jacek Losik, dziennikarz i wydawca money.pl