Wiatraki po nowemu szybciej lub później. Ale i tak po wyborach
Ustawa wiatrakowa poczeka na nowego prezydenta - wynika z informacji money.pl. Koalicja uznała, że wysłanie jej do Andrzeja Dudy niesie za sobą zbyt duże ryzyka. Dlatego w Sejmie nie ma pośpiechu z pracami nad tym projektem. Plan może zostać przekreślony, gdyby wygrał kandydat popierany przez PiS.
Projekt jest obecnie procedowany w Sejmie i koalicja ma wybór - czy forsować ją szybko w parlamencie, by przedłożyć Andrzejowi Dudzie, czy poczekać na nowego lokatora Pałacu Prezydenckiego.
W tej chwili nad projektem pracuje nadzwyczajna podkomisja, kolejne posiedzenie będzie na początku czerwca. Szef komisji Mirosław Suchoń z Polski 2050 spodziewa się sporej liczby poprawek, nie mówiąc już o tym, że rząd przyjął niedawno autopoprawkę do własnego projektu. Prace podkomisji, a potem komisji, zakończą się zapewne do końca czerwca. Wówczas ustawa trafi na drugie czytanie do izby. Szef komisji mówi, że nie będzie pośpiechu w tej sprawie.
Wariant bazowy jest taki, by przyjąć dobrą ustawę. Nie mamy konkretnego terminu na zakończenie prac. Poza tym, żeby została uchwalona w tym roku - podkreśla Mirosław Suchoń.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Odcinek 6 - Analizuj, nie zgaduj - wykorzystanie danych w strategii marketingowej.
Do nowego prezydenta. "Po co ryzykować?"
Ale ze strony rządu słyszymy zgodne zapewnienia, że finisz prac nad ustawą jest przewidywany już w nowej kadencji prezydenta. - Po co ryzykować? Nie wiemy, jak zachowa się Duda, lepiej, żeby ustawa trafiła do podpisu Trzaskowskiego, jeśli wygra wybory - mówi nasz rozmówca z rządu. Politycy KO, z którymi rozmawiamy, są przekonani, że akurat on nie będzie miał dylematów, żeby ustawę podpisać.
Jeśli chodzi o stanowisko prezydenta do tego projektu, to nie jest ono jednoznaczne, a na pewno nie zdecydowanie krytyczne, jak było w przypadku ustawy o składce zdrowotnej dla przedsiębiorców. Słyszymy, że wobec ustawy wiatrakowej nie ma wielkich zastrzeżeń prawnych, zwłaszcza dotyczących jej procedowania. A to było jednym z głównych zarzutów weta wobec ustawy o składce.
Z drugiej strony wiadomo, że prezydent weźmie ustawę pod lupę, zwłaszcza te najgłośniejsze rozwiązania, jak zmniejszenie odległości wiatraków od zabudowań z 700 do 500 metrów czy wprowadzenie zasady, że siłownie mogą być stawiane w odległości co najmniej 1H (czyli jednej wysokości wiatraka od dróg publicznych). Jak wynika z naszych informacji, możliwe, że jeszcze w maju eksperci z Narodowej Rady Rozwoju działającej przy prezydencie przyjrzą się rozwiązaniom zawartym w projekcie.
Politycy koalicji, by rozproszyć obawy, podkreślają, że odległość zapisana w rządowej ustawie nie jest taką rewolucją i obawy opozycji są na wyrost. - Odległość nie ma takiego znaczenia, bo ostatecznie decyzje będą zapadały na poziomie sejmiku województwa, gdzie mogą być większe odległości. 500 metrów to minimalna, nieprzekraczalna wartość - podkreśla jeden z parlamentarzystów.
Co jeśli Karol Nawrocki wygra wybory?
W sztabie Karola Nawrockiego słyszymy, że ustawa rządowa nie może liczyć na podpis, gdyby okazało się, że to kandydat PiS wygra wybory. - Przede wszystkim chodzi o odległość wiatraków od zabudowań. Nasz projekt i proponowane tam odległości były właściwe (zasada 10H i w pewnych przypadkach nie mniej jak 700 metrów - przyp. red.), a tych 500 metrów to za mało. Ludzie, w tym nasi wyborcy, po prostu nie chcą wiatraków tak blisko swoich zabudowań - stwierdza sztabowiec Karola Nawrockiego.
Dlatego koalicja zastanawia się też nad planem B.
Gdyby się miało okazać, że prezydentem nie zostanie Trzaskowski, a Nawrocki, to lepiej już wysłać to do Dudy. Dziś w trakcie kampanii jest pod presją PiS, więc ją zawetuje, ale jeśli wybory zostaną rozstrzygnięte na korzyść kandydata PiS, to można spróbować, może wtedy nie powie jej 'nie' - słyszymy od jednego z naszych rozmówców.
W takim wariancie ustawa może być przyjęta w czerwcu i może trafić do Dudy do połowy lipca, żeby podjął decyzję przed końcem kadencji. Inny z naszych rozmówców jest sceptyczny. - Jak wygra Nawrocki, to Duda pod jego presją i tak nie podpisze, więc nie ma co nawet próbować - podkreśla.
Kręta droga
Z ustawą wiatrakową od początku są problemy. Właściwie był to pierwszy poważny legislacyjny akt obecnej ekipy rządzącej. Objawił się już w grudniu 2023 roku jako projekt poselski. Jako że momentalnie pojawiły się oskarżenia o uleganie lobbingowi, wycofano się z tej regulacji i zapadła decyzja, że powstanie jego wersja rządowa - przede wszystkim liberalizująca zasadę 10H (wprowadzoną przez PiS i która mówi, że wiatrak musi być w odległości od zabudowań wynoszącej 10-krotność jego wysokości) poprzez wprowadzenie kryterium odległości 500 metrów. Prace nad projektem rządowym ciągną się już od jesieni ubiegłego roku.
Także za rządów PiS były z nią problemy, najpierw po przejęciu władzy PiS zaostrzył prawo i wprowadził zasadę 10H. Jednak w zeszłej kadencji chciał już te zasady liberalizować, by zwiększyć inwestycje w OZE. To rząd Morawieckiego wyszedł z pomysłem, by zmniejszyć odległość wiatraków od zabudowań mieszkalnych do 500 m, ale w Sejmie pod wpływem różnicy zdań w ówczesnym obozie rządowym wydłużono ją do 700 m.
Jak widać, ustawa wiatrakowa już niemal na 100 proc. dołączyła do grona tych projektów, które czekają na zmianę lokatora w Pałacu Prezydenckim. Inne przykłady to ustawa o statusie sędziów czy ustawy dotyczące związków partnerskich i aborcji. - Wiadomo, że tak trudnych ustaw, zwłaszcza światopoglądowych, nikt w kampanii nie będzie ruszać. Sprawa wróci po wyborach - zapowiada ważny polityk ludowców.
Grzegorz Osiecki i Tomasz Żółciak, dziennikarze money.pl