Po latach "rozliczyli" Andrzeja Dudę z obietnic. Zaskakujące wnioski
Think tank CenEA przeanalizował realizację obietnic podatkowych prezydenta Andrzeja Dudy z 2015 roku. Okazuje się, że choć Polski Ład wprowadził inne rozwiązania niż pierwotnie zapowiadane, ich koszty dla budżetu są niemal identyczne. Jednocześnie prezydent milcząco zaakceptował brak waloryzacji kwoty wolnej, co kosztuje podatników miliardy złotych.
Trwa kampania wyborcza, kandydaci składają obietnice, także te dotyczące podatków. Rafał Trzaskowski zapowiada, że będzie pilnował rządu, by wdrożył obietnicę podwojenia kwoty wolnej. Karol Nawrocki obiecuje z kolei m.in. PIT 0 dla rodzin z co najmniej dwójką dzieci, a Sławomir Mentzen "najprostszy system podatkowy w całej Unii Europejskiej".
W kontekście tych obietnic część obserwatorów zwraca uwagę, że to kompetencje rządu, a nie prezydenta. Z drugiej strony słychać, że głowa państwa ma inicjatywę ustawodawczą, więc może zgłaszać projekty.
Think tank CenEA postanowił w tym kontekście przyjrzeć się temu, jakie obietnice składał Andrzej Duda w 2015 r., a co z tego zostało wdrożone przez rząd PiS, czyli jego polityczne zaplecze. A także temu, jak Duda pilnował rządu w kwestiach podatkowych. Ponieważ to think tank ekonomiczny, był głównie zainteresowany konsekwencjami ekonomicznymi obietnic i wprowadzonych rozwiązań. Z tej analizy wynika kilka ciekawych obserwacji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Polacy wydają fortunę na Thermomixy. To on stoi za tym biznesem. Wojciech Ćmikiewicz w Biznes Klasie
Na początku warto przypomnieć, że w 2015 roku Andrzej Duda obiecał podwyższenie kwoty wolnej do 8 tys. zł, gdy ówczesna wynosiła 3091 zł. Jak zwracają uwagę autorzy raportu, na fundamentalne zmiany w podatkach przyszedł czas w 2022 r., gdy wprowadzony został Polski Ład (w międzyczasie wprowadzono na skutek orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego tzw. degresywną kwotę wolną, ale miała ona dosyć ograniczony charakter).
CenEA porównuje trzy systemy (są indeksowane do cen w 2022 roku):
- ten, który obowiązywał w 2016 roku;
- system, jaki wynika z obietnicy podwyżki kwoty wolnej do 8 tys. zł;
- Polski Ład.
Z tego porównania wynika kilka ciekawych obserwacji:
Po pierwsze, zbliżone koszty dla finansów publicznych. Ta pierwsza obserwacja może na pierwszy rzut oka wydawać się nieoczywista, bo jeśli chodzi o obietnicę Andrzeja Dudy w 2015 to koncentrowała się tylko na kwocie wolnej, gdy w Polskim Ładzie kwota wolna wzrosła do 30 tys. zł, próg podatkowy do 120 tys., a do tego podstawowa stawka podatkowa została obniżona do 12 proc.
Ale jedna zmiana korygowała te efekty: polegała ona na likwidacji odliczenia składki zdrowotnej od PIT i dodatkowym wprowadzeniu stawki dla przedsiębiorców rozliczających się liniowo - 4,9 proc. czy ryczałtowej stawki dla podatników ryczałtowych. Okazuje się, że koszty tych rozwiązań są dla finansów publicznych podobne.
Jak policzyła CenEA, propozycja Andrzeja Dudy z 2015 roku, zindeksowana do 2022 roku, kosztowałaby dziś finanse publiczne 34,2 mld zł. Tymczasem Polski Ład okazuje się nawet minimalnie tańszy - 33,8 mld zł w realiach 2025 r.
Uderzające jest, że prezydent, który z polityki podatkowej zrobił główny element kampanii, potem w tych kwestiach się nie wypowiada, nie angażuje, odpuszcza swój projekt poza złożeniem inicjatywy ustawodawczej. A to wszystko w czasie, gdy rząd przeprowadza jedną z największych zmian podatkowych w ostatnich latach, której koszty, jak się okazuje, są podobne do jego pomysłu - podkreśla dr hab. Michał Myck, dyrektor CenEA.
Po drugie, wg CenEA, inne są efekty tych rozwiązań. Inna konstrukcja zmian powoduje inny przepływ korzyści. Pierwotnym celem Polskiego Ładu był przepływ podatkowych bonusów od lepiej zarabiających do tych mniej, system miał stać się bardziej progresywny, koszty dla finansów publicznych miały być niewielkie. Ostatecznie z powodu obaw o polityczne skutki ograniczono ten pierwszy cel, a z drugiego zrezygnowano.
Na tym tle konstrukcja propozycji Andrzeja Dudy jest prostsza i także zwiększa progresywność, ponieważ proporcjonalnie najwyższe korzyści odniosłyby z niej najmniej zarabiający.
Jak zwraca uwagę CenEA, rozkład strat i korzyści wynikających z obu tych pakietów zmian istotnie się różni: podczas gdy na obniżeniu kwoty wolnej nikt by nie stracił, reforma w ramach Polskiego Ładu przyniosła nieco wyższe przeciętne korzyści wśród gospodarstw w dochodowych grupach decylowych 1-9 (pierwszą grupę decylową stanowi 10 proc. osób o najniższych dochodach, a grupę dziesiątą - 10 proc. osób o najwyższych dochodach - przyp. red.), a jednocześnie znacząco obniżyła dochody najbogatszych podatników: gospodarstwa domowe z najwyższej grupy decylowej w porównaniu do systemu sprzed reformy tracą przeciętnie około 760 zł miesięcznie (w 2025 r.).
Polski Ład? Najbardziej skorzystali emeryci
Warto też podkreślić, że względem propozycji prezydenta z 2015 roku na 'Polskim Ładzie' najbardziej skorzystały gospodarstwa emerytów, a najbardziej straciły małżeństwa z dziećmi. Np. małżeństwa w wieku 60+/65+ na podniesieniu kwoty wolnej zyskałyby miesięcznie przeciętnie 242 zł, a w wyniku 'Polskiego Ładu' zyskują 388 zł. Małżeństwa w wieku produkcyjnym z dziećmi - odpowiednio: 249 zł i 122 zł miesięcznie - czytamy w analizie think tanku.
- Mimo że rząd miał pieniądze, by o kilkadziesiąt miliardów obniżyć podatki, to prezydent Duda był na tyle słaby czy miał na tyle słaby zespół, że nie brał udziału w dyskusjach nad tą zmianą. Ani kiedy była ogłaszana, ani kiedy okazała się podatkowym bublem. Reforma w 2022 r. miała inny charakter, jeśli chodzi o redystrybucję, mimo że pierwotnie (Andrzej Duda - przyp. red.) wychodził z propozycją o innym charakterze redystrybucyjnym, w zasadzie zgodził się na wszystko, co rząd zaproponował - podkreśla Michał Myck.
Autorzy analizy zwracają też uwagę, że po wprowadzeniu Polskiego Ładu prezydent nie punktował rządu. - Z milczeniem podchodził do polityki podatkowej w ostatnich latach, w trakcie rządów gabinetów Morawieckiego i Tuska, która powoduje duże skutki po stronie podatników, a ze strony kancelarii nic nie słychać - zauważa Michał Myck. A jednocześnie waloryzowany był próg 30-krotności, który zwalnia lepiej zarabiających etatowców z płacenia składek (o czym pisaliśmy w money.pl).
Po trzecie, CenEA wskazuje na milczącą zgodę Andrzeja Dudy na brak waloryzacji kwoty i progu. Jeśli chodzi o efekty mrożenia, think tank policzył, ile powinny wynosić dziś kwota wolna i próg podatkowy, gdyby były indeksowane inflacją oraz jakie były koszty mrożenia.
Straty gospodarstw domowych w 2025 roku wynikające ze skumulowanego braku waloryzacji systemu w latach 2023-2025 wynoszą 40,5 mld zł rocznie: z tej kwoty 29,9 mld zł rocznie to straty wynikające z braku waloryzacji w latach 2023-2024 - czytamy w analizie.
Gdyby miała miejsce inflacyjna waloryzacja kwoty wolnej, to dziś powinna ona wynosić 44 tys. zł (175 proc.). "Nominalnie na braku waloryzacji najwięcej tracą gospodarstwa domowe z najwyższej grupy decylowej; skumulowany brak waloryzacji w latach 2023-25 oznacza: przeciętną stratę wśród gospodarstw z 10. grupy decylowej wynoszącą prawie 800 zł miesięcznie, proporcjonalną stratę względem dochodu do dyspozycji gospodarstwa z grup 4-10 wynoszącą między 2,5 proc. i 3 proc." - napisała CenEA.
Obserwacje think tanku są ciekawe nie tylko w kontekście obietnic w obecnej kampanii, ale zapowiedzi obecnego rządu. Minister finansów Andrzej Domański w planie budżetowo-strukturalnym, dokumencie zapowiadającym Komisji Europejskiej, jak mamy ograniczać deficyt, zapowiada mrożenie progów podatkowych.
Grzegorz Osiecki, Tomasz Żółciak, dziennikarze money.pl