Przemysł filmowy rozwija się w zawrotnym tempie. Proces ten może jeszcze przyspieszyć, gdyż sztuczna inteligencja jest w stanie powielać zarówno wizerunki, jak i głosy gwiazd w celu wykorzystywania ich do kolejnych produkcji. Filmy oraz reklamy z takimi "replikami" aktorów są już na niezwykle profesjonalnym poziomie, więc to, że powstawały one przy użyciu sztucznej inteligencji, jest dla przeciętnego odbiorcy praktycznie niedostrzegalne.
"Bruce Willis nie sprzedał praw do swojej twarzy"
Problem zyskał rozgłos za sprawą aktora Bruce’a Willisa. W 2021 r. wizerunek gwiazdy "Szklanej pułapki" użyty został bowiem w reklamie rosyjskiej firmy Deepcake, która, wykorzystując sztuczną sieć neuronową, nałożyła wizerunek Willisa na twarz innego aktora.
Szybko pojawiły się więc plotki, że cierpiący na afazję gwiazdor zawarł z Deepcake kontrakt, aby po przejściu na emeryturę replikować swoją podobiznę za pomocą sztucznej inteligencji. To pozwoliłoby mu nadal występować na wielkim ekranie, dzięki technologii aktor pojawiałby się bowiem w coraz to nowszych produkcjach.
Doniesienia zostały jednak zdementowane, a agent aktora powiedział prasie, że "Bruce Willis nie sprzedał praw do swojej twarzy" – czytamy w serwisie Bloomberg. Rzeczniczka przedsiębiorstwa skomentowała, że Deepcake "nie posiada żadnych praw do cyfrowej repliki, którą tworzy".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rozwój sztucznej inteligencji zagrożeniem dla gwiazd showbiznesu?
Sedno sprawy tkwi w tym, że twarze i głos mogą być replikowane przez sztuczną inteligencję na długi czas – informuje Bloomberg. W kwietniu brytyjski związek Equity rozpoczął kampanię mającą na celu wzmocnienie praw wykonawców w obliczu "ogromnego rozwoju sztucznej inteligencji w całym przemyśle rozrywkowym" – czytamy.
Na obecną chwilę nie ma bowiem jasnych przepisów, które chroniłyby aktorów przed nieautoryzowaną syntezą twarzy i głosu przy użyciu sztucznej inteligencji, co wszelkim nieuczciwym praktykom daje naprawdę spore pole do popisu. Statystyki pokazują, że nawet 93 proc. lektorów postrzega możliwość replikacji głosu jako zagrożenie dla ich zatrudnienia.
Lektorom oferuje się w takich umowach jednorazowe wynagrodzenie za ich pracę, nawet jeśli ich głosy będą wykorzystywane w innych produkcjach – mówi Bloombergowi Liam Budd, oficer ds. polityki Equity.
I choć "ustawieni" w branży, jak na przykład Bruce Willis, mogą wykorzystać technologię do dalszego rozwoju swoich karier, ci mniejsi i raczej mniej znani artyści są narażeni na ryzyko nieuczciwego wykorzystywania ich wizerunków – ocenia Bloomberg. Krytyka powielania sylwetek i głosów aktorów, która w dużej mierze płynie właśnie ze strony środowisk artystycznych, nie powinna więc w takiej sytuacji nikogo szczególnie dziwić.
Źródło: bloomberg.com