Lewica w czwartek 22 września złoży w Sejmie projekt ustawy przewidujący skrócenie czasu pracy z 40 do 35 godzin tygodniowo. Propozycja zakłada skrócenie dnia pracy o godzinę (z ośmiu do siedmiu), a zarazem utrzymanie obecnych zarobków, co wiązałoby się m.in. podniesieniem godzinowej stawki minimalnej.
Obecny czas pracy ustanowiono ponad 100 lat temu
Na konferencji prasowej politycy Lewicy podkreślali, że zmiana przepisów jest niezbędna. – To rozwiązanie, które wprowadza nas na tę samą ścieżkę, którą podążają takie kraje, jak: Francja, Holandia czy Niemcy, czyli gospodarki rozwinięte i bogate – wskazywała Magdalena Biejat.
To jest rozwiązanie, które odpowiada wyzwaniom dzisiejszej gospodarki, w której rozwija się robotyzacja i informatyzacja, w której coraz więcej zadań pracowników przejmują maszyny. Ten proces się pogłębia i będzie się pogłębiać. Najwyższy czas, by polska gospodarka i rynek pracy były na to gotowe – stwierdziła posłanka.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dalej podkreśliła, że ośmiogodzinny czas pracy wprowadzono w naszym kraju 104 lata temu, a "przez te 100 lat zmieniło się w Polsce wszystko". Oceniła, że w XXI w. inaczej wygląda organizacja i mechanizacja pracy, czy też jej racjonalizacja i wydajność.
Siedmiogodzinny czas pracy. Lewica mówi Tuskowi: "sprawdzam"
Adrian Zandberg z kolei zaznaczał, że propozycja Lewicy ma poparcie dużych centrali związków zawodowych. – Teraz przyszedł czas na polityków – stwierdził.
Kładziemy na stole konkretną i umiarkowaną propozycję. To jest propozycja dla przyszłego rządu, który będzie wyprowadzać Polskę z PiS-owskiego skansenu. Czas, żebyśmy ze skansenu, wyprowadzili też rynek pracy i poszli do przodu. Mam nadzieję, że uda się zdobyć wokół tej propozycji poparcie wszystkich sił politycznych w polskim parlamencie – podkreślał poseł.
Adrian Zandberg odniósł się też do propozycji Donalda Tuska. Przed kilkoma tygodniami lider Platformy Obywatelskiej zapowiedział pilotażowy program wprowadzający czterodniowy tydzień pracy. – Z zadowoleniem przyjąłem nieco zaskakujące informacje, że pan przewodniczący Tusk rozważa poparcie dla skrócenia czasu pracy. W takim razie mówimy: "sprawdzam" – powiedział polityk Lewicy.
Jak stwierdził, w tej sprawie nie chodzi o to, by obiecywać "gruszki, czy też raczej pilotaże na wierzbie", ale by realnie zmienić sytuację na rynku pracy. Tak, by na koniec przyszłej kadencji Sejmu (czyli w 2027 r.) już obowiązywał skrócony tydzień pracy.
Trudna sytuacja zdrowotna pracowników
– Lewica i partia Razem chcą budować europejskie państwo dobrobytu. A jego filarem są prawa pracownicze: godne płace i warunki pracy, likwidacja patologii i umów śmieciowych, wydłużenie urlopów, wzmocnienie roli Państwowej Inspekcji Pracy i związków zawodowych. Ustawa skracająca tydzień pracy do 35 godzin jest pierwszym krokiem do ucywilizowania rynku pracy – mówił z kolei Bartosz Grucela z zarządu Partii Razem. Punktował też, że Polacy są "jednym z najbardziej zapracowanych narodów w Europie".
Według danych OECD pracujemy 1830 godz. rocznie. Jest to szósty najwyższy wynik krajów OCED; drugi najwyższy wynik wśród krajów Unii Europejskiej. 70 proc. pracowników zdarza się brać nadgodziny. To wszystko odbija się na zdrowiu pracowników i wydajności pracy – wyliczał.
Wskazał, że mieszkańcy współczesnej Polski cierpią na "istną epidemię chorób z powodu przepracowania". – Mamy bardzo dużo osób z chorobami układu krążenia, chorobami kręgosłupa, czy chorujących na depresję. Jedna trzecia pracowników umysłowych odczuwa skutki wypalenia zawodowego. To wszystko przekłada się na mniejszą wydajność pracy i na mniejszy wzrost gospodarczy – zakończył Bartosz Grucela.