Amerykańskie cła obciążają głównie amerykańskich przedsiębiorców. Nowy raport
Analitycy mBanku wskazują, że wbrew zapowiedziom Donalda Trumpa, to nie obce kraje, ale amerykańskie firmy ponoszą główny ciężar wprowadzonych ceł. Z danych wynika, że do połowy sierpnia wpływy z ceł wyniosły około 70 mld USD, a w skali roku mogą sięgnąć 100 mld USD.
Według najnowszej analizy ekonomistów mBanku, wprowadzone przez administrację Trumpa cła nie działają zgodnie z zapowiedziami prezydenta. Donald Trump twierdził, że nałożone stawki celne będą płacić obce kraje, co miało znacząco zwiększyć wpływy do budżetu USA i pomóc w finansowaniu programów fiskalnych. Rzeczywistość okazała się jednak zupełnie inna.
Z danych wynika, że do połowy sierpnia wpływy z ceł wyniosły około 70 mld USD. Przy utrzymaniu obecnego trendu można oczekiwać, że całoroczna kwota sięgnie około 100 mld USD. Jednak kluczowe pytanie brzmi: kto faktycznie płaci te cła?
Zagraniczni eksporterzy nie obniżają cen
Analiza mBanku wykazała, że firmy eksportujące towary do USA nie obniżyły swoich cen, aby zrekompensować amerykańskim importerom koszty wyższych ceł. Od momentu nałożenia dodatkowych ceł przez Trumpa indeks cen importowych pozostaje stabilny. Sugeruje to, że popyt z USA jest wciąż na tyle silny, że nie zmusza zagranicznych dostawców do obniżania cen.
Jednocześnie efekt wyższych ceł nie był dotychczas mocno widoczny w inflacji konsumenckiej (CPI), co oznacza, że konsumenci nie są głównym podmiotem ponoszącym koszty ceł. Pozostają więc krajowe firmy - hurtownicy i detaliści.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Weto prezydenta. "Społeczeństwo jest głupie?" Gorąca dyskusja w studiu
Detaliści ponoszą największy ciężar
Dane inflacyjne z lipca pokazują duży skok inflacji producenckiej (PPI), czego nie było widać w danych dotyczących inflacji konsumenckiej. Sugeruje to, że hurtownicy przerzucali koszty związane z polityką celną na detalistów, ale ci drudzy nie byli już w stanie zrobić tego samego w stosunku do konsumentów końcowych.
Analitycy mBanku wskazują, że w lipcu to detaliści ponosili największy koszt polityki celnej Trumpa. Wielu sprzedawców może być niechętnych do podnoszenia cen, chyba że zostaną do tego zmuszeni przez dalsze kurczenie się marż lub przekonanie, że aktualna polityka celna utrzyma się dłużej.
Warto zauważyć, że amerykański sektor przedsiębiorstw generuje obecnie bardzo wysokie zyski na tle poprzednich lat. Firmy mogą więc przynajmniej przez pewien czas absorbować wzrost kosztów poprzez redukcję swoich zysków, bez ryzyka utraty stabilności finansowej.
Dodatkowym czynnikiem łagodzącym presję wynikającą z ceł jest akumulacja zapasów, jaką zaobserwowano tuż przed wejściem w życie nowych stawek celnych. Była to największa kumulacja zapasów od trzech lat, co sugeruje, że firmy mogły zaopatrzyć się w towary jeszcze po niższych cenach.
Ankiety przeprowadzone przez Rezerwę Federalną wśród przedsiębiorców potwierdzają te wnioski. Tylko 12 proc. firm twierdzi, że koszty ceł zostaną wchłonięte przez zagraniczne podmioty. Aż 39 proc. firm uważa, że same będą zmuszone do absorbcji wyższych kosztów, a 49 proc. ankietowanych planuje przerzucić koszty celne na konsumentów.
Dla Rezerwy Federalnej oznacza to trudną sytuację. Z jednej strony pojawiły się obawy o pełne zatrudnienie, z drugiej - ryzyka związane z polityką celną sugerują, że inflacja w ciągu kolejnego roku może zaskakiwać wyższymi wartościami.
Ekonomiści mBanku przewidują, że stopy procentowe w USA spadną do około 4 proc., ale o większe spadki może być trudno. Ich zdaniem, stopy procentowe mogą pozostać powyżej poziomu neutralnego (3,5 proc.) przez dłuższy czas niż obecnie oczekuje rynek.